Berlin to szczególne miejsce dla Lewandowskiego. Tam zdobył hat tricka w finale Pucharu Niemiec (2012), tam zapewnił sobie pierwszy tytuł króla strzelców Bundesligi i rozegrał pożegnalny mecz w barwach Borussii (2014). W sobotę pokazał, że jest mistrzem ostatniej akcji. W szóstej minucie doliczonego czasu doprowadził do wyrównania w meczu z Herthą (1:1)
Gospodarze nie odrobili lekcji. Lewandowski w tym sezonie skarcił już w końcówce kilku rywali, m.in. reprezentacje Armenii i Rumunii, a niedawno Freiburg. Plan Carlo Ancelottiego był taki, żeby w sobotę Polak wreszcie odpoczął, ale okazuje się, że trzymanie go w rezerwie to luksus, na który Bayern nie może sobie pozwolić.
Lewandowski pierwszy raz od czterech miesięcy usiadł na ławce, przez godzinę przyglądał się nieporadnym próbom kolegów, aż w końcu wziął sprawy w swoje ręce. Tak jak Łukasz Piszczek, który zdobywając gola głową i asystując przy dwóch innych trafieniach, został bohaterem meczu z Wolfsburgiem (3:0).
– Kocham go. To znakomity człowiek i profesjonalista. Nie ma dnia, w którym nie przychodziłby na trening z uśmiechem. Jest przykładem tego, co wyróżnia Borussię – chwali polskiego obrońcę trener Thomas Tuchel.
Jakub Błaszczykowski, który wszedł na boisko na ostatni kwadrans, doczekał się w Dortmundzie pożegnania, na jakie zapracował przez osiem lat gry w Borussii. Były podziękowania od kibiców i władz klubu, były kwiaty oraz pamiątkowy obraz. – Takie chwile pozostają w sercu. I to do końca życia – opowiadał pomocnik Wolfsburga. Byłoby jeszcze piękniej, gdyby nie świecąca pustkami słynna trybuna południowa, zamknięta za zachowanie kibiców podczas spotkania z RB Lipsk.