To ostatni tegoroczny występ reprezentacji Polski. Trudno się spodziewać, że ta historia będzie miała happy end. Do meczu z Portugalią drużyna Jerzego Brzęczka przystąpi rozbita i osłabiona.
Przede wszystkim zabraknie Roberta Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji i najlepszy strzelec w jej historii jeszcze przed spotkaniem towarzyskim z Czechami (0:1 w Gdańsku) narzekał na ból w kolanie. Nie wiedzieć dlaczego zadecydowano jednak, że wystąpi w sparingu, zamiast oszczędzać go na spotkanie o punkty, które decydować będzie o miejscu biało-czerwonych w pierwszym koszyku przed grudniowym losowaniem eliminacji Euro.
Napastnik Bayernu nie strzelił gola w kadrze od 642 minut – 21 minut brakuje mu do wyrównania swojej najgorszej serii w reprezentacji. Jak ma jednak zdobywać gole, skoro w taktyce Brzęczka nie dostaje podań w polu karnym?
W meczu z Czechami sześć razy dotykał piłki na polu karnym rywala, co jest wynikiem przyzwoitym, ale dwa razy było to na skraju szesnastki i jedyne, co w tych sytuacjach mógł zrobić, to podać. Innym razem dośrodkowanie było tak złe, że fakt, iż Lewandowski dotknął tej piłki, tylko zaciemnia obraz i jest wodą na młyn dla tych, którzy twierdzą, że statystki ostatnimi czasy zbyt wiele znaczą w futbolu.
Sześć razy to i tak najlepszy wynik za kadencji Brzęczka – w meczu z Włochami w Chorzowie Lewandowski tylko raz miał piłkę w polu karnym rywala, a kilka dni wcześniej w spotkaniu z Portugalią ani razu! Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że w pierwszym meczu Brzęczka (z Włochami w Bolonii) cztery razy dotykał piłki w szesnastce przeciwników i zaliczył asystę przy trafieniu Piotra Zielińskiego. Dla porównania – w meczu Bayernu z AEK w Lidze Mistrzów Lewandowski 12 razy dotykał piłki w polu karnym.