Nie stracić już nikogo

Monitorowaniem grających za granicą piłkarzy polskiego pochodzenia, którzy mogliby reprezentować nasz kraj, zajmuje się w imieniu PZPN garstka pasjonatów

Aktualizacja: 02.04.2008 11:26 Publikacja: 02.04.2008 03:35

Zamiast walczyć o polski paszport dla Rogera, lepiej postarać się o Sebastiana Boenischa, który gra

Zamiast walczyć o polski paszport dla Rogera, lepiej postarać się o Sebastiana Boenischa, który gra w Werderze Brema i wycenia się go na 3 miliony euro – mówi Maciej Chorążyk

Foto: AP

Turcy działają sprawniej. W Niemczech mają trzy biura, w których pracują dobrze opłacani ludzie szukający piłkarzy tureckiego pochodzenia. Dziesiątki skautów jeżdżą na mecze i sporządzają raporty. Żaden talent nie może zostać przeoczony.

Zawodników o polskich korzeniach jest w niemieckich ligach juniorskich ponad 2 tysiące. Rozwój blisko 500 z nich monitoruje jeden człowiek. Maciej Chorążyk – dziennikarz, researcher i jak sam o sobie mówi: idealista, któremu za biuro służy własna kawalerka w centrum Warszawy. Dziesięciu współpracowników znalazł sam. Żaden z nich nie dostaje nawet zwrotu kosztów za podróże i rozmowy telefoniczne. Sam Chorążyk dopiero wczoraj, po prawie półtorarocznej pracy, podpisał pierwszą umowę z PZPN.Sekcja monitoringu i rozwoju młodych polskich piłkarzy przez niemiecki magazyn „Kicker” nazwana została „kłusownikami”. Współpracownicy Chorążyka za własne pieniądze jeżdżą oglądać zawodników, którzy mają polskie korzenie, i namawiają ich do gry dla Polski.

Słowo „namawianie” oficjalnie jednak nie istnieje. To tylko prośba o rozważenie możliwości reprezentowania kraju swoich rodziców. Niektórzy ze skautów chcą zachować anonimowość, bo na co dzień pracują w klubach i mogliby mieć problemy, gdyby ich zagraniczni pracodawcy się dowiedzieli, że szukają piłkarzy dla innej reprezentacji.

– Kiedy dostaję sygnał o utalentowanym zawodniku, wysyłam tam człowieka, aby mu się przyjrzał. Później dzwonię do piłkarza, rozmawiam z jego rodzicami. Jeśli rzeczywiście chłopak czuje się Polakiem, jadę do niego porozmawiać w cztery oczy – mówi Chorążyk.

W cztery oczy mówi się też o zagrożeniach. Jeśli nastolatek do tej pory grający dla juniorskich reprezentacji Niemiec nagle zdecydowałby się zmienić barwy, przez kolegów w szkole mógłby zostać uznany za zdrajcę i czekałyby go same nieprzyjemności. Mimo to chętnych nie brakuje.– Naszym dużym atutem jest gwarancja gry reprezentacji na mistrzostwach Europy w 2012 roku. Większość chłopców, którym proponuję konsultacje, entuzjastycznie podchodzi do sprawy – mówi odpowiedzialny za Niemcy Jacek Protasewicz.

Entuzjazm czasami jednak gaśnie, gdy się okazuje, że za przyjazd zawodnika do Polski zapłacić muszą rodzice. Podróż z Niemiec nie jest jeszcze tak kosztowna, co innego ze Stanów Zjednoczonych czy Australii. Niektórzy rezygnują i cieszą się, że współpraca została przerwana tak szybko, bo nie chcą mieć więcej nic wspólnego z takimi amatorami.

Protasewicz robi to dla zawodników. I dla Polski. Od PZPN nie dostał nawet breloczka

Protasewicz od PZPN nie dostał jeszcze nawet złotówki. Dresu i pamiątkowego breloczka też nie. Mówi, że robi to tylko dla piłkarzy i aby poczuć dumę z tego, że i Polacy potrafią zakręcić się wokół własnych interesów. Mieszka w Westfalii, jednak przez fora internetowe znalazł czterech współpracowników w innych landach. – Nie możemy działać profesjonalnie, działajmy inaczej, byle skutecznie. Kolejnych Podolskich i Klose nie można już stracić – dodaje.

Protasewicz czasami odbija się od drzwi domu młodego piłkarza, czasami matka chce, by chłopak grał dla Niemiec, a ojciec, by dla Polski. Kiedy już jednak uda się kogoś sprowadzić na konsultacje, najczęściej wraca zachwycony. – Jeden z zawodników ledwo mówił po polsku, ale kiedy wrócił ze zgrupowania, kazał przemalować sobie pokój na biało-czerwono, a na ścianie powiesił polską koszulkę – wspomina Chorążyk.

Piłkarzy, których wyszukał, a teraz grają w różnych reprezentacjach Polski, jest już 15. Do Roberta Acquafreski dzwonił rok temu. Usłyszał: „I love pierogi, ale będę grał dla Włoch”. Z piłkarzem, który według niektórych ciągle zastanawia się, dla kogo grać, cztery lata temu kontaktował się trener Michał Globisz. Usłyszał od matki, że Robert jest Włochem.

Zanim zaczął działać Chorążyk, to właśnie Globisz walczył o dzieci emigrantów. Mimo że jest najbardziej utytułowanym trenerem juniorskich reprezentacji w Polsce, sam pisał listy i zapraszał na konsultacje. 19 kwietnia w ambasadzie w Kolonii dojdzie do spotkania 50 najzdolniejszych polskich młodych zawodników grających w Niemczech z delegacją z kraju. PZPN reprezentował będzie Jerzy Engel, Globisza zabraknie.

Protasewicz: – Ciarki mnie przeszły, kiedy to usłyszałem. Globisz: – Jest mi trochę przykro, ale i tak będę robił swoje. Engel: – Nie chcemy namawiać do gry dla Polski, tylko pokazywać alternatywę. W spotkaniu wezmą udział także Tomasz Wałdoch czy Andrzej Buncol.

Dla Chorążyka modelowy skład jego komórki to trzech ludzi na etatach w Warszawie, po jednym we Francji, USA, Skandynawii i Brazylii, a po dwóch – w Anglii i Niemczech. – Znajdę takich, którzy będą to robić za dres, kilka gadżetów i zwrot kosztów podróży – mówi.

Na poniedziałkowym posiedzeniu zarządu PZPN pracę sekcji monitoringu oceniono pozytywnie. – Pan Chorążyk będzie dostawał wynagrodzenie – mówi Engel.

Chorążyk potwierdza: od kwietnia jego współpracownicy będą otrzymywać zwrot kosztów podróży.

Turcy działają sprawniej. W Niemczech mają trzy biura, w których pracują dobrze opłacani ludzie szukający piłkarzy tureckiego pochodzenia. Dziesiątki skautów jeżdżą na mecze i sporządzają raporty. Żaden talent nie może zostać przeoczony.

Zawodników o polskich korzeniach jest w niemieckich ligach juniorskich ponad 2 tysiące. Rozwój blisko 500 z nich monitoruje jeden człowiek. Maciej Chorążyk – dziennikarz, researcher i jak sam o sobie mówi: idealista, któremu za biuro służy własna kawalerka w centrum Warszawy. Dziesięciu współpracowników znalazł sam. Żaden z nich nie dostaje nawet zwrotu kosztów za podróże i rozmowy telefoniczne. Sam Chorążyk dopiero wczoraj, po prawie półtorarocznej pracy, podpisał pierwszą umowę z PZPN.Sekcja monitoringu i rozwoju młodych polskich piłkarzy przez niemiecki magazyn „Kicker” nazwana została „kłusownikami”. Współpracownicy Chorążyka za własne pieniądze jeżdżą oglądać zawodników, którzy mają polskie korzenie, i namawiają ich do gry dla Polski.

Pozostało 80% artykułu
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?
Piłka nożna
Jerzy Piekarzewski. Tu zawsze brakuje 99 groszy do złotówki
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Trzeba dbać o pamięć Kazimierza Deyny, ale nikt nie chce pomóc
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Wraca portugalska szkoła. Manchester United wybrał nowego trenera