"Rzeczpospolita": W 93 minucie, przy kontrze Ormian i ich doskonałej sytuacji podbramkowej, musiało wam się zrobić gorąco.
Absolutnie. Gdy okazało się, że napastnik spudłował kamień spadł nam z serca, bo to jednak była stuprocentowa okazja. Odkryliśmy się, zagraliśmy all in, remis byłby dla nas tak samo słabym wynikiem jak porażka, większej różnicy by nie było. Dlatego tak w ostatnich minutach poszliśmy do przodu. Nikt z remisu by się nie cieszył. Tym razem ryzyko, które podjęliśmy, nam się opłaciło. Ale oczywiście klasowa drużyna powinna sobie z takimi sytuacjami radzić lepiej, rozstrzygać takie mecze wcześniej, wygrywać pewnie.
Znów po strzeleniu gola, daliście się wymsknąć prowadzeniu.
Zdecydowanie problem się powtarza. Znowu mamy kłopot z tym, co było naszą piętą achillesową w poprzednich eliminacjach. Znów straciliśmy gola ze stałego fragmentu gry. Było niesprawiedliwe powiedzieć, że zawaliła linia obrony, gdyż przy rzutach wolnych bronimy całą jedenastką. Nie tylko obrońcy są odpowiedzialni za krycie.
Akurat w tamtej sytuacji do główki nie wyskoczył Łukasz Teodorczyk.