Nieudanych prób, jak wylicza UEFA, było do tej pory aż 58. Ale piłkarze Luisa Enrique nie zawracają sobie głowy statystykami.
– Skoro byliśmy w stanie strzelić cztery bramki Realowi na Santiago Bernabeu, to dlaczego nie mielibyśmy tego zrobić w spotkaniu z Paris Saint-Germain na Camp Nou? – pyta Luis Suarez.
Snajper z Urugwaju przekonuje, że Barca pokaże w środę prawdziwą twarz i zatrze złe wrażenie po klęsce w Paryżu. Ten entuzjazm ma solidne fundamenty: drużyna z Katalonii pokonała na wyjeździe Atletico (2:1), a potem rozbiła Sporting Gijon (6:1) oraz Celtę Vigo (5:0) i zepchnęła z pozycji lidera Primera Division Real (jeden mecz rozegrany mniej).
Plan na dzisiejszy wieczór jest jasny: od początku ruszyć do ataku. – Im szybciej rozpoczniemy remontadę, tym większą presję nałożymy na rywali – mówi Suarez. „Remontada" – czyli odrobienie strat – to w ostatnich dniach najczęściej powtarzające się słowo w katalońskiej prasie. A jej skuteczność w ogromnej mierze zależy od Leo Messiego.
Argentyńczyk znów imponuje formą, w miniony weekend do dwóch goli w spotkaniu z Celtą dołożył dwie asysty i trudno się dziwić, że władze Barcelony są gotowe płacić mu 35 mln euro za sezon, byle tylko przedłużył umowę obowiązującą do czerwca przyszłego roku.