Michał Probierz: Nie buduję oblężonej twierdzy

– Nie muszę być lubiany, wolę być sobą. Każdy trener jest zazwyczaj samotnikiem i ma jedną przyjaciółkę: porażkę – mówi „Rz” selekcjoner reprezentacji Polski Michał Probierz.

Publikacja: 24.11.2023 03:00

Michał Probierz

Michał Probierz

Foto: PAP/Piotr Nowak

Wygodnie panu w oblężonej twierdzy?

Nie siedzę w oblężonej twierdzy, bo gdyby taka istniała, to byśmy nie rozmawiali. Jestem otwarty. Mam swoje zdanie i to coś zupełnie innego niż obraz, który próbuje się kreować. Mogę z każdym dyskutować na argumenty, a jeśli polemizuję, to niektórzy odbierają to jako atak bądź budowanie twierdzy. Wielu tymczasem po prostu mnie nie zna. Przyjmuję krytykę, nie lubię za to chamstwa.

Często pan się z nim styka?

Zdarza się, że dostaję wiadomości, których treść jest lekką przesadą. Duży wpływ na odbiór wielu spraw ma Twitter, gdzie każdy może kogoś obrazić i pozostaje to bez konsekwencji.

Czytaj więcej

Iga Świątek: Pragnienie zwycięstwa mam we krwi

Chciałby pan być lubiany?

Nie, lubię być sobą. Każdy trener zazwyczaj jest samotnikiem i ma jedną przyjaciółkę: porażkę. Jest cierpliwa, czeka za rogiem, nie da o sobie zapomnieć. Artur Schopenhauer powiedział kiedyś, że jeśli ktoś potrafi przebywać sam ze sobą, to ma najlepszą cechę charakteru.

Często się pan ostatnio uśmiecha?

Generalnie jestem człowiekiem uśmiechniętym. Nie mogę po prostu uśmiechnąć się po jednej stronie twarzy, bo kiedyś podczas meczu miałem wypadek. Może dlatego ludzie często odbierają moją mimikę tak, jakbym był sarkastyczny. Na pewno nie będę nikogo udawał na siłę.

Napił się pan po meczu z Łotwą whisky?

Nie. Piję, kiedy mam ochotę i nie ma to związku z meczami. Raz kiedyś tak powiedziałem, a teraz to hasło wraca.

A pogratulował pan sobie dobrej pracy?

Uważam, że maksymalnie wykorzystaliśmy czas, który mieliśmy, choć wszystko storpedowały urazy. Dobraliśmy odpowiednią grupę ludzi i nie pominęliśmy nikogo, kto w danym momencie mógłby zespołowi pomóc, a obserwujemy 80 zawodników.

Nie mam kompleksów - także wobec Zachodu. Patrząc w lustro, zawsze czuję się dobrze

Jest pan po tych dwóch miesiącach w roli selekcjonera zmęczony?

Wręcz przeciwnie. Jestem nastawiony optymistycznie i nie widzę powodów, aby czuć się źle. Nie będę też uprawiał samobiczowania. Wiem, że nie przyszedłem do miejsca, gdzie jest doskonale, bo skoro doszło do zmiany selekcjonera, to jakiś problem był. Robię wszystko, aby poukładać zespół oraz wkomponować do niego odpowiednich ludzi.

Zwycięstwo nad Mołdawią w Warszawie wymagało cudotwórcy?

Jedynie skuteczności. Powinniśmy ten mecz wygrać. Inną sprawą jest to, że czasami śmiejemy się u nas z niektórych zespołów. Byli tacy, którzy na początku eliminacji przekonywali, że nie mamy z kim przegrać. Chciałbym tymczasem, abyśmy doszli do momentu, w którym ośmiu czy dziewięciu naszych piłkarzy gra w Lidze Mistrzów. Trzon byłby wówczas mocny.

Nie tylko nie doceniamy rywali, ale także przeceniamy siebie?

Trwa zmiana pokoleniowa, ale powinniśmy jednak wyjść z tej grupy – to bez dwóch zdań. Wierzę, że zmiana struktury organizacji gry, która obecnie trwa, przyniesie korzyść.

Polscy piłkarze czerpią w reprezentacji przyjemność z gry w piłkę?

Rozmawiałem z zawodnikami i powtarzałem, że kadra to przyjemność, choć muszą sobie zdawać sprawę, że reprezentują kraj, więc ten kraj ma prawo ich krytykować. Nastawienie wobec nich faktycznie jest negatywne i jestem zbudowany tym, jaką atmosferę potrafią mimo to stworzyć, a gdybyśmy pokonali Mołdawię, wszystko wyglądałoby inaczej.

Trudno o radość, kiedy czuje się strach, a to jeden z problemów, które pan zdiagnozował, powtarzając piłkarzom: „Nie możecie się bać”…

Kiedy trenerem był Paulo Sousa, zawodnicy starali się grać w piłkę, przegrali i było źle. Przyszedł Czesław Michniewicz, miał sposób, osiągnął wynik – też źle. Dziś zawodnik więc myśli: „Zagram długą, to będzie, że laga na Lewandowskiego. Zagram krócej, może stracę”. Właśnie dlatego powiedziałem im, żeby się nie bali, bo najważniejsze jest to, co pokazują na boisku.

Uwierzyli czy to proces?

To proces oraz naturalna kolej rzeczy.

Czytaj więcej

Polska - Łotwa. Czy kibice przestają kochać piłkarzy

Kiedy został pan selekcjonerem, reprezentacja potrzebowała nie tyle trenera, co raczej lekarza dusz, bo gra w piłkę nie była największym problemem?

Trudno mi to ocenić, skoro nie byłem wcześniej w reprezentacji, a kiedy przyszedłem, to mieliśmy w październiku sześć dni zgrupowania. Teraz czasu było więcej. Widzę, że są elementy mentalne, które trzeba doprowadzić do odpowiedniego poziomu. Musimy chociażby przez cały czas utrzymywać takie tempo, jak przez 15 minut na początku spotkania z Łotwą czy w pierwszej połowie z Czechami.

Polacy mogą grać ładnie w piłkę?

Każdy może grać ładnie w piłkę.

Pana drużyna ma grać efektownie czy skutecznie?

To kwestia oceny zewnętrznej. Straciliśmy w czterech meczach dwa gole po stałych fragmentach gry i to dziś nasza bolączka. Niektórzy zarzucają, że bazujemy na dośrodkowaniach, choć jest to element, który może przynosić korzyść. Nie można jednak zwariować i tylko tak grać. Inna sprawa: za mało uderzamy też na bramkę. Kiedy mamy okazję, nie oddajemy strzału. To elementy do poprawy. Najważniejsze jednak, aby piłkarze zaczęli regularnie grać w klubach. Musimy bazować na zespole i wykorzystać te gwiazdy, które są, a mam nadzieję, że wykreujemy nowe.

Goni pan czas, który stracił Fernando Santos? Wielu wierzyło, że pod koniec eliminacji Euro 2024 będziemy mieli nie tylko awans, ale także znali perspektywę na przyszłość i wiedzieli, kto zastąpi dawnych liderów…

Tak w kadrze zrobić się nie da. Nie wiemy przecież, kto będzie grał za trzy miesiące, to wróżenie z fusów. Na razie sprawdzamy piłkarzy, debiutantów mieliśmy siedmiu. Reprezentacja to dobra selekcja, odpowiednie nastawienie i dobranie taktyki do graczy. Innego klucza do sukcesu nie ma.

Robert Lewandowski to właściwy człowiek w roli kapitana reprezentacji Polski?

Wypełnia swoją funkcję bardzo dobrze. Wspierał kolegów, pomagał młodzieży. Oceniam go na plus.

Komentarze? Nie sztuką jest się odłączyć od świata i odpowiadać: „Nie czytam”. Wszyscy czytają. Nie wierzę, kiedy ktoś mówi, że jest inaczej

Ilu jest piłkarzy reprezentacji młodzieżowej, których już teraz zaprosiłby pan na zgrupowanie, gdyby nie grali meczu eliminacyjnego z Niemcami?

Dwóch albo trzech. Wielu musi dojrzeć, nie jestem w stosunku do każdego z nich tak pewny, jak byłem wobec Patryka Pedy.

Jego powołanie było deklaracją: „Jestem Michał Probierz, widzę więcej niż inni”?

Nie chciałem nikomu czegokolwiek udowodnić. Jego powołanie wyniknęło z analizy. Nie było wówczas na to miejsce innych, regularnie grających kandydatów. Teraz Patryk przyjechał po kilku porażkach w klubie i nie wyglądał na takiego samego chłopaka jak podczas poprzedniego zgrupowania.

Potrzebujemy dodatkowego zgrupowania w styczniu?

Będę rozmawiał o tym z prezesem Cezarym Kuleszą oraz klubami. Zobaczymy, ile spośród nich leci na obóz do Turcji i czy uda się wszystko połączyć, choć wiem, że taka perspektywa dla trenerów nie będzie wygodna. Na pewno możliwość rozegrania jakiegoś dodatkowego meczu pozwoliłaby nam zobaczyć, kto pasuje na poziomie międzynarodowym do naszej struktury gry.

Alkohol jest problemem polskiej piłki?

Jest problemem na całym świecie. Nie jesteśmy wcale wyjątkowi. To kwestia odpowiedniej reakcji, a uważam, że ta dotycząca reprezentacji do lat 17 była odpowiednia.

Czytaj więcej

Polska - Łotwa 2:0. Stypa na PGE Narodowym

Gdyby nie znajomość z Cezarym Kuleszą, nigdy nie zostałby pan selekcjonerem reprezentacji Polski?

Gdybanie dobrze wychodzi mi w golfie, bo gdybym trafił w dołek, to miałbym para, a rzadko mi się zdarza.

Praca z reprezentacją młodzieżową przyszła w momencie, kiedy pana kariera wyhamowała…

Nie mam kompleksów - także wobec Zachodu, bo tam pracowałem, choć krótko. Podejmowałem za każdym razem decyzje zgodne z moimi oczekiwaniami i dlatego byłem oraz jestem zadowolony. Patrząc w lustro, zawsze czuję się dobrze.

Zaczynając rozmowy z Kuleszą, był pan przekonany, że zostanie selekcjonerem?

Nie, bo opinia publiczna była za Markiem Papszunem, co szanowałem. Byłem wręcz przekonany, że nie zostanę selekcjonerem.

Podczas pierwszej konferencji prasowej czuł pan potrzebę, żeby opowiedzieć o swoich osiągnięciach, broniąc niejako decyzji Kuleszy…

Jest duża grupa młodych dziennikarzy, którzy mogą nie wiedzieć, jak i gdzie kiedyś pracowałem oraz kogo prowadziłem. To normalna kolej rzeczy, nie wszyscy sięgają przecież do historii. Zdarzało się, że byłem negatywnie oceniany za pracę w Cracovii, jakby wielu nie pamiętało, że zdobyłem tam Puchar oraz Superpuchar Polski, a skupiali się głównie na decyzjach, jakie podejmowałem w roli wiceprezesa. Muszę też podkreślić, że jestem zbulwersowany, kiedy dziś widzę, jakie pomyje wylewają niektórzy na profesora Janusza Filipiaka.

Brzmi, jakby pan nurkował w błoto internetowych komentarzy…

Nie sztuką jest się odłączyć od świata i odpowiadać: „Nie czytam”. Wszyscy czytają. Nie wierzę, kiedy ktoś mówi, że jest inaczej. Wracając do profesora Filipiaka: robię to, bo pracowaliśmy razem przez wiele lat. To bolesne, kiedy ktoś go krytykuje, bo wie, że nie odpowie. Najgorsze zaś, kiedy robią to ludzie, którzy tam byli. Muszę stanąć w jego obronie.

Ma pan poczucie, że pozostanie trenerem kadry niezależnie od wyniku meczów barażowych?

Mam ważny kontrakt i dobrą relację z prezesem. Wiadomo, że każdy ma wrogów, a stanowisko selekcjonera wywołuje kontrowersje, emocje, napięcie. Ja więc jedynie robię swoje najlepiej jak potrafię. Jeśli ktoś zaś uzna, że trzeba mnie zwolnić, zrobi to. Takie życie trenera. Wtedy po prostu bierze się walizkę i idzie dalej.

POLACY POZNALI RYWALI W WALCE O EURO 2024

Reprezentacja Polski w pierwszym meczu fazy play-off o awans do Euro 2024 zagra z Estonią. Spotkanie odbędzie się 21 marca na PGE Narodowym w Warszawie. Zwycięzca zmierzy się 26 marca na wyjeździe z wygranym meczu Walia – Finlandia. Drugi finał fazy play-off stworzą wygrani spotkań Bośnia i Hercegowina – Ukraina oraz Izrael – Islandia, a trzeci: Gruzja – Luksemburg i Grecja – Kazachstan. Trzech uczestników przyszłorocznych mistrzostw Europy wprawdzie poznamy dopiero wiosną, ale losowanie fazy grupowej odbędzie się już teraz, 2 grudnia w Hamburgu.

Wygodnie panu w oblężonej twierdzy?

Nie siedzę w oblężonej twierdzy, bo gdyby taka istniała, to byśmy nie rozmawiali. Jestem otwarty. Mam swoje zdanie i to coś zupełnie innego niż obraz, który próbuje się kreować. Mogę z każdym dyskutować na argumenty, a jeśli polemizuję, to niektórzy odbierają to jako atak bądź budowanie twierdzy. Wielu tymczasem po prostu mnie nie zna. Przyjmuję krytykę, nie lubię za to chamstwa.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Real - Bayern. Niebywały horror w grze o finał Ligi Mistrzów, bohater Joselu
Piłka nożna
Karuzela trenerska w Ekstraklasie. Powrót Marka Papszuna i pierwszy Duńczyk w historii ligi
Piłka nożna
Czas rozliczeń w PSG. Pożegnanie z Kylianem Mbappe
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Jak Borussia Dortmund zagrała na nosie krezusom z Paryża i zadziwiła Europę
Piłka nożna
PSG rozbiło się o żółty mur. Borussia Dortmund w finale Ligi Mistrzów