W pierwszym meczu sparingowym podczas zgrupowania w Donaueschingen reprezentacja Polski pokonała szwajcarskiego drugoligowca FC Schaffhausen 1:0. Jedyną bramkę w 74. minucie meczu strzelił Jacek Krzynówek. Reprezentanci Polski zagrali, jakby widzieli się pierwszy raz w życiu – mimo to Leo Beenhakker przekonuje, że zobaczył na boisku, to czego się spodziewał.
– To nie był mecz, w którym liczył się wynik. Chłopcy są zmęczeni, bo przez cały tydzień ciężko pracowaliśmy. Ani razu nie trenowaliśmy też jako cała drużyna, bo dopiero w piątek wieczorem dołączyli do nas ostatni piłkarze – mówił.
Beenhakker, chcąc pozwolić zagrać wszystkim zawodnikom, którzy są na zgrupowaniu, eksperymentował ze składem. Przez większość meczu Polacy grali bez skrzydłowych – z czterema pomocnikami w środku. A że Grzegorz Bronowicki, chociaż lekarze przekonują, iż po urazie kolana nie ma już śladu, nie zagrał – na lewej stronie obrony trener próbował Pawła Golańskiego.
– Mecz z Schaffhausen traktowałem jak trening, chciałem, aby każdy zawodnik przez jakiś czas przebywał na boisku. Założeniem było dokładne rozgrywanie piłki oraz szybki jej odbiór przez pomocników i uważam, że wyszło to całkiem nieźle. Najlepsze w naszym wykonaniu było ostatnie pół godziny, a to że nie mieliśmy wielu okazji pod bramką przeciwnika wcale mnie nie martwi, bo wiem, iż mam w drużynie zawodników, którzy, kiedy będzie trzeba, potrafią strzelać gole – mówił Beenhakker.
Na ostatnie 20 minut na boisku pojawili się Jakub Błaszczykowski i Jacek Krzynówek – piłkarze, którzy do Donaueschingen przyjechali dopiero w czwartek. Ten drugi, w swoim stylu, po kilku chwilach strzałem lewą nogą zza pola karnego pokonał bramkarza przeciwników i dał Polsce zwycięstwo. Krzynówek cieszył się największą popularnością wśród ponad tysiąca kibiców, którzy kupili bilety na to spotkanie. Wielu z nich przyjechało z Norymbergi, w której kilka lat temu występował.