Wojna na paragrafy

Piłkarze nauczyli się korzystać ze swoich praw. Kluby muszą być ostrożne przy podpisywaniu umów

Publikacja: 13.01.2013 15:00

Paweł Wszołek nie chciał odejść do Hannoveru, bo latem na transferze może zarobić więcej

Paweł Wszołek nie chciał odejść do Hannoveru, bo latem na transferze może zarobić więcej

Foto: EAST NEWS

Sprawne poruszanie się w obecnych przepisach to wyższa szkoła jazdy. Od kiedy w 1995 roku przeciętny zawodnik Jean-Marc Bosman udowodnił, że piłkarz jest normalnym pracownikiem i obowiązują go te same przepisy co spawacza w stoczni, futbolowy świat zaczął upominać się o swoje.

Zanim, po pięciu latach procesu, Bosman wygrał przed sądem swój spór ze Standardem Liege, piłkarz traktowany był przez klub jak niewolnik i nie mógł opuścić drużyny bez sumy odstępnego nawet wówczas, gdy wygasł mu kontrakt. Bosman przeniesiony został do rezerw, obniżono mu zarobki, a kiedy chciał odejść do Dunkierki, Standard zażądał dość wysokiej kwoty za transfer.

Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że w myśl zasady wolnego przepływu osób, każdy może decydować o swoim losie po wypełnieniu kontraktu. Wtedy też zdjęto limity dla obcokrajowców z paszportami krajów Unii Europejskiej. Piłka nożna weszła w inny wymiar. Gdyby nie Bosman, w angielskiej Premiership być może nadal kopaliby piłkę miejscowi gracze – byle dalej i byle szybciej.

W czasach kryzysu transfery za gotówkę interesują tylko bogaczy. Reszta kombinuje, sprawdza ważność umów i paragrafów, o które menedżerowie zadbali przy ich podpisywaniu.

– Transfery bezgotówkowe to ściema. Nawet jeśli nie ma kwoty transferowej, to trzeba zawodnikowi zapłacić za podpis pod umową, opłacić agenta, zwrócić koszty szkolenia i nagle okazuje się, że to kilkaset tysięcy złotych. Wielu zawodników nie dostaje pensji w swoim klubie, ale okazuje się, że zmienią klub za darmo tylko wtedy, jeśli nowy pracodawca weźmie na siebie wypłacenie im zaległych wynagrodzeń – mówił „Rz" Bogusław Leśnodorski, nowy prezes Legii Warszawa.

Podpis pod umową to często pieniądze porównywalne z kwotą, jaką klub musiałby zapłacić poprzedniemu pracodawcy. Wczoraj Legia Warszawa pozyskała z Polonii Warszawa Tomasza Brzyskiego, godząc się na wypłacenie mu zaległych pensji, których nie otrzymał od poprzedniego pracodawcy.

Polonia ostatnio jest kopalnią wiedzy o kontraktach. Paweł Wszołek otrzymał propozycję przejścia do Hannoveru, klub mógł zarobić półtora miliona euro. Piłkarz nie zgodził się na transfer, mimo że namawiał go do tego menedżer, właściciele Polonii i koledzy z drużyny, którzy otrzymaliby zaległe pensje. Wszołek zapowiedział, że ciekawszą ofertę ma przygotowaną na lato, kiedy zapewne będzie chciał skorzystać z tzw. prawa Webstera.

Pozwala ono piłkarzowi jednostronnie wypowiedzieć umowę klubowi po upływie okresu ochronnego. Jeśli zawodnik podpisze kontrakt na minimum cztery i pół roku, po trzech latach może odejść do innego klubu. Klub ten musi zapłacić poprzedniemu pracodawcy odszkodowanie w wysokości zarobków, jakie piłkarz otrzymałby do końca obowiązywania umowy.

Są jeszcze dwa inne warunki skorzystania z prawa Webstera: nowy klub musi być z innego kraju niż dotychczasowy, a piłkarz ma obowiązek poinformować pracodawcę o swoich planach do 15 dni po rozegraniu ostatniego meczu w sezonie. Okres ochronny zmniejsza się do dwóch sezonów, jeśli zawodnik ma ukończone 28 lat.

Łukaszowi Teodorczykowi umowa z Polonią wygasa w czerwcu. Piłkarz nie przedłużył kontraktu, a od 1 stycznia może rozmawiać z nowymi klubami bez zgody obecnego pracodawcy. Ireneusz Król straszy go odesłaniem do zespołu Młodej Ekstraklasy, za karę, bo nie pozwoli zarobić Polonii na transferze. To, co dostałby klub, piłkarz może wziąć dla siebie, wybierając spośród ofert, które dostanie.

– W umowach zawarte są też często klauzule odstępnego. Piłkarz prosi o taki zapis, kiedy wierzy w możliwość szybkiego rozwoju. Ma wtedy pewność, że kiedy zgłosi się klub z zagranicy, nie usłyszy zaporowej ceny, ale przewidzianą w kontrakcie. Zawarcie klauzuli odstępnego najczęściej wiąże się z obniżką pensji. Bez klauzuli zarabiasz 50 tysięcy miesięcznie, z klauzulą – 40 – mówi Rafał Ulatowski, były trener Zagłębia, Cracovii i Lechii.

Klauzulę odstępnego miał Demba Ba – napastnik Newcastle United, który za 7 milionów funtów trafił do Chelsea. Jego wartość rynkowa jest kilka razy wyższa. Szymon Pawłowski w Zagłębiu Lubin gra mimo ciekawych ofert, bo nie ma klauzuli odstępnego i jego klub domaga się za lidera drużyny bardzo dużej kwoty.

Pamiętać o swoich interesach nauczyły się też kluby. Większość zawodników ma kontraktowy zakaz jeżdżenia na nartach lub motocyklach. Nawet jeśli nie bezwzględny, to w przypadku odniesienia kontuzji na stoku umowa jest automatycznie zrywana. W ubiegłym roku Bartłomiej Grzelak podpisał umowę z Górnikiem Zabrze. Jeden z jej podpunktów zapewniał klubowi możliwość zerwania kontraktu, jeśli zawodnik po raz kolejny leczyłby jakiś uraz. Grzelak kontuzji doznał już na pierwszym treningu i w Górniku nie zagrał nawet minuty.

Czasami kluby zgadzają się na transfer swojego zawodnika za mniejsze pieniądze, negocjując w umowie z nowym pracodawcą piłkarza, że w przypadku kolejnego transferu procent od zapłaconej kwoty wpłynie na jego konto. Rozwój Katowice na przejściu Arkadiusza Milika z Górnika do Bayeru Leverkusen zarobił w ten sposób 2 miliony złotych.

Pieniądze, jakimi obraca się na rynku piłkarskim, nie są mniejsze niż przed kryzysem, trwa jedynie wojna na paragrafy. Kto był sprytniejszy przy podpisywaniu umów – wygrywa.

Piłka nożna
Chorzów czy Warszawa. Nadal nie wiadomo, który stadion będzie domem kadry
Piłka nożna
Abdukodir Chusanow - pierwszy piłkarz z Uzbekistanu w Premier League
Piłka nożna
Kadra przeprowadza się do Chorzowa. Dlaczego polscy piłkarze nie zagrają już na PGE Narodowym?
Piłka nożna
Czerwona kartka Wojciecha Szczęsnego. Kto będzie bronił w Barcelonie?
Piłka nożna
Szybcy i wściekli. Barcelona rozbiła Real i ma Superpuchar Hiszpanii, Wojciech Szczęsny z czerwoną kartką