W poniedziałek skończył pan 35 lat. Czego życzyli panu koledzy z reprezentacji?
Jacek Bąk:
Zdrowia. Żartowali, że wyglądam już na 40 lat i skoro dalej gram w piłkę, to będę go dużo potrzebował. Rzeczywiście - jeśli pograłbym w reprezentacji jeszcze trochę, to doczekałbym się zawodników, których mógłbym być ojcem. Ale zostanę tylko pod warunkiem, że zdobędziemy mistrzostwo Europy. Ostatnio powiedziałem, że ze złotym medalem mógłbym grać w kadrze kolejne dwa lata, ale przemyślałem sprawę i doszedłem do wniosku, że mógłbym nawet pięć.
Zaczęły się przygotowania do trzeciego w pana karierze wielkiego turnieju. Widzi pan jakieś różnice w porównaniu z latami 2002 i 2006?
W Korei i Niemczech nie wyszliśmy z grupy, rozczarowaliśmy kibiców, ale też siebie. Teraz jest inny trener, kilku nowych zawodników, a przede wszystkim większa wiara. Dziś hasło: „możemy powalczyć z najlepszymi” nie musi oznaczać porażki 0:1, ale że stać nas na zwycięstwo. Pokonanie takich drużyn, jak Portugalia czy ostatnio Czechy znacznie poprawia nastroje. Myślę, że doczekaliśmy się dobrej drużyny i jeśli podstawowym zawodnikom nie przytrafią się kontuzje, mamy szansę na wyjście z grupy na mistrzostwach Europy. Większość piłkarzy jest w wieku, w którym nie wypada unikać odpowiedzialności za całą drużynę. Na pewno poczujemy dreszczyk emocji podczas hymnu przed meczem z Niemcami, ale jestem przekonany, że ze stresem sobie poradzimy.