Cristiano nadal jest głodny sukcesów i pewnie motywuje go fakt, że Messi zbliża się do jego strzeleckiego rekordu w Lidze Mistrzów (Argentyńczykowi brakuje już tylko 11 bramek). Można zaryzykować stwierdzenie, że Ronaldo nie zejdzie z wielkiej sceny, dopóki nie zrobi tego dwa lata młodszy Messi. W lutym Portugalczyk będzie obchodził 38. urodziny, ale metryka nie ma nic wspólnego z jego wiekiem metabolicznym. Dzięki surowej diecie, nowatorskim treningom (słynna maszyna NASA – urządzenie składające się z taśmy pozwalającej ćwiczyć w warunkach zmniejszonej grawitacji) i odpowiedniej regeneracji udaje mu się unikać poważnych kontuzji.
Przykład Zlatana Ibrahimovicia pokazuje, że grać w dobrych klubach można również po czterdziestce. Przed Cristiano więc pewnie jeszcze kilka lat występów na wysokim poziomie, choć trzeba przyzwyczajać się do myśli, że idzie zmiana warty. Odzwierciedleniem tego były wyniki Złotej Piłki, zdominowanej dotąd przez Ronaldo i Messiego. Portugalczyk w plebiscycie „France Football” zajął w tym roku dopiero 20. miejsce, Messiego wśród 30 nominowanych w ogóle nie było.
Król eliminacji
Dla Ronaldo jedną z ostatnich okazji do błysku może być nadchodzący mundial w Katarze. Portugalia nie trafiła do zbyt wymagającej grupy. Zagra z Ghaną, Urugwajem i Koreą Południową, a jej największym zmartwieniem będzie to, by na swej drodze uniknąć już w 1/8 finału Brazylii. To runda, którą Portugalczykom w XXI wieku udało się przebrnąć na mundialu tylko raz – w 2006 roku, gdy zajęli czwarte miejsce w Niemczech.
Ronaldo, wówczas 21-letni chłopak, zdobył tam swoją pierwszą bramkę na mistrzostwach świata i wykorzystał decydujący rzut karny w wygranym ćwierćfinale z Anglią. Tych goli w sumie w finałach MŚ nie uzbierał jednak wiele – ledwie siedem w 17 mundialowych spotkaniach. Jak na gracza, który bije wszelkie strzeleckie rekordy, to wynik zadziwiająco mizerny.
Cristiano to król eliminacji. Na ponad połowę jego dorobku w reprezentacji (67 ze 117 trafień) składają się bramki zdobyte w kwalifikacjach mistrzostw świata i Europy. W dużych turniejach błyszczał rzadko. Nawet na wygranym przez Portugalię Euro 2016. Tam jednak, jak na kapitana i lidera przystało, potrafił schować swoje ambicje i pracować dla dobra drużyny, a najlepszym dowodem na to był finał z Francją, kiedy szybko doznał kontuzji i dyrygował kolegami zza linii bocznej.
Co ciekawe, najlepszy pod względem liczb występ zanotował przed rokiem na Euro, gdy zdobył pięć bramek, a asysta w meczu z Niemcami zdecydowała, że to do niego, a nie do Czecha Patrika Schicka, trafił tytuł króla strzelców turnieju. Może więc Cristiano zaskoczy nas raz jeszcze – w Katarze.