W 16. kolejce ekstraklasy padła rekordowa w tym sezonie liczba goli w jednej kolejce. Najwięcej, bo aż osiem, w Szczecinie, gdzie Pogoń rozbiła Wisłę 6:2. Pięć bramek zobaczyli kibice w Białymstoku, a po cztery w Lublinie (gdzie gra Górnik Łęczna), Gliwicach i w Gdyni.
Szczególnie dziwi wynik Wisły, która nie licząc haniebnego i najprawdopodobniej sprzedanego meczu z Legią w 1992 roku, po raz ostatni straciła sześć bramek w lidze w 1971 roku – przegrywając 0:6 ze Stalą Rzeszów, która dziś występuje w III lidze.
Wisła przechodzi bardzo turbulentny okres – zamieszanie z właścicielami (w tym sezonie już było trzech), kiepska postawa w lidze, ale ostatnio wydawało się, że zasłużony klub wychodzi na prostą. Wisła zaczynała zdobywać punkty, opuściła strefę spadkową, wyglądało na to, że może powinna włączyć się do walki w grupie mistrzowskiej. Pierwszym jednak, który nie wytrzymał udawania, że wszystko jest pięknie, był trener Dariusz Wdowczyk.
Szkoleniowiec, któremu Wisła zalega z wypłatami, w trakcie przerwy na mecze reprezentacji nie wytrzymał i wydał oświadczenie, że odchodzi i rozwiązuje kontrakt z winy klubu. Wisłę w Szczecinie poprowadził więc duet byłych zasłużonych zawodników: legenda lat 70. Kazimierz Kmiecik oraz legenda czasów zdecydowanie bardziej współczesnych: Radosław Sobolewski. W tym tandemie główną rolę dostał oczywiście drugi z wymienionych – jeszcze w poprzednim sezonie były reprezentant grał w Górniku Zabrze i nawet strzelił trzy gole w lidze.
Debiutu na ławce trenerskiej Sobolewski jednak nie będzie chciał wspominać. Sześć goli straconych, beznadziejna postawa Wisły w defensywie. Szczególnie zawiedli boczni obrońcy, bo większość goli dla gospodarzy padła właśnie po akcjach skrzydłami.