Hertha miała walczyć o europejskie puchary, ale wygrała tylko jeden z ostatnich dziewięciu meczów (z najsłabszym w Bundeslidze Schalke) i broni się przed spadkiem. Bayern po chwilowych zawirowaniach (porażka w Moenchengladbach, odpadnięcie z Pucharu Niemiec) wrócił na zwycięską ścieżkę i zmierza po kolejny tytuł.
Jesienią w Monachium Bayern uciekał, Hertha goniła. Po 90 minutach był remis 3:3, ale w doliczonym czasie do rzutu karnego podszedł Lewandowski i zdobył swoją czwartą bramkę w tym meczu. To właśnie dzięki takim występom może myśleć o pobiciu rekordu Gerda Muellera (40 goli w jednym sezonie). Od dziewięciu kolejek trafia regularnie.
Piątek nie był pierwszym wyborem Bruno Labbadii, ale u nowego trenera Pala Dardaia dostał kredyt zaufania, w meczu z Eintrachtem wyszedł na boisko w podstawowym składzie i odwdzięczył się golem. Hertha przegrała jednak we Frankfurcie 1:3.
Dla piłkarzy Hansiego Flicka ten mecz poprzedzi rywalizację o klubowe mistrzostwo świata (grę w Katarze Bayern zaczyna od poniedziałkowego półfinału).
Na nowe otwarcie liczy Marsylia. Po serii wizerunkowych wpadek – chuligańskim ataku na klubowy ośrodek, dusznej atmosferze w szatni, odejściu trenera Andre Villasa-Boasa – oczyszczenie mogło przynieść zwycięstwo w Lens. Ale Olympique, mimo prowadzenia 2:0, nie poszedł za ciosem i zdobył tylko punkt. Jednym z pozytywów była postawa Milika. Polski napastnik strzelił pierwszego gola we Francji, był aktywny, dobrze współpracował z kolegami. Gdyby Florian Thauvin nie zmarnował znakomitej okazji, Milik miałby także asystę. Przez godzinę pokazał, że nie próżnował, gdy w Neapolu zesłano go na trybuny, i nie zatracił snajperskiego instynktu. Jak wypadnie na tle gwiazd PSG?