„Szczęśliwe zwycięstwo. Jeszcze wiele pracy przed Loewem” – komentuje „Die Welt”, a „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisze o „wyraźnej wygranej po słabej grze”. Trzy bramki strzelone przez Niemców po przerwie to za mało, by zapomnieć o wcześniejszych kłopotach.
W pierwszej połowie na wiedeńskim stadionie im. Ernsta Happela wszystko było inaczej, niż się spodziewano. Niemcy grali chaotycznie w ataku, bezładnie w obronie, a do tego bez zaangażowania, co wytknął im po meczu trener Joachim Loew.
Austriacy, uważani za najsłabszą drużynę mistrzostw Europy, przed przerwą mogli pokonać Jensa Lehmanna kilka razy. Atakowali szybko, z rozmachem. Po lewej stronie obrony Loew wystawił debiutanta Heiko Westermanna, który gubił się co chwila.
Jensowi Lehmannowi też zdarzały się niepewne interwencje i wydawało się, że Austriacy muszą za którąś próbą strzelić gola. Byli jednak bardzo nieskuteczni. Roland Linz zamiast do opuszczonej przez Lehmanna bramki trafił w Pera Mertesackera, Martin Harnik w poprzeczkę, Christian Fuchs w wyciągniętą w rozpaczliwej interwencji stopę niemieckiego bramkarza.Drugą połowę też lepiej zaczęli Austriacy, ale walczyli z Niemcami tylko do pierwszej bramki. Przypadkowej, bo piłka wybita przez jednego z austriackich obrońców niespodziewanie spadła pod nogi Thomasa Hitzlspergera, a ten uderzył lekko, ale dokładnie. Piłka wpadła do bramki między słupkiem a rękawicami rzucającego się Aleksa Manningera.
Od tej chwili Niemcom było już łatwiej. Dziesięć minut później dobre podanie Michaela Ballacka wykorzystał Miroslav Klose, trzeciego gola zdobył głową Mario Gomez, który tym meczem miał przekonać Loewa, że to on powinien grać w ataku w parze z Klosem, a nie Kevin Kuranyi. Nie miał trudnego zadania, bo Kuranyi zagrał bardzo przeciętnie. Podobnie jak większość jego kolegów.