Mistrzostwa świata wciśnięte w środek sezonu wywróciły futbolowy kalendarz do góry nogami. Piłkarze pojechali na turniej z marszu i praktycznie z marszu wrócą do ligowych obowiązków. Zwłaszcza w Anglii, Francji i Hiszpanii, gdzie walka o punkty rusza już w przyszłym tygodniu. Tydzień później rozgrywki wznowią Włosi, a dopiero 20 stycznia Niemcy.
Czasu na złapanie oddechu jest niewiele, dlatego ci, którzy mogli – czyli odpadli z mundialu wcześniej, jak np. Polacy – korzystając z okazji, od razu polecieli na wakacje, by naładować akumulatory na resztę sezonu.
Rekordowo krótka będzie nawet przerwa w Ekstraklasie (reprezentowało ją w Katarze tylko czterech zawodników – Serb Filip Mladenović oraz Artur Jędrzejczyk, Kamil Grosicki i Michał Skóraś). Do rozegrania pozostała cała runda rewanżowa (17 meczów), dlatego wyścig po tytuł wraca już w ostatni weekend stycznia.
Czytaj więcej
Od 2025 roku w klubowych mistrzostwach świata mają grać 32 drużyny. Przeciwko pomysłowi szefa FIF...
Na pierwszy ogień pójdą jednak Anglicy, którzy nie odwołali tradycyjnego świąteczno-noworocznego maratonu zaczynającego się w Boxing Day, czyli drugi dzień Bożego Narodzenia. Pięciopunktowej przewagi nad Manchesterem City broni Arsenal. Drużyna z Londynu doznała tylko jednej porażki. Ciekawe, czy mundialowa przerwa nie wybiła jej z rytmu.