Umiem wyciągać wnioski

Jacek Bąk dla „Rzeczpospolitej” o swoim szczęściu, marzeniach na zakończenie kariery i radzeniu sobie ze stresem.

Publikacja: 26.03.2008 16:57

Jacek Bąk

Jacek Bąk

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Nowaczyk

W poniedziałek skończył pan 35 lat. Czego życzyli panu koledzy z reprezentacji?

Jacek Bąk:

Zdrowia. Żartowali, że wyglądam już na 40 lat i skoro dalej gram w piłkę, to będę go dużo potrzebował. Rzeczywiście - jeśli pograłbym w reprezentacji jeszcze trochę, to doczekałbym się zawodników, których mógłbym być ojcem. Ale zostanę tylko pod warunkiem, że zdobędziemy mistrzostwo Europy. Ostatnio powiedziałem, że ze złotym medalem mógłbym grać w kadrze kolejne dwa lata, ale przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że mógłbym nawet pięć.

Zaczęły się przygotowania do trzeciego w pana karierze wielkiego turnieju. Widzi pan jakieś różnice w porównaniu z latami 2002 i 2006?

W Korei i Niemczech nie wyszliśmy z grupy, rozczarowaliśmy kibiców, ale też siebie. Teraz jest inny trener, kilku nowych zawodników, a przede wszystkim większa wiara. Dziś hasło: „możemy powalczyć z najlepszymi” nie musi oznaczać porażki 0:1, ale że stać nas na zwycięstwo. Pokonanie takich drużyn, jak Portugalia czy ostatnio Czechy znacznie poprawia nastroje. Myślę, że doczekaliśmy się dobrej drużyny i jeśli podstawowym zawodnikom nie przytrafią się kontuzje, mamy szansę na wyjście z grupy na mistrzostwach Europy. Większość piłkarzy jest w wieku, w którym nie wypada unikać odpowiedzialności za całą drużynę. Na pewno poczujemy dreszczyk emocji podczas hymnu przed meczem z Niemcami, ale jestem przekonany, że ze stresem sobie poradzimy.

A nie boi się pan o młodych zawodników?

Spodziewam się, że Leo Beenhakker zabierze na turniej grupę młodych, perspektywicznych graczy - może nawet bardziej z myślą o kolejnych eliminacjach, ale jednocześnie takich, którzy mogą wejść na boisko także podczas Euro i nie będą odstawać poziomem. Mamy zdolną młodzież, z niektórych zawodników mogą być w przyszłości świetni piłkarze. Odnoszę wrażenie, że oni jednak trochę boją się podejść i zapytać mnie, jak radzić sobie ze stresem, jak wygląda wielki turniej, dlatego sam robię pierwszy krok. Pamiętam, jak przyjeżdżałem na zgrupowanie, kiedy w drużynie byli Ziober, Kosecki, Warzycha czy Wandzik i bałem się nawet otworzyć usta. Teraz staram się by młodzi zrozumieli, że jedziemy na tym samym wózku.

Radosław Matusiak radzi młodym zawodnikom jak najszybciej wyjeżdżać za granicę. Zgadza się pan z tą opinią?

Liga polska nie jest zła, jednak w ostatnich latach nie mieliśmy zawodnika, który wyjechałby do wielkiego klubu i zrobił tam karierę. Odchodząc za granicę w wieku 18-20 lat, sprawiasz, że traktują cię tam jak swojego. Masz szansę wszystkiego się jeszcze nauczyć i drzwi do kariery stoją otworem. Trzeba być dobrym piłkarzem, mieć talent, ale także i szczęście. Ja miałem, trafiłem we Francji na dobrych trenerów, przy których się rozwijałem i wiem, że gdybym mógł jeszcze raz pokierować swoją zawodową drogą, niczego bym nie zmienił. Przez 11 lat grałem w silnej lidze, zawsze walcząc o puchary, jako zawodnik pierwszego składu. Czasami tylko żałuję, że mimo ofert, nie spróbowałem swoich sił we Włoszech czy Anglii.

Spróbował pan za to sił w lidze katarskiej. Wszyscy myśleli, że to już piłkarska emerytura Jacka Bąka.

No to byli w błędzie. Po pierwszym tygodniu treningów w Al-Ryyan wiedziałem, że wymagać tam będą ode mnie więcej niż we Francji. Emile Mpenza czy Sonny Anderson nie strzelali goli w dwóch meczach i siadali na ławce rezerwowych, a jak traciliśmy za dużo bramek, po uszach obrywali obrońcy. Musiałem się nieźle napocić, żeby utrzymać się tam dwa lata. Prawdę mówiąc, nie znam innego obrońcy z Europy, który tyle by tam wytrzymał.

Teraz gra pan w lidze austriackiej, gdzie raczej brakuje drużyn grających ofensywny futbol.

To spokojny kraj, gdzie sportem numer jeden jest narciarstwo, a piłka nożna nie cieszy się wielką popularnością. Znany i kochany jest Rapid Wiedeń, a na mecze innych drużyn przychodzi dużo mniej kibiców. I tak więcej niż w Katarze, gdzie na jednym z ligowych spotkań naliczyłem 14 kamer i 35 fanów - ale jednak nie ma takiego żywiołu jak we Francji czy Hiszpanii.

Gdyby nie to, że jest pan powoływany przez Beenhakkera, szybciej zakończyłby pan karierę?

To na pewno daje dodatkową motywację i poczucie, że jest się dobrym piłkarzem. Mam taki charakter, że potrafię poradzić sobie z chwilowymi niepowodzeniami, umiem z nich wyciągnąć wnioski i nawet po wpadkach, nie wyobrażałem sobie, że zrezygnuję z reprezentacji. Choć nigdy nie myślałem, że zagram w kadrze tyle meczów. Ten z USA jest moim 92 występem.

Oliver Kahn zapowiedział, że zabije kolegów z Bayernu Monachium, jeśli przeszkodzą mu zakończyć karierę w wielkim stylu. Powie pan to samo przed wyjazdem na mistrzostwa Europy?

To nie moim w stylu, uważam, że to niesmaczne. Przecież wszystkim zależy żeby jak najlepiej zaprezentować się w Austrii, a błędy zdarzają się nawet najlepszym. Zresztą - na razie nie wiem czy na Euro pojadę. Oczywiście, byłbym zdziwiony, gdyby Beenhakker nie widział mnie w drużynie, ale na pewno nie odwróciłbym się do reprezentacji. Byłbym z chłopakami mimo to, tyle że jako kibic.

Piłka nożna
Wraca Liga Mistrzów. Robert Lewandowski szuka kolejnych bramek, Barcelona walczy o awans
Materiał Promocyjny
Suzuki e VITARA jest w pełni elektryczna
Piłka nożna
Florentino Perez: Sił i pomysłów wciąż mu nie brakuje
Piłka nożna
Napastnik bez tlenu. Czy Robert Lewandowski ma jeszcze szansę na tytuł?
Piłka nożna
Legia Warszawa zaczęła zakupy. Pierwszym transferem Wahan Biczachczjan
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Piłka nożna
Z Neapolu do Paryża. Chwicza Kwaracchelia bohaterem największego zimowego transferu
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego