Nie ma nowych ognisk zarazy

Rozmowa z Adamem Gilarskim, przewodniczącym Wydziału Dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej

Publikacja: 01.03.2008 02:04

Adam Gilarski, przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN

Adam Gilarski, przewodniczący Wydziału Dyscypliny PZPN

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

RZ: Czy spotkał się pan już z prokuratorami z Wrocławia?

Adam Gilarski: Jeszcze nie, umówiliśmy się na spotkanie w przyszłym tygodniu. Będę rozmawiał z prokuratorami Robertem Tomankiewiczem i Krzysztofem Grzeszczakiem, którzy zajmują się korupcją w polskiej piłce.

Czego się pan spodziewa? Mogą panu przedstawić nowe dowody przeciw kolejnym klubom?

Nie wiem, ale nie mogę tego wykluczyć. Ale jeśli nawet tak się stanie, to raczej nie spowoduje kolejnego trzęsienia ziemi w rozgrywkach. Między datą otrzymania materiałów z prokuratury a decyzjami PZPN mija zazwyczaj około dwóch miesięcy. Szybciej się ich przeanalizować nie da. To by oznaczało, że rozgrywki ligowe, kończące się 10 maja, będą się toczyć normalnie. Kary wobec ewentualnych kolejnych klubów, na których ciążyć będą oskarżenia, orzekniemy już po zakończeniu sezonu. Wolałbym tego uniknąć, ale nie mogę wykluczyć, że ktoś następny zostanie zdegradowany. A ponieważ liczba ukaranych klubów wzrasta, nie wiem, czy nie słuszne byłoby rozważenie ograniczenia liczby drużyn w ekstraklasie do 14.

Czy taka sytuacja będzie trwać w nieskończoność? Jak długo jeszcze o liście drużyn w pierwszej lidze będzie decydować prokuratura, a nie sami zawodnicy?

Tego nie wiem, ale mam nadzieję, że sezon 2008 – 2009 będzie ostatnim sezonem karania klubów za korupcję, przynajmniej na jakiś czas. Dzięki skutecznej działalności prokuratury to zjawisko nie tylko zostało nazwane i opisane, ale nie widać jego nowych przykładów. Można powiedzieć, że nie ma nowych ognisk zarazy.

Pan w to wierzy?

Takie są fakty. To, co było do tej pory, miało charakter ciągłej, zorganizowanej działalności przestępczej. Żadne niedziele cudów, jakieś sporadyczne podejrzane mecze, tylko świadoma długofalowa działalność. Można było odnieść wrażenie, że przed rozpoczęciem sezonu siadano w klubach nad terminarzem i rozpatrywano możliwość kupienia lub sprzedania meczu. Myślę, że po tym, co się stało – szumie medialnym, konkretnych karach, z degradacją włącznie, patrzeniu na ręce, powszechnym potępieniu – powrót do takich praktyk będzie bardzo trudny. Niepokojące jest natomiast to, że w środowisku piłkarskim nadal nie ma woli dobrowolnego ujawniania takich praktyk.

Miał ją prezes Piotr Dziurowicz.

Ale nie wtedy, kiedy jego klub GKS Katowice zwyciężał, tylko kiedy groziło mu wykluczenie z rozgrywek. Zresztą to oczyściło atmosferę w Katowicach i klub się odrodził. Mam na myśli co innego. Jestem zaskoczony reakcją klubów ukaranych degradacją. Mimo ewidentnych dowodów korupcji Zagłębie Lubin i Widzew, a wcześniej Arka i Łęczna, nie tylko nie poczuwają się do winy, ale robią niepotrzebne demonstracje. Atak prezesa Roberta Pietryszyna, porównującego związkowych prawników do bandytów z nożem w ciemnej ulicy, był niedopuszczalny. Widzew także przyjął politykę medialnych ataków. Wszystko po to, żeby sprawić wrażenie niesprawiedliwości. Z winowajcy stać się ofiarą tego strasznego PZPN. Takie ważne zdanie znalazło się w orzeczeniu sądu powszechnego w tzw. sprawie Szczakowianki – winowajca nie może być ofiarą. PZPN wygrał ze Szczakowianką w pierwszej instancji.

Ale sytuacja związku rzeczywiście nie jest komfortowa. Z jednej strony jest atakowany w sprawach korupcji za chowanie głowy w piasek, a z drugiej – za karanie, zdaniem klubów – zbyt ostro. Czy bez pomocy prokuratury PZPN może zrobić cokolwiek w sprawie ścigania korupcji? Czy będziecie zawsze wykonawcą postanowień prokuratury?

Będziemy w dalszym ciągu korzystać z materiałów prokuratury, ale oby ich było jak najmniej. Związek nie ma instrumentów – ani swoich agentów, ani śledczych. Poza tym my nie kierujemy się prawem karnym, lecz regulacjami PZPN. Coś się jednak zmieni. W ramach Wydziału Dyscypliny powstanie grupa monitorująca zjawiska mogące wskazywać na korupcję. Choćby tzw. niedozwolony kontakt. Mieliśmy przykład takiej sytuacji kilka lat temu. Na podstawie zeznań świadków ustalono, że doszło do spotkania przedstawiciela Piasta Gliwice z sędzią i wręczenia 7 tysięcy złotych. Sędzia tego jednak nie potwierdził, materiał dowodowy był słaby, opieraliśmy się na domysłach i w efekcie ukaraliśmy Piasta dziesięcioma ujemnymi punktami. To wszystko robił PZPN swoimi siłami, ale to trochę za mało. Będziemy się jednak starali.

Słyszymy wciąż o karach dla klubów, a mniej o konkretnych osobach. Pewnie obydwaj znamy wielu, często bardzo sympatycznych, działaczy piłkarskich, za których uczciwość nie dalibyśmy sobie odciąć ręki. Pan ich nie skarze bez dowodów winy, a ja z tego samego powodu mam kłopot z napiętnowaniem ich w gazecie.

To jest jeden z punktów mojego planu. Chcę, żeby widać było, iż walka z korupcją jest walką z konkretnymi osobami, które tę korupcję tworzyły i rozwijały. Często osobami zasiedziałymi w futbolu, mającymi mocną pozycję jako działacze okręgowych związków, obserwatorzy, sędziowie, kierownicy drużyn. Problem polega na tym, że nie można człowieka skazać tylko za to, że latami funkcjonuje w skorumpowanym środowisku, bo sam może być uczciwy. Ukarać zgodnie z regulaminami związku można dopiero wtedy, kiedy ktoś zostanie poddany karze sądowej. Jestem za tym, żeby wobec takich ludzi stosować kary ostrzejsze niż wobec klubów. Kluby można zdegradować, nieuczciwym ludziom powinno się dawać zakaz działalności w sporcie.

Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety
Piłka nożna
Premier League. Wielki triumf Arsenalu, Manchester City powoli ustępuje z tronu
Piłka nożna
Najpierw męki, później zabawa. Barcelona wygrała, pomógł Robert Lewandowski
Piłka nożna
Drugi reprezentant Polski w Interze. Dlaczego Nicola Zalewski chce grać z Piotrem Zielińskim?