Liverpool kocha horrory

Z dwunastu drużyn, które dzisiaj zagrają, awansu do kolejnej fazy pewna jest tylko Chelsea Londyn. Nie liczy się jedynie Valencia, a reszta ciągle ma nadzieje na wyjście z grupy

Aktualizacja: 11.12.2007 00:09 Publikacja: 11.12.2007 00:08

Liverpool kocha horrory

Foto: Reuters

Gdyby pięć minut po ostatnim gwizdku przegranego meczu z Marsylią na Anfield ktoś powiedział mi, że w ostatnim meczu ciągle będziemy walczyć o awans, ze złości odgryzłbym mu rękę. Nie wierzyłem w to, ale teraz jesteśmy jednak inną drużyną, pewną swoich umiejętności – powiedział kapitan Liverpoolu Steven Gerrard przed wylotem do Francji.

Liverpool po fatalnym początku rozgrywek, kiedy po trzech meczach miał tylko jeden punkt wywalczony w Porto, a przegrał i z Beskitasem, i z Olympique, podniósł się z kolan. Po dwóch zwycięstwach w spotkaniach rewanżowych, dziś w Marsylii może znów dokonać pozornie niemożliwego.Piłkarze z Anfield kochają takie sytuacje. W 2005 roku przegrywali w finale z Milanem 0:3 do przerwy. Wygrali po karnych. Wcześniej, by awansować do 1/8 finału, musieli strzelić trzy gole Olympiakosowi Pireus. Do przerwy przegrywali 0:1, wygrali 3:1, a ostatnią bramkę Gerrard strzelił w 86. minucie.

Nie wiadomo, kto przyjezdnych z Liverpoolu boi się bardziej – piłkarze Marsylii przeciwników z boiska, czy policja kibiców. Brytyjskie władze ostrzegają, że nie są w stanie pomóc w identyfikacji kibiców wybierających się na spotkanie. Zazwyczaj dysponują pełnymi danymi, od nazwisk po numery rejestracyjne samochodów. Tym razem wiedzą tylko o dwóch czarterach, którymi przyleci 500 fanów. Oficjalnie sprzedano kibicom gości 2800 biletów.

Anglików może być jednak na stadionie znacznie więcej. Dziennikowi „L’Equipe” udało się ustalić, że kibice z Liverpoolu wyprodukowali ponad tysiąc znaczników, w jakich po Stade Velodrome poruszają się porządkowi. „Szykuje się gigantyczny chaos” – ostrzega dziennik, choć pewnie po jego informacjach również ochroniarze będą sprawdzani przy wejściu, by odróżnić fałszywych od prawdziwych.

W ostatniej ligowej kolejce Liverpool nieoczekiwanie przegrał z Reading 1:3. To była jego pierwsza porażka w tym sezonie Premiership. Chociaż Rafael Benitez ostatnio przestał otwarcie krytykować amerykańskich właścicieli klubu, żałujących mu pieniędzy na transfery, po porażce w Marsylii może znaleźć się w opałach. Gospodarze będą bardzo zdeterminowani. Olympique w ostatniej kolejce Ligue 1 pokonał na własnym stadionie AS Monaco 2:0, jednak 13. miejsce po 17 meczach i zaledwie 21 punktów to nie jest bilans, za który trenera Erica Geretsa właściciele klubu głaszczą po głowie.

Reklama
Reklama

Liverpool dwoma zwycięstwami w rundzie rewanżowej poprawił swoją sytuację na tyle, że może wyjść z grupy nawet jeśli w Marsylii tylko zremisuje. Aby taki rezultat wystarczył, potrzebne jest jednak zwycięstwo Besiktasu w Porto. Trudno, żeby Anglicy wierzyli w możliwości Turków, skoro pokonali ich na własnym boisku aż 8:0. W Porto znów zapewne zagra Przemysław Kaźmierczak, który miał piękną asystę w meczu poprzedniej kolejki z Liverpoolem.

Przed ostatnią kolejką równie zagmatwana sytuacja jest w grupie C. Będący na pierwszym miejscu Real Madryt zagra z ostatnim w grupie Lazio Rzym, ale oba kluby dzielą tylko trzy punkty i jeśli Włosi wygrają na Santiago Bernabeu różnicą dwóch goli, awansują. Dla Lazio wycieczka do Madrytu po zwycięstwo to raczej misja niemożliwa. Real w tych rozgrywkach z 24 meczów na własnym stadionie przegrał tylko jeden, a od 1996 roku nie zdarzyło się, by nie wyszedł z grupy.

Do awansu Lazio może wystarczyć nawet skromne 1:0, jednak wtedy włoska drużyna musiałaby liczyć na to, że Werder Brema nie pokona Olympiakosu Pireus w drugim meczu tej grupy. Niemcy oczywiście będą chcieli wygrać, bo tylko trzy punkty zapewnią im awans do kolejnej fazy rozgrywek, jednak Grecy, rozgrywający setny mecz w europejskich pucharach, liczą, że los nie będzie tak złośliwy. Olympiakos nie wyszedł z grupy od 1998 roku, bo nie potrafił wygrać żadnego meczu na wyjeździe. Teraz wygrał już dwa, za to zapomniał, jak się zwycięża u siebie. Michał Żewłakow w tym sezonie, jeśli tylko jest zdrowy, ma miejsce w składzie Olympiakosu i tak powinno być dziś wieczorem.

Grupa D rozgrywki zakończyła w poprzednim tygodniu: awans zapewniły sobie Milan i Celitc, Benfica grać będzie w Pucharze UEFA, odpadł Szachtar Donieck. Pewna awansu z grupy B może być tylko Chelsea Londyn, która po raz piąty w ostatnich sześciu latach kończy tę fazę rozgrywek na pierwszym miejscu. Piłkarze Avrama Granta zagrają z Valencią, ciągle liczącą na grę w Pucharze UEFA. Hiszpanie to jedno z największych rozczarowań tego sezonu. Skłóconych zawodników nie pogodził nowy trener Ronald Koeman, który na pokaz zabrał do Londynu trzech zawodników z drużyny B, a po raz kolejny zostawił poza kadrą niemieckiego bramkarza Timo Hildebrandta. W Gelsenkirchen Schalke zagra z Rosenborgiem o drugie miejsce. Norwegom wystarcza remis.

Tabela:

1. Porto 5 8 6-7

Reklama
Reklama

2. Marsylia 5 7 6-5

3. Liverpool 5 7 14-5

4. Besiktas 5 6 4-13

Tabela:

1. Chelsea 5 11 9-2

2. Rosenborg 5 7 5-7

Reklama
Reklama

3. Schalke 5 5 2-3

4. Valencia 5 4 2-6

Tabela: 1. Real 5 8 10-8

2. Olympiakos 5 8 8-7

3. Werder 5 6 8-10

Reklama
Reklama

4. Lazio 5 5 7-8

JUTRO GRAJĄ GRUPA E: Rangers - Lyon, Barcelona - Stuttgart; GRUPA F: Roma - Manchester United, Sporting - Dynamo; GRUPA G: PSV - Inter, Fenerbahce - CSKA; GRUPA H: Arsenal - Steaua, Slavia - Sevilla

Gdyby pięć minut po ostatnim gwizdku przegranego meczu z Marsylią na Anfield ktoś powiedział mi, że w ostatnim meczu ciągle będziemy walczyć o awans, ze złości odgryzłbym mu rękę. Nie wierzyłem w to, ale teraz jesteśmy jednak inną drużyną, pewną swoich umiejętności – powiedział kapitan Liverpoolu Steven Gerrard przed wylotem do Francji.

Liverpool po fatalnym początku rozgrywek, kiedy po trzech meczach miał tylko jeden punkt wywalczony w Porto, a przegrał i z Beskitasem, i z Olympique, podniósł się z kolan. Po dwóch zwycięstwach w spotkaniach rewanżowych, dziś w Marsylii może znów dokonać pozornie niemożliwego.Piłkarze z Anfield kochają takie sytuacje. W 2005 roku przegrywali w finale z Milanem 0:3 do przerwy. Wygrali po karnych. Wcześniej, by awansować do 1/8 finału, musieli strzelić trzy gole Olympiakosowi Pireus. Do przerwy przegrywali 0:1, wygrali 3:1, a ostatnią bramkę Gerrard strzelił w 86. minucie.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Piłka nożna
Koniec marzeń polskich piłkarek. Debiutantki żegnają się z mistrzostwami Europy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama