Liga Mistrzów: remis w Londynie

Arsenal bawił się, atakując, Liverpool ciężko pracował, w bramkach było 1:1. Deivid z Fenerbahce strzelił jednego gola dla Chelsea, jednego dla swojej drużyny, a gospodarze wygrali 2:1

Publikacja: 03.04.2008 02:32

Liga Mistrzów: remis w Londynie

Foto: AFP

Jeśli kolejne mecze Arsenalu z Liverpoolem mają wyglądać tak jak ten, to szkoda, że w najbliższych dniach będą tylko dwa: w sobotę w Premiership i we wtorek w ćwierćfinałowym rewanżu w LM. Trudno było od tego spotkania oderwać wzrok, choć kibice Arsenalu pewnie zechcą je zapomnieć jak najszybciej. Arsene Wenger również, zwłaszcza te chwile, gdy wyskakiwał ze swojej ławki, łapiąc się za głowę, albo robił awantury sędziemu technicznemu.

Drużyna Wengera zremisowała, bo miała pecha, a Liver-pool - bo miał Stevena Gerrarda. Jednym nieszczęściem Arsenalu był tego wieczoru sędzia Peter Vink, drugim Niclas Bendtner. Vink nie zauważył, jak w 66. minucie Dirk Kuyt łapie za ramię i wywraca w polu karnym Aleksandra Hleba. Bendtner niedługo później wybił piłkę z bramki Liverpoolu po strzale swojego kolegi Cesca Fabregasa.

Sytuacja była zabawna, choć raczej nie dla Bendtnera: po rajdzie lewą stroną Emmanuel Adebayor podał w pole karne, tam Fabregas trącił piłkę wślizgiem, a stojący na jej drodze do bramki Bendtner rozpaczliwie próbował podjąć jakąś decyzję. Najbardziej oczywista - podskoczyć – wydawała mu się chyba za prosta, bo ostatecznie wykonał jakiś dziwny taniec. Przyjął piłkę jedną nogą, próbował dobijać drugą, ale nawet gdyby zdążył, stał na pozycji spalonej.

Duńczyk łapał się za głowę ze wstydu, Wenger na ławce miotał przekleństwa. Mogło być 3:1, a pozostało 1:1. We wtorek Liverpool będzie mógł ćwiczyć dalej swoje manewry obronne, tyle że już na własnym boisku. I jak tu nie wierzyć, że Rafael Benitez ma sposób na puchary?

Każdy sposób jest dobry, jeśli ma się w składzie takiego piłkarza jak Gerrard. Liverpool przegrywał od 23. minuty, kiedy Adebayor wyskoczył najwyżej do dośrodkowania Robina van Persiego. Do tej chwili piłkarze Beniteza nie stworzyli żadnej okazji, ale po bramce Adebayora ruszyli na chwilę odważniej do przodu i już pierwszą szansę zamienili na gola.

Gerrard minął Emmanuela Eboue, potem Kolo Toure, zanim dogonił go Mathieu Flamini zdążył jeszcze podać wzdłuż bramki, a Dirk Kuyt przepchnął się gdzie trzeba i strzelił wyrównującego gola. Trener Benitez nawet nie szukał wzrokiem cieszącego się Kuyta. Krzyknął na szefa obrony Samiego Hyypię, coś mu przekazał i już było jasne, że kolejnymi golami tego wieczoru Liverpool nie jest zainteresowany.

Takiego wyrachowania zabrakło w Stambule Chelsea. Prowadziła po pierwszej połowie 1:0 dzięki samobójczej bramce Deivida, mogła strzelić kolejne i być pierwszym zespołem, który wygra w obecnej LM na stadionie Fenerbahce. Została kolejnym, który dał się tam pokonać. Zico, trener gospodarzy, wiedział, jak pomóc drużynie zmianami. Avram Grant wiedział tylko, jak nie przeszkadzać. Na rozpędzające się w drugiej połowie Fenerbahce odpowiedzi już nie znalazł. Angielski Turek Colin Kazim-Richards wyrównał, Deivid strzelił wspaniałego gola na 2:1 daleko zza pola karnego. Chelsea wciąż jest blisko półfinału, ale nie tak, jak mogła być.

Bramki: dla Arsenalu - E. Adebayor (23); dla Liverpoolu - D. Kuyt (26). Sędziował P. Vink (Holandia). Widzów: 60 041.

Arsenal: Almunia - Toure, Gallas, Senderos, Clichy - Eboue (67, Bendtner), Flamini, Fabregas, Hleb - van Persie (46, Walcott), Adebayor

Liverpool: Reina - Carragher, Skrtel, Hyypia, Aurelio - Gerrard, Mascherano, Alonso (76, Leiva) - Babel (58, Benayoun), Kuyt - Torres (86, Woronin).

Bramki: dla Fenerbahce - C. Kazim-Richards (65), Deivid (81); dla Chelsea - Deivid (13, samobójcza). Sędziował C.B. Larsen (Dania). Widzów 49 055.

Fenerbahce: Demirel - Turaci, Lugano, Edu, Vederson - Maldonado, Aurelio, Boral (54, Kazim-Richards) - Deivid, Keżman (72, Senturk)

Chelsea: Cudicini - Essien, Terry, Carvalho, A. Cole - Ballack, Makelele, Lampard (76, Mikel) - Malouda, Drogba, J. Cole (86, Anelka).

Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie
Piłka nożna
Liga Konferencji. Jagiellonia się nie poddała, Betis krok od finału we Wrocławiu