Duma Katalonii formą imponowała przede wszystkim na początku sezonu. Zespół Xaviego nie tylko był liderem LaLiga i rozpoczął fazę grupową Ligi Mistrzów od dwóch zwycięstw, ale także zaczął zrywać etykietkę minimalistów, którzy w poprzednim sezonie unikali wielobramkowych kanonad, zadowalając się często wygranymi różnicą jednego gola. Dziś Barcelona coraz częściej zwycięża oraz się bawi, a Robert Lewandowski po depresyjnych zgrupowaniach kadry znowu może się uśmiechać.
35-letni napastnik odżył, skoro nie tylko strzela, ale i asystuje. Przestał być samotnym łowcą, stał się raczej elementem machiny oblężniczej, która w pierwszych ośmiu meczach sezonu potknęła się na jednej przeszkodzie, kiedy najwyraźniej nie była wystarczająco rozpędzona. Wydarzyło się to w pierwszej kolejce LaLiga, gdy Barcelona odwiedziła Getafe, którego piłkarze wybrali prowokacje i zapasy zamiast gry w piłkę. Padł bezbramkowy remis. Później było lepiej, choć przyszedł też kryzys.
Szlachectwo zobowiązuje
Barcelona latem się wzmocniła, bo choć tonie w długach, to podczas okienka transferowego działacze umieli skapitalizować szyld. Piłkarzy kusili nie tylko pieniędzmi. Katalończycy, choć dwa ostatnie sezony Ligi Mistrzów kończyli na fazie grupowej, a finału nie sięgnęli od 2015 roku, wciąż cieszą się nimbem klubu wręcz szlacheckiego, o którym wciąż śni wielu piłkarzy. Przeprowadzka na Camp Nou była przecież także marzeniem Lewandowskiego.
Czytaj więcej
W sobotę El Clasico, czyli najważniejszy ligowy mecz w roku. Lekarze Barcelony ścigają się z czas...
Zespół Xaviego latem wzmocniło więc pięciu piłkarzy, ale klub zapłacił tylko za hiszpańskiego pomocnika Oriola Romeu. 31-latek z Girony kosztował 3,4 mln euro. Niemiec Ilkay Gundogan z Manchesteru City i Hiszpan Inigo Martinez z Atleticu Bilbao trafili do Barcelony za darmo, bo wygasły ich kontrakty z poprzednimi pracodawcami. Portugalczyków Joao Cancelo (Manchester City) oraz Joao Felixa Katalończycy wypożyczyli. Bilans transferowy mają więc bardzo korzystny.