Reklama
Rozwiń

Kamil Grosicki: uchodzimy za faworyta grupy, ale staramy się o tym nie mówić

Kamil Grosicki o nerwach w Astanie i chłodnych stosunkach z władzami Stade Rennais.

Aktualizacja: 06.10.2016 17:52 Publikacja: 05.10.2016 19:15

Kamil Grosicki: uchodzimy za faworyta grupy, ale staramy się o tym nie mówić, tylko pokazywać na boi

Kamil Grosicki: uchodzimy za faworyta grupy, ale staramy się o tym nie mówić, tylko pokazywać na boisku.

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Rz: W meczu z Danią macie nóż na gardle?

Kamil Grosicki: To bardzo wymagająca grupa. Myślę także o Kazachstanie i Armenii, nie są to drużyny na poziomie Gibraltaru czy San Marino. Osiągnęliśmy pewien pułap, przyzwyczailiśmy do niego kibiców. Wiadomo, że uchodzimy za faworyta grupy, ale staramy się o tym nie mówić, tylko pokazywać to na boisku.

Pan w Astanie nie grał, ale wiemy, że Adam Nawałka miał pretensje o to, że wypuściliście dwubramkowe prowadzenie.

Pierwsza połowa była dobra. Nic nie wskazywało, że możemy nie wygrać. Po przerwie zdarzyły się błędy indywidualne, może brak koncentracji...

...Nawałka mówił o braku kontroli nad emocjami.

Zwracał nam uwagę, że w takich meczach trzeba trzymać nerwy na wodzy, by nie osłabić zespołu. Ale jeśli ktoś cię bez przerwy kopie i szczypie, nerwy puszczają. Człowiek nie wyhamuje, coś krzyknie, potem żałuje. W tej grupie takich meczów będzie więcej. W każdym będziemy musieli być skoncentrowani i wytrzymywać ciśnienie, bo trudnych momentów będzie dużo.

Pana łatwo sprowokować?

Staram się trzymać język za zębami, nie wariuję na boisku. Reaguję, jeśli koledze dzieje się krzywda. W Kazachstanie piłkarze musieli mocno odczuć zachowanie gospodarzy, reagowali jak nie oni. Ten mecz był dobrą nauczką.

W ostatnim dniu okna transferowego poleciał pan do Anglii, by dopiąć szczegóły, ale transakcja upadła...

Stało się, co się stało. Powiem tyle, że wszystko zostało źle rozegrane.

Przez kogo?

Ja nic złego nie zrobiłem. Wsiadłem w samolot, poleciałem, straciłem sześć godzin. Zamiast zajmować się leczeniem urazu, tylko się zmęczyłem i zestresowałem. Przekonałem się, że w niektórych sytuacjach nie można wierzyć na słowo. W Rennes sądzili, że jeśli wsiadłem w samolot, to podpiszę w Anglii wszystko, co mi podsuną. Już na Okęciu dowiedziałem się, że może być problem z pieniędzmi. Wylądowałem i od razu im zapowiedziałem, że nie ustąpię. Nie było więc nawet możliwości, żeby Anglicy mnie oprowadzili, opowiedzieli o klubie, tylko wciąż wisiałem na telefonie z Francją. Liga angielska była moją wymarzoną, ale gdybym podpisał, nie byłbym sobą, nie byłbym szczęśliwy.

Chodziło o pieniądze?

Zawsze o nie chodzi. W marcu przedłużyłem umowę z Rennes, umówiliśmy się na kilka rzeczy. Niektóre zapisy nie zostały zrealizowane. Dostałem coś, a klub chciał, bym później to zwrócił. To, na co zasłużyłem grą. No i Rennes mogło na mnie zarobić olbrzymie pieniądze.

Jak teraz wygląda pańska sytuacja w klubie?

Po wyjeździe ze zgrupowania pojechałem na tydzień do Szczecina. Miałem tam świetnego fizjoterapeutę, układałem wszystko w głowie. Ochłonąłem, przez telefon powiedziałem trenerowi Christianowi Gourcuffowi, że potrzebuję kilku dni. Powiedział, że mnie rozumie, że mam się wyleczyć, że chce, bym wrócił i grał. Nie wiedział nawet, o co poszło w Burnley. A po moim powrocie zobaczył, jak bardzo mi zależy. Gdy powiedział, że nie wystąpię w meczu z Monaco, bo nie jestem gotowy, poprosiłem o zgodę na występ w rezerwach. Dawno nie grałem, brakowało mi rytmu. Gourcuff był w szoku, nie spodziewał się, że reprezentant Polski, który latem walczył o półfinał Euro, będzie chciał grać w drugiej drużynie. Ostatecznie wróciłem do pierwszej jedenastki.

Nawałka bał się, że zostanie pan odsunięty od składu.

Władze klubu chciały tak zrobić. Tyle słów padło... Pierwszy przekaz był taki, że jestem tam skończony. Było jak w kartach, klub poszedł all in. Ale Grosik się nie boi, Grosik sprawdza. Przecież nie podpisałbym trzy miesiące przed mistrzostwami nowego kontraktu, gdybym czegoś za to nie dostał. Dostałem tyle, że zgodziłem się na przedłużenie umowy. Proste. A potem klub chciał, bym mu to zwrócił. No ludzie...

Lokalna gazeta w Burnley pisała, że Rennes spłaciło pańskie długi hazardowe i chciało, by teraz te pieniądze pan zwrócił.

Dostałem od nich pieniądze za podpisanie umowy! Dlaczego miałbym je zwracać? Niezależnie od tego, na co bym je wydał, to moje pieniądze, zarobione na boisku. Koniec tematu. Mam zwracać za to, że w poprzednim sezonie strzeliłem dziesięć goli, a większość decydowała o zwycięstwach Rennes?

Relacje z szefami są chłodne?

Gram dla kibiców i klubu. Ludzie, którzy nim rządzą, niech rządzą, ja będę robił swoje. Rozmawiam z nimi przez prawnika i agenta.

Po nieudanym transferze od razu mówił pan, że i tak będzie chciał odejść.

Nie nastawiam się na to. Byłem tak skupiony na transferze, że miałem trzy miesiące wycięte z życia. Pojawiało się tyle ofert, tyle klubów się przewijało, że kręciło się w głowie. Zaczęło się jeszcze przed Euro. To nie pozostało bez śladu. Takie rzeczy wpływają na psychikę. W życiu bym się nie spodziewał, że transfer do Burnley wywróci się na ostatniej prostej.

Ile jest prawdy w plotce, że chciał pan wyjechać, bo się przestraszył życia we Francji? Zamachów, terroryzmu.

Największa bzdura, jaką przeczytałem. Fatalnie, że coś takiego się ukazało, bo ludzie we Francji to przeczytali i mogli się poczuć rozczarowani. A ja przecież jestem bardzo z Francją zżyty, starałem się wspierać ludzi, na ile mogłem. Przecież po paryskich zamachach zrobiłem specjalną koszulkę, którą pokazałem po strzeleniu gola.

Kiedyś mówił pan, że bardzo panu zależy, by zagrać w europejskich pucharach.

To marzenie, zresztą teraz też zgłaszały się kluby, które grają w pucharach. Miałem ofertę z Schalke w ostatni dzień okna transferowego, ale była zbyt słaba dla Rennes. Gdyby transfer do Burnley był robiony dwa–trzy dni wcześniej, a nie w ostatniej chwili, to jestem pewien, że byśmy się wszyscy dogadali. Ale tam było za mało czasu i za dużo słów.

Niemcy kupują młodych, chcą ich wypromować i sprzedać. A ja mam 29 lat, pieniądze, których żąda Rennes, mogą dać tylko Anglicy.

Jak to się stało, że ma pan już 29 lat...

Na pewno trochę mi uciekło... Ale od trzech lat jestem z siebie zadowolony. Od kiedy przeszedłem do Rennes, ustabilizowałem swoje życie i formę. Bardzo dużo zawdzięczam temu klubowi, tam zaczęło się wszystko układać.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku