Estadio da Luz już zawsze będzie dla Roberta Lewandowskiego stadionem, na którym spełnił swoje wielkie marzenie. W sierpniu ubiegłego roku wygrał tu Ligę Mistrzów. I choć nie strzelił w finale gola, mógł poczuć się człowiekiem spełnionym.
W środę do bramki trafił. I to nawet dwukrotnie, ale pierwszy gol został anulowany, bo polski as pomógł sobie ręką. Przy drugim podejściu wątpliwości już nie było. Lewandowski wepchnął piłkę do siatki po podaniu Leroya Sane. I było 3:0.
Sane został bohaterem Bayernu. Efektowną bramką z rzutu wolnego dał prowadzenie, a potem ustalił wynik. Z trenerem czy bez (przeziębiony Julian Nagelsmann musiał zostać w hotelu) maszyna z Monachium się nie zatrzymuje. Jej bilans to trzy zwycięstwa, trzy czyste konta i 12 strzelonych goli.
To brzmi jak żart, ale dopiero pierwszą bramkę i pierwsze punkty w trzeciej kolejce zdobyła Barcelona. Wygrana 1:0 z Dynamem Kijów Tomasza Kędziory nie rozwiała jednak obaw kibiców o przyszłość drużyny, bo Katalończycy zaprezentowali się słabo, a młodszych kolegów wyręczyć musiał 34-letni Gerard Pique.
Barca zachowała nadzieje na wyjście z grupy, ale nie pokazała niczego, co pozwalałoby ze spokojem czekać na niedzielne El Clasico.