Jeszcze rok temu słyszało o nim niewielu kibiców. Fernandez grał w ojczyźnie – w River Plate Buenos Aires, którego jest wychowankiem. Do Europy przyleciał dopiero latem. Na mundial jechał jako zawodnik Benfiki Lizbona, ale raczej nie przypuszczał, że będzie to tylko krótki przystanek w drodze na salony.
Na boiskach w Katarze wyróżniał się jednak tak mocno, że otrzymał nagrodę dla najlepszego młodego piłkarza turnieju. Zagrał we wszystkich siedmiu meczach, był kluczową postacią Argentyny zmierzającej po tytuł. Strzelił gola Meksykowi, asystował przy bramce Juliana Alvareza w spotkaniu z Polską. Nie widać było po nim, że w kadrze debiutował ledwie dwa miesiące wcześniej.
Czytaj więcej
Argentyńczyk tuż przed zamknięciem zimowego okna przeszedł z Benfiki Lizbona do Chelsea za 121 mln euro.
Przy pierwszym trafieniu w reprezentacji Fernandezowi piłkę podawał jego idol Leo Messi. Media natychmiast dotarły do listu, który w 2016 roku nastoletni Enzo napisał do argentyńskiego gwiazdora, prosząc, by nie porzucał gry w kadrze. Dziś są kolegami i wspólnie prowadzili drużynę do sukcesu.
Po mistrzostwach świata w kolejce po Fernandeza zaczęły się ustawiać potęgi. Transfer wydawał się kwestią czasu, ale godziny mijały, a potwierdzenia transakcji nie było. Informacja przyszła w nocy, formalności dopełniono tuż przed zamknięciem zimowego okna.