To piękna historia. Nikt nie stawiał na Borussię przed rozpoczęciem tej edycji LM. Nie byli też faworytami przed dwumeczem z PSG. Dotarli do wielkiego finału tak jak w 1997 roku, kiedy wygrali i w 2013 roku, gdy z polskim tercetem Jakub Błaszczykowski, Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, ulegli Bayernowi Monachium.
Po raz kolejny katarski plan paryżan, by wygrać Ligę Mistrzów legł w gruzach. Budowana za setki milionów euro drużyna znów nie zdała egzaminu. Zabrakło trochę szczęścia, ale też i pomysłu i determinacji w meczu z ofiarnie grającym rywalem.
Borussia Dortmund doskonale zorganizowana w obronie
Gospodarze już w pierwszej połowie nie zrobili tego, co chcieli zrobić, nie wykonali planu minimum, nie odrobili straty z Dortmundu. Stworzyli kilka akcji — Gonçalo Ramos, Kylian Mbappe, Vitinha oddali celne strzały, ale nie stanowiły one większego zagrożenia. Szczęścia też nie mieli. Piłka nabita przez Fabiana Ruiza w Nico Schlotterbecka mogła trafić do siatki Borussii, ale wyleciała poza boisko.
Czytaj więcej
We wtorek i środę poznamy finalistów Ligi Mistrzów. PSG musi odrobić straty w rewanżu z Borussią. Hit Real – Bayern poprowadzi Szymon Marciniak.
Niemoc PSG nie wynikała wyłącznie ze słabości ofensywy. Dortmundczycy byli bardzo dobrze zorganizowani w defensywie, a jej lider 35-letni Mats Hummels grał jak w najlepszym okresie kariery. Goście mieli też swoją wyjątkową szansę. Karim Adeyemi wykonał rajd z połowy boiska, wbiegł w pole karne i strzelił. Czujny Gianluigi Donnarumma doskonale wyczuł intencje 22-letniego niemieckiego pomocnika.