Dyskusje na temat przydatności Casha do polskiej kadry trwają od kilku miesięcy, ale w ostatnich dniach wydarzenia nabrały tempa. W piątek selekcjoner Paulo Sousa poleciał do Anglii, by go obejrzeć w meczu Premier League z Arsenalem, a w sobotę miał okazję z nim porozmawiać.
Cash wypadł na boisku mizernie – jak cały zespół (porażka 1:3). Miał problemy z upilnowaniem rywali, ograniczał się do obrony, a gdy już próbował konstruować akcje, wychodziło mu to z marnym skutkiem. Gdyby oceniać Casha tylko po tym występie, trzeba by przy jego nazwisku postawić znak zapytania.
Zawodnik Aston Villi nie pokazał niczego, co pozwalałoby wierzyć, że ma do zaoferowania więcej niż Tomasz Kędziora i Bartosz Bereszyński rywalizujący o miejsce na prawej stronie boiska po Łukaszu Piszczku, który zakończył karierę.
Interwencja prezesa
Nie oznacza to oczywiście, że jest piłkarzem słabym. Tacy w Premier League nie grają. A Cash wystąpił w tym sezonie we wszystkich dziewięciu meczach Aston Villi, strzelił nawet gola. W przegranym po rzutach karnych spotkaniu Pucharu Ligi z Chelsea miał asystę. Ustawiany był jako obrońca i wahadłowy, więc może być także alternatywą dla Kamila Jóźwiaka. Na początku tego sezonu dziennik „Telegraph" umieścił go w czołówce najlepszych bocznych obrońców.
To wszystko spowodowało, że Sousa postanowił przyjrzeć mu się z bliska. Cash podczas rozmowy z selekcjonerem prezentował się dużo lepiej niż na boisku. Zadeklarował chęć gry dla naszego kraju, a nowy prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej (PZPN) Cezary Kulesza miał podobno interweniować u prezydenta Andrzeja Dudy w sprawie przyspieszenia procedury przyznania mu paszportu.