Wszyscy, którzy ostrzyli sobie apetyty na mecz między pogrążoną w kryzysie Wisłą Kraków a przechodzącą przez mocne turbulencje Legią, musieli obejść się smakiem. Bezbramkowy remis nie zadowolił żadnego z rannych, a sytuacji z obu stron było jak na lekarstwo. Do tego na trybunach trwał festiwal chamstwa – jak dzieje się ilekroć te dwie drużyny się spotykają – który dopełnił smutnego obrazu.
To Wisła mogła i powinna wygrać, gdyż w 83. minucie dostała rzut karny za zagranie ręką w polu karnym przez Adama Hlouska. Do piłki podszedł Denis Popović, ale strzelił na idealnej dla bramkarza wysokości, zbyt blisko środka, i po raz kolejny bohaterem Legii został Arkadiusz Malarz.
Mimo iż sezon trwa dopiero trzy miesiące, to nagrodę dla najlepszego zawodnika Legii Malarz ma już zagwarantowaną. Bez jego parad i ofiarności mistrz Polski byłby jeszcze niżej w tabeli, a bardzo prawdopodobnie, że nie miałby w ręku najmocniejszego z argumentów, który jeszcze wciąż Legię chroni: awansu do Ligi Mistrzów. To Malarz był najważniejszą postacią zespołu w spotkaniach ze Żrnijskim Mostar czy AS Trencin w eliminacjach Champions League.
Legię po raz pierwszy – i na jakiś czas po raz ostatni – poprowadził w tym meczu Aleksandar Vuković. Od soboty oficjalnie już wiadomo to, co nieoficjalnie wiedzieli wszyscy przynajmniej od tygodnia – następcą zwolnionego Besnika Hasiego został Jacek Magiera. Vuković miał tylko poprowadzić Legię w piątkowym spotkaniu w Krakowie, a teraz już skupi się na pomocy Magierze. Serb mieszkający w Polsce od 15 lat został bowiem jednym z asystentów nowego trenera.
Vuković wielkiej rewolucji w składzie nie zrobił – chociaż z piłkarzy sprowadzonych na wyraźne życzenie Hasiego w podstawowej jedenastce ostał się tylko Thibault Moulin. W kadrze meczowej w ogóle nie znalazł się Steeven Langil (oficjalnie z powodu urazu), a całe spotkanie na ławce spędził Vadis Odijdja-Ofoe.