Reklama

W poniedziałek Polska - Węgry. Kapitan chce odpocząć

Polacy grają w poniedziałek na Stadionie Narodowym z Węgrami o rozstawienie w barażach o awans do mistrzostw świata 2022. Tylko zwycięstwo nam to zapewni bez oglądania się na innych. W meczu nie wystąpią Robert Lewandowski i Kamil Glik.

Publikacja: 14.11.2021 21:00

Piotr Zieliński w marcowym meczu w Budapeszcie (3:3) gola nie strzelił, ale miał asystę. Z prawej Ad

Piotr Zieliński w marcowym meczu w Budapeszcie (3:3) gola nie strzelił, ale miał asystę. Z prawej Adam Nagy

Foto: AFP

Portugalczyk zaczął pracę z Polakami od remisu w Budapeszcie (3:3), który otworzył walkę o mundial. Obejrzeliśmy wówczas drużynę rodzącą się z chaosu. Sousa podpisał kontrakt, wziął do ręki skalpel i zaczął operację na żywym organizmie. Ostatnie mecze pokazały, że pacjent czuje się coraz lepiej.

Polacy potrafili w dobrym stylu zremisować z Hiszpanami na Euro (1:1) i Anglikami w eliminacjach mundialu (też 1:1). To największe osiągnięcia minionego roku, a kampania jesienna dowiodła, że nasz zespół niezłe występy na tle europejskich potentatów potrafi uzupełnić rzetelnym zbieraniem punktów przy okazji starć ze słabszymi rywalami. Teraz podejmiemy przeciwnika ze średniej, europejskiej półki.

To będzie mecz drużyn uwolnionych od ciężaru presji, nasza reprezentacja dzięki wygranej w Andorze (4:1) wykonała plan. Polacy zapewnili sobie drugie miejsce w grupie i choć można żartować, że zdanie, iż tylko Andorczycy nie strzelili zespołowi Sousy gola, przestało być prawdziwe, to stracona bramka jest tylko statystyczną ciekawostką.

Eliminacje MŚ
Grupa I - ostatnia kolejka

W poniedziałek grają: Polska – Węgry, San Marino – Anglia, Albania – Andora. Wszystkie mecze o 20.45. Spotkania Polaków w TVP1, TVP Sport i Polsat Sport Premium 1. Pozostałe na sportowych antenach Polsatu


Ostatni mecz nie wzbogacił naszej wiedzy o reprezentacji. Utwierdziliśmy się w przekonaniu, że Sousa ceni stabilność składu i w najważniejszych spotkaniach stawia na sprawdzonych ludzi. Drużynie wciąż zdarzają się momenty dekoncentracji, ale atak niweluje straty poniesione w obronie. Tylko Niemcy, Holendrzy i Duńczycy strzelili w tych eliminacjach więcej goli niż Polacy.

Reklama
Reklama

Wydarzeniem był debiut Matthew Casha, ale zawodnik Aston Villi wszedł na boisko z ławki. To dowód rozsądku. 24-latek jest podstawowym zawodnikiem klubu Premier League, ale pozycję w kadrze dopiero buduje. Nie dostanie za darmo abonamentu na grę, rok pracy Sousy z reprezentacją ustanowił na pozycjach określoną hierarchię.

„Brygada Karpacka”

Polacy niemal na pewno zajmą w grupie drugie miejsce (wystarczy, że Anglia nie przegra z San Marino), ale piłka pozostaje w grze, bo jedynie zwycięstwo zapewni nam rozstawienie w barażach. To oznacza nie tylko teoretycznie słabszego rywala w pierwszym spotkaniu (baraże będą dwustopniowe) , ale także przywilej gry na własnym boisku. Brak wygranej uzależni nas od wyników innych eliminacyjnych meczów.

Polacy, jako rozstawieni, mogliby rozpocząć baraże od domowego starcia z Turkami, Szkotami czy Finami. Decydujący mecz – jego gospodarza wyłoni losowanie – to już wyzwanie poważniejsze. Udział w przyszłorocznym mundialu weźmie tylko trzynaście reprezentacji z Europy. To oznacza, że wśród potencjalnych rywali są m.in. Szwajcarzy lub Włosi. Sousa przystąpi do sprawdzianu z zarządzania składem. Kamil Glik, Bartosz Bereszyński, Michał Helik, Mateusz Klich, Karol Świderski i Arkadiusz Milik dostali już w tych eliminacjach żółte kartki i kolejna oznaczałaby pauzę w barażach. Upomnienie w Andorze sprawiło, że z Węgrami nie zagra Grzegorz Krychowiak. Drużynę wzmocnią wracający po karencji Tymoteusz Puchacz i Jan Bednarek.

Glik na pewno obejrzy mecz z ławki. Na boisko nie wejdzie też Robert Lewandowski, który w ciągu ostatnich pięciu tygodni grał przez 849 minut.

– Selekcjoner wspólnie z zawodnikiem postanowili, że to dobry moment, aby odpoczął. Cel został zrealizowany, reprezentacja Polski zagra w barażach – mówi rzecznik prasowy Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Jakub Kwiatkowski.

Reklama
Reklama

Poniedziałkowy mecz obejrzy komplet widzów

Brak kapitana wpłynie na atak, ale Sousa na zasoby nie może narzekać, bo do jego dyspozycji pozostają Krzysztof Piątek, Świderski oraz Milik. Gra w reprezentacji miała pomóc temu ostatniemu w powrocie do formy po kontuzji, zapowiadał to sam Sousa. Na razie snajper Olympique Marsylia zrobił pierwszy krok, bo zagrał z Andorą i strzelił gola.

Poniedziałkowy mecz obejrzy komplet widzów. Węgrzy po zamieszkach, które wywołali podczas spotkania z Anglią w Londynie, dostali zakaz wyjazdowy i PZPN pulę biletów przeznaczoną na sektor dla fanów gości sprzedał polskim kibicom. To wcale nie oznacza, że przybyszów z zagranicy w Warszawie zabraknie.

Eliminacje MŚ
Grupa I - mecze rozegrane

Anglia – San Marino 5:0; Węgry – Pol- ska 3:3; Andora – Albania 0:1; Albania – Anglia 0:2; Polska – Andora 3:0; San Marino – Węgry 0:3; Anglia – Polska 2:1; Andora – Węgry 1:4; San Marino – Albania 0:2; Węgry – Anglia 0:4; Polska – Albania 4:1; Andora – San Marino 2:0; Anglia – Andora 4:0; Albania – Węgry 1:0; San Marino – Pol- ska 1:7; Polska – Anglia 1:1; Węgry – Andora 2:1; Albania – San Marino 5:0; Andora – Anglia 0:5; Polska – San Marino 5:0; Węgry – Albania 0:1; Anglia – Węgry 1:1; Albania – Polska 0:1; San Marino – Andora 0:3; Anglia – Albania 5:0; Andora – Polska 1:4; Węgry – San Marino 4:0

Przedstawiciele „Brygady Karpackiej”, czyli grupy faszystów i rasistów dopingujących węgierską reprezentację, zapowiedzieli wizytę w stolicy. – Niedługo ogłosimy miejsce oraz termin zbiórki. Chcemy pielęgnować naszą tysiącletnią tradycję przyjaźni bez względu na przeszkody – czytamy w mediach społecznościowych.

Obsesja premiera

Piłkarze z Węgier przyjechali do Polski osłabieni. Kontuzjowani są Laszlo Kleinheisler, Daniel Salloi, Bendeguz Bolla oraz Peter Gulacsi. Ten ostatni to bramkarz i kapitan drużyny. Zawodnik RB Lipsk miesiąc temu pomógł swojemu zespołowi zremisować z Anglikami (1:1), ale Węgrzy – choć w piątek pokonali San Marino (4:0) – nie mają już szans na udział w barażach.

Reklama
Reklama

Mecz, który miał być decydującym aktem walki o drugą lokatę, będzie dla gości kolejną odsłoną stypy. Premier Viktor Orbán wziął sobie przed laty do serca słowa swego idola Ferenca Puskasa („Małe pieniądze, mali piłkarze – duże pieniądze, duzi piłkarze”) i przekierował do krwiobiegu węgierskiej piłki setki milionów euro, ale wciąż nie może podnieść jej z kolan.

Premier Węgier Viktor Orbán i prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa na meczu Portugalia-Węgry

Premier Węgier Viktor Orbán i prezydent Portugalii Marcelo Rebelo de Sousa na meczu Portugalia-Węgry w czasie EURO 2016

Foto: PAP/ EPA/MIGUEL A. LOPES

Kiedy dekadę temu odzyskał władzę, zadbał o igrzyska. Sport nie dostał kroplówki, tylko paliwo rakietowe. Węgierskie firmy za sprawą odpisów podatkowych przekazały klubom ponad miliard euro. Pomogły też władze państwowe. Wyrosły stadiony, powstały akademie. Eksperci narzekają, że rząd inwestuje w sport więcej niż w ochronę zdrowia.

Pieniądze płyną też za granicę z dbałości o bazę wyborczą wśród węgierskiej diaspory. Miliony euro trafiły do Dunajskiej Stredy (Słowacja), Sepsi OSK (Rumunia), NK Nafta Lendava (Słowenia), TSC Backa Topola (Serbia) czy NK Osijek (Chorwacja). Orbán pielęgnuje wpływy wśród emigrantów, ale i zaprasza do siebie. 67-tysięczna Puskas Arena w Budapeszcie gościła Superpuchar Europy (2020) i cztery mecze Euro 2020.

Szefem tamtejszej federacji piłkarskiej jest Sandor Csanyi, czyli prezes największego krajowego banku OTP. Miliarder pociąga za sznurki nie tylko w kraju, rozgościł się również we władzach międzynarodowych. Jest członkiem Komitetu Wykonawczego Europejskiej Unii Pilkarskiej (UEFA) oraz wiceprezydentem Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej (FIFA).

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Péter Márki-Zay, kłopotliwy rywal dla węgierskiego premiera

Naczelny przykład bizantyjskiej polityki Orbána to czterotysięczna Pancho Arena, która ma dwa razy więcej miejsc na trybunach niż mieszkańców Felcsutu – rodzinnej miejscowości premiera. Stadion kosztował prawie 13 mln euro, a firmy, które go wzniosły, wygrywały później rządowe kontrakty na inwestycje.

Mecze Puskas Akademia FC, która w tym sezonie dotarła do drugiej rundy eliminacji Ligi Konferencji, ogląda średnio 1450 osób, ale to zazwyczaj widownia jakościowa. Szyku w loży honorowej zadają biznesmeni i ludzie władzy.

– Każdy, kto chce się zbliżyć do premiera, próbuje robić to poprzez futbol – wyjaśnia w rozmowie z „New York Timesem” analityk Political Capital Atilla Juhasz.

Piłkarską obsesję Orbána zdobią anegdoty. Zdarza mu się podobno oglądać sześć meczów dziennie, a jako premier na cel pierwszej zagranicznej podróży wziął Paryż, gdzie odbywał się akurat finał mundialu. Futbol przez lata zbliżał go do ludu. Grał amatorsko w niższych ligach, a niektórzy do dziś wspominają, jak po ostatnim gwizdku wkładał w chleb kiełbasę i pił piwo prosto z butelki.

Reklama
Reklama

Polityka jest dla Orbana boiskiem. Splot nepotyzmu i zauroczenia piłką to obraz ław rządowych. Przewodniczący Zgromadzenia Narodowego Laszlo Kover, prezydent Janos Ader i Orbán grali kiedyś w jednej drużynie. Przyszłość węgierskiej polityki wcale nie rodziła się w gmachu budapesztańskiego uniwersytetu, gdzie wszyscy studiowali prawo, tylko w szatni podczas piłkarskich piątków. Orbána do inwestycji w futbol skłania nie tylko miłość. – To dobra odpowiedź na nowoczesny model społeczeństwa – przekonuje.

Sport bywa w autokracjach sektorem strategicznym, to opium dla ludu. Nie zawsze skuteczne, skoro pomysł organizacji igrzysk w Budapeszcie przepadł, kiedy petycję przeciwko imprezie podpisało 266 tys. mieszkańców stolicy.

Piłkarze zawodzą

Dumą Węgier wciąż są pływacy, szermierze, kajakarze i waterpoliści. To dyscypliny, w których tamtejsi sportowcy zdobyli 14 z 20 medali podczas igrzysk w Tokio. Piłkarze ręczni Telekomu Veszprem w ośmiu ostatnich sezonach sześć razy awansowali do turnieju Final Four Ligi Mistrzów, zawodniczki Gyori Audi ETO KC trzy z czterech poprzednich edycji wygrały.

Piłkarze jednak zawodzą. Węgierskie kluby w ciągu ostatniej dekady tylko trzy razy dotarły do fazy grupowej Ligi Europy. Ferencvaros Budapeszt rok temu przedarł się wprawdzie do Ligi Mistrzów, ale na salonach był wobec bywalców ubogim krewnym, bo zdobył punkt w sześciu meczach. Reprezentacja grała na Euro 2016 oraz 2020 i nawet zbierała pochwały, ale awansu na mundial wyczekuje od 1986 roku.

– Mój dziadek zawsze powtarzał: „Kiedy widzisz dobry mecz, musisz słyszeć muzykę” – przekonywał kiedyś Orbán dziennikarzy „Guardiana”. Ostatnie występy reprezentacji muszą być dla jego uszu cierpieniem, skoro po dwóch porażkach z Albańczykami wszystko wskazuje na to, że podopieczni Marco Rossiego zakończą walkę o mundial na czwartym miejscu w grupie.

Reklama
Reklama

Orbán, który historię węgierskiej „Złotej Jedenastki” zna jedynie z lektur oraz opowieści, w ciągu dekady rządów nie zdołał nawiązać do czasów chwały i stworzyć na boisku takiej maszyny propagandy, jaką była w latach 50. drużyna prowadzona przez Gustava Sebesa, która sięgnęła po złoto olimpijskie (1952) oraz wicemistrzostwo świata (1954).

Może nie zdążyć. Nie brakuje sondaży, w których Fidesz przed wiosennymi wyborami parlamentarnymi przegrywa ze zjednoczoną opozycją, na czele której stoi burmistrz 44-tysięcznego Hodmezovasarhely Peter Marki-Zay. Orbán przez całe życie był napastnikiem, ale jego rząd – tak jak węgierski futbol – jest w defensywie. Oby mecz z Polakami nie poprawił mu humoru.

Piłka nożna
Czego Lech, Raków i Jagiellonia potrzebują do awansu w Lidze Konferencji?
Piłka nożna
Liga Konferencji. Z Armenii na tarczy, w Białymstoku bez kompleksów
Piłka nożna
Kibice Rayo Vallecano zaatakowani w Polsce. Co się stało na S8?
Piłka nożna
Mundial 2026 z obowiązkową przerwą na wodę i na reklamę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Hit w Madrycie dla Manchesteru City, Erling Haaland zatopił Real
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama