Każda była inna. Pierwsza po uderzeniu z dystansu lewą nogą, druga z kilku metrów prawą, trzecia po rajdzie przez pół boiska i lobie nad bramkarzem, czwarta też po rajdzie, ale skończonym strzałem z bliska, między nogami bramkarza. Łączyła te wszystkie sytuacje szybkość. Leo Messi biegał za szybko, strzelał za szybko i myślał za szybko dla rywali z Arsenalu. Nie potrafili go zatrzymać ani czysto, ani faulem. Nawet jeśli wybili piłkę, ona wracała pod jego nogi i padał kolejny cios. Po trzecim mieli dość.
Tydzień temu nie poddali się, mimo że przegrywali z Barceloną już 0:2. Nie stracili wiary, gdy kontuzje i kartki zabierały im kolejnych piłkarzy. Oni naprawdę przyjechali na Camp Nou po zwycięstwo, byli już o krok od niego, bo pierwsi strzelili wczoraj gola. Ale gdy Messi zaczął swoje tańce, ich wiara, upór i nawet ta bramka, strzelona przez Nicklasa Bendtnera, przestały mieć znaczenie.
[wyimek]Nikt przed Messim nie zdobył tak szybko hattricka w tak ważnym meczu Ligi Mistrzów[/wyimek]
Leo unieważnił je w 21 minut, podczas których 0:1 zamienił na 3:1. Zdarzały się już w Lidze Mistrzów szybciej zdobyte hattricki, ale tylko w rundzie grupowej. Messi zrobił to w ćwierćfinale, i to w chwili gdy jego zespół najbardziej potrzebował pomocy. Pierwszego gola zdobył dwie minuty po trafieniu Bendtnera. W pierwszej połowie był jedynym piłkarzem Barcelony, który strzelał na bramkę (aż sześć razy), „El Pais” napisał, że mistrzowie Hiszpanii byli tego wieczoru jeszcze bardziej niż zwykle Messi FC. Gdyby nie on, mogłoby być z obrońcą pucharu krucho, bo Arsenal zaczął mecz dużo lepiej niż pierwsze spotkanie i miał szanse na kolejne bramki.
W meczu w Londynie Messi był w cieniu Zlatana Ibrahimovicia, strzelca obu goli. Wczoraj zamienił Camp Nou w swoje podwórko z łatwością rzadko oglądaną w meczu o wysoką stawkę. Mały Argentyńczyk jeszcze nigdy nie powiedział nic interesującego i pewnie nigdy nie powie, nie będzie też w dającej się przewidzieć przyszłości kapitanem żadnej drużyny, bo się do tego nie nadaje, poza boiskiem, kiedy może, ucieka w kąt. Ale gdy ma piłkę, gra na swoich zasadach. Nawet grawitacja jakoś inaczej się z nim obchodzi niż z innymi, były wczoraj sytuacje, gdy zdawało się, że on musi się przewrócić, a biegł dalej.