Reklama
Rozwiń

Kamil Glik po meczu Polska-Armenia: Demony wróciły

- Dla nas nie ma zbyt wiele takich meczów, które są lekkie, łatwe i przyjemne - mówił po meczu Polska-Armenia Kamil Glik.

Aktualizacja: 12.10.2016 04:53 Publikacja: 12.10.2016 04:47

Kamil Glik po meczu Polska-Armenia: Demony wróciły

Foto: PAP, Leszek Szymański

"Rzeczpospolita": W 93 minucie, przy kontrze Ormian i ich doskonałej sytuacji podbramkowej, musiało wam się zrobić gorąco.

Absolutnie. Gdy okazało się, że napastnik spudłował kamień spadł nam z serca, bo to jednak była stuprocentowa okazja. Odkryliśmy się, zagraliśmy all in, remis byłby dla nas tak samo słabym wynikiem jak porażka, większej różnicy by nie było. Dlatego tak w ostatnich minutach poszliśmy do przodu. Nikt z remisu by się nie cieszył. Tym razem ryzyko, które podjęliśmy, nam się opłaciło. Ale oczywiście klasowa drużyna powinna sobie z takimi sytuacjami radzić lepiej, rozstrzygać takie mecze wcześniej, wygrywać pewnie.

Znów po strzeleniu gola, daliście się wymsknąć prowadzeniu.

Zdecydowanie problem się powtarza. Znowu mamy kłopot z tym, co było naszą piętą achillesową w poprzednich eliminacjach. Znów straciliśmy gola ze stałego fragmentu gry. Było niesprawiedliwe powiedzieć, że zawaliła linia obrony, gdyż przy rzutach wolnych bronimy całą  jedenastką. Nie tylko obrońcy są odpowiedzialni za krycie.

Akurat w tamtej sytuacji do główki nie wyskoczył Łukasz Teodorczyk.

Nie widziałem dokładnie tamtej sytuacji, i na pewno nie będę wskazywał palcem, kto zawinił. Z całą pewnością po dzisiejszym meczu nie można powiedzieć, że mamy problemy z linią defensywną. Musimy wrócić do tego, co tak dobrze zdawało egzamin na Euro, czyli postawy całej drużyny w fazie obronnej. Mieliśmy dziś kłopoty nie tylko przy rzutach wolnych rywali, ale też przy wyrzutach z autów. A defensywa zaczyna się od wysuniętego napastnika i musimy nad tym pracować. W jakiś sposób te demony wróciły.

Siłą tej drużyny była stabilizacja w obronie. Tymczasem trzeci mecz eliminacji i trzeci raz inny zestaw personalny.

Zmiany wymuszone były sytuacjami losowymi, kontuzjami. Zresztą w Bukareszcie też na pewno będzie inny skład, bo Thiago Cionek z powodu kartek w następnym meczu na pewno nie zagra.

Tak miał wyglądać schemat reprezentacji Polski w ataku? Tylko podania do boku i dośrodkowania?

Środkiem było bardzo trudno się przedrzeć. Ormianie grali bardzo blisko siebie, było tam gęsto. Po kilku próbach ataku środkiem, widzieliśmy na jakie kontry się nadzialiśmy. Środkiem było nie tylko trudno, ale i ryzykowne. By reprezentację Armenii rozklepać podaniami musielibyśmy mieć naprawdę wyjątkowych piłkarzy w składzie.

Zapłaciliście dziś cenę za intensywność meczu z Danią?

Nie wydaje mi się, Armenia miała jeszcze trudniejsze zadanie, miała za sobą podróż. Na pewno mecz z Danią nie jest dla nas żadnym alibi. Zresztą byłoby to nieeleganckie i ujmowałoby Ormianom.

Po pierwszym golu wydawało wam się, że teraz to już worek z bramkami się rozwiązał i pójdzie gładko?

Wiadomo, jak zazwyczaj takie mecze wyglądają. Gdy strzeli się pierwszą bramkę, za chwilę pada druga i trzecia i mecz się tak naprawdę kończy. Tym razem było jednak inaczej. Chwilę po tym jak wyszliśmy na prowadzenie, straciliśmy głupiego gola. I musieliśmy się męczyć i trudno było się przedrzeć. Chociaż mieliśmy niezłe sytuacje Kamil Wilczek miał dwie niezłe w końcówce, Piotrek Zieliński miał super okazję.

Widać było brak Arka Milika?

Łukasz Teodorczyk bardzo się starał, chciał wypaść jak najlepiej. Wiadomo, że Arek był, jest, dla nas bardzo ważnym zawodnikiem i czekamy wszyscy na jego powrót.

Znowu zgotowaliście widowisko dla ludzi o mocnych nerwach.

Taką jesteśmy drużyną, dla nas nie ma zbyt wiele takich meczów, które są lekkie, łatwe i przyjemne. I nie zanosi się na to, by to się szybko zmieniło. A w tej grupie każdy może wygrać z każdym. Widać to chociażby po dzisiejszych wynikach.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku