Reklama
Rozwiń

Michał Żewłakow: Sprawy ważne i ważniejsze

- Na co dzień zarabiamy pieniądze w klubach, ale nie myślimy tylko o nich - mówi Michał Żewłakow, obrońca reprezentacji Polski i Olympiakosu Pireus, w rozmowie z "Rzeczpospolitą"

Aktualizacja: 05.02.2008 02:41 Publikacja: 04.02.2008 17:51

Michał Żewłakow: Sprawy ważne i ważniejsze

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Czy widział pan mecz Polski z Finlandią?

Michał Żewłakow: Niestety, nie. Siedziałem wtedy w samolocie, lecącym z moją drużyną na mecz w Salonikach. Ale wynik znam. Chłopcy zrobili to, czego my nie potrafiliśmy. My Finlandii w eliminacjach nie pokonaliśmy, a im się udało.

Ale to była zupełnie inna drużyna fińska.

Polska też. Tym bardziej chłopakom się chwali, że wygrali. Myślę, że najwięcej pożytku z takiego meczu miał trener Leo Beenhakker. Już wie kto się może przebić z tej grupy, którą miał w grudniu w Turcji i teraz na Cyprze, a kto raczej nie.

Niektórzy zawodnicy spośród tych, którzy ćwiczyli przez ostatni tydzień i zostali na spotkanie z Czechami nie znają wszystkich kolegów, przyjeżdżających teraz. A pan zna swoich młodszych k

To nie jest tak najgorzej. Nie znam tylko Lisowskiego. Z trzema pozostałymi spotykałem się już w kadrze.

A kto grał w obronie przeciwko Finlandii?

W wyjściowym składzie Marcin Kuś z prawej strony, Tomasz Lisowski z lewej, a na środku Adam Kokoszka z Jakubem Wawrzyniakiem.

W dalszym ciągu deklaruje pan gotowość gry na każdej pozycji w obronie?

Grać mogę na każdej, ale prawdę mówiąc, w miarę upływu lat i wraz ze zdobywanym doświadczeniem najbardziej odpowiada mi rola środkowego obrońcy. Z tej pozycji można trochę porządzić. Ale oczywiście zagram wszędzie tam, gdzie mnie postawi trener.

Tak samo mówi kilku innych pańskich kolegów, którzy nie są przypisani do jednej pozycji. To taka galanteria wobec trenera?

Nie wydaje mi się. Po prostu każdy chce być członkiem tej reprezentacji. Zwłaszcza teraz, kiedy osiągnęliśmy sukces i mamy szansę na jeszcze lepszy wynik na mistrzostwach Europy. Proszę zwrócić uwagę jakie decyzje podjęli koledzy, którzy zmienili teraz kluby. Właściwie każdy przeniósł się z lepszego do słabszego. Świadomie pogarszają sobie warunki, żeby tylko znowu grać co tydzień, bo tylko to daje im nadzieje na to, że Beenhakker ich dostrzeże. I nie ma w ich decyzjach niczego złego. Coś takiego świadczy o poważnym podejściu do reprezentacji. Na co dzień zarabiamy pieniądze w klubach, ale nie myślimy tylko o nich. Są sprawy ważniejsze.

I kiedy spotykacie się raz na kilka tygodni, to rozmawiacie o klubach, czy o tym, co was czeka w czerwcu?

O jednym i o drugim. Ale wracamy na zgrupowanie z przyjemnością. Tworzymy zgraną grupę, mamy na ogól tych samych partnerów w pokojach. Ja zajmuję zawsze pokój z Arturem Borucem, z którym nigdy nie jest nudno. Takie zgrupowanie jak to na Cyprze powinno być też przyjemne z tego powodu, że kończy je mecz towarzyski, a nie o punkty. Nie będzie atmosfery napięcia i nerwowości. Podzielimy się wrażeniami z naszych klubów i na pewno będziemy się nawzajem dopingować. Dobrze było zacząć rok od zwycięstwa.

Ale spotykacie się z Czechami, a nie każdy z was jest w formie. Pan gra, wielu kolegów jeszcze nie lub nie ma miejsca w swoich drużynach klubowych.

Nie przesadzajmy z tym. Tak zawsze było. Zawsze w kadrze byli zawodnicy, którzy grali lub nie i jakoś dawaliśmy sobie radę. Reprezentacja dla zawodowców jest wystarczającą mobilizacją. Na pewno niektórzy są bliżej kadry na Euro, niektórzy dalej, ale sądzę, że selekcja będzie trwała do ostatniego i kolejne mecze dostarczą trenerowi więcej wiedzy. Może ktoś pojawi się w ostatniej chwili? Nigdy nie wiadomo. Proszę sobie przypomnieć przypadek Bartosza Bosackiego. Początkowo w ogóle nie znalazł się w kadrze na mundial, a w końcu to on strzelił dla Polski jedyne bramki.

To dobrze, że gramy z Czechami, z którymi spotkamy się jesienią w eliminacjach do mistrzostw świata?

Przynajmniej będziemy o nich wiedzieli coś więcej. Oni o nas wprawdzie też, ale może dzięki takiej wiedzy z obydwu stron będzie mniej nerwowości. Czesi powinni być dla nas wskazówką jak się promuje futbol. Teraz oni są znani w całej Europie, ale przecież widoczny eksport piłkarzy z Czech zaczął się dopiero po roku 1996, kiedy zdobyli wicemistrzostwo Europy. Od tamtej pory stali się znani i modni. Z tego wzięły się kariery Pavla Nedveda, Tomasa Rosickiego czy Jana Kollera, a potem Petra Cecha i wielu innych. Rozgrywając mecze w całej Europie widzę jak bardzo zwiększyło się zainteresowanie Polakami. Dwa udziały w mundialach z rzędu, teraz awans do Euro dają Europie sygnał, że w Polsce są dobrzy piłkarze.

Ale grają w przeciętnych zagranicznych klubach. Maciej Żurawski sam się zdegradował. Myśli pan, że dokonał właściwego wyboru?

Larissa jest w lidze greckiej bardzo dobrym średniakiem. Z nami zremisowała w tym sezonie 0:0. Oni co roku dokonują jakiegoś głośnego transferu i tym razem postawili na Maćka. Znam wszystkich napastników ligi greckiej i myślę, że Maciek będzie jednym z najlepszych. Larissa gra dwoma albo nawet trzema napastnikami, więc powinien mieć pole do popisu. Na początku na pewno nie będzie miał problemów z miejscem w składzie, ale żeby tę pozycję utrzymać musi szybko zacząć zdobywać bramki. Grecy są bardzo mili, ale niecierpliwi.

Czy widział pan mecz Polski z Finlandią?

Michał Żewłakow: Niestety, nie. Siedziałem wtedy w samolocie, lecącym z moją drużyną na mecz w Salonikach. Ale wynik znam. Chłopcy zrobili to, czego my nie potrafiliśmy. My Finlandii w eliminacjach nie pokonaliśmy, a im się udało.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku