Ale skłonić pana do zwierzeń się nie da...
Przecież rozmawiamy. Wie pan, wystąpienia publiczne to nie jest mój żywioł. Po wyborze na prezesa musiałem udzielić wielu wywiadów, bo szanuję pracę dziennikarzy. Ale nie mam najmniejszej potrzeby stawania przed kamerą, mikrofonem i pchania się na afisz. To kadra powinna być najważniejsza w mediach – nie prezes.
To w jaki sposób przekonał pan 93 delegatów na walny zjazd PZPN, żeby oddali głosy na pana?
Oni mnie znają. Wiedzieli, że w ciągu 11 lat prezesury w Jagiellonii z klubu lokalnego zrobiłem czołowy w kraju. Dawałem zawodników do reprezentacji, pracowałem w zarządzie i radzie nadzorczej Ekstraklasy SA oraz oczywiście w zarządzie PZPN. W dodatku dobrze mi się wiedzie w biznesie, który sam stworzyłem. Było bardzo dużo okazji do poznania mnie jako działacza, przedsiębiorcy, a przy tym wszystkim poznania, jakim jestem człowiekiem. Co ja będę dużo mówił, za mnie przemawia to, co zrobiłem i robię nadal. Delegatów to przekonało, dzięki czemu będziemy budować polską piłkę nadal, już wspólnie. Wiemy, co chcemy zrobić.
PZPN nie ma swojej siedziby, tylko wynajmuje powierzchnię, nie ma ośrodka treningowego dla reprezentacji, nie ma muzeum futbolu...
Być może wróci sprawa budowy siedziby, ale to tylko moja uwaga, niedyskutowana jeszcze z zarządem. PZPN jest właścicielem działki na Wilanowie. Pamiętam, że w czasach prezesury Grzegorza Laty krytykowano pomysł budowy siedziby w tym miejscu, ale sytuacja się zmieniła. Lada dzień zostanie otwarta południowa obwodnica Warszawy, więc trasę z Wilanowa na lotnisko będzie się pokonywało w kilkanaście minut. Jeśli będzie siedziba, to może powstanie i muzeum. Należałoby porozmawiać na ten temat z instytucjami publicznymi oraz UEFA, która pomaga finansowo w tego rodzaju inicjatywach federacji krajowych. Natomiast z ośrodkiem jest problem, bo najpierw należałoby kupić teren pod jego budowę. A to nie jest takie proste.