Reklama
Rozwiń

Cud w Bernie, wersja holenderska

"Dajcie z powrotem Lippiego!" - piszą Włosi. Holendrzy licytują się w zachwytach: "Oranje Bellisimo"

Aktualizacja: 10.06.2008 23:19 Publikacja: 10.06.2008 23:16

Mistrzowie świata wrócili na ziemię – pisze „La Repubblica". „Italia padła z łoskotem. Nie ma drużyny" – ogłosił „Corriere della Sera".

Komentatorzy mają do trenera Roberto Donadoniego pretensje o wszystko: od składu, przez taktykę po spokój, z jakim przyjął porażkę. We wtorek na konferencji w Casa Azzurra w Oberwaltersdorf brakowało tylko pręgierza. Rozgorączkowany tłum żądał wyjaśnień albo przynajmniej przeprosin. Trener na wszelki wypadek przyszedł z asystą: po jednej stronie prezes włoskiego związku Giancarlo Abete, po drugiej Demetrio Albertini, wiceprezes i były kolega z Milanu.

Donadoni odpowiadał spokojnie na wszystkie pytania, ale gdy zarzucono mu, że nie potrafi nawet podnieść głosu, wyrzucił z siebie tylko „O Mamma Mia!".

Szefowie związku powiedzieli, że trener nadal ma ich pełne zaufanie, ale wiadomo że do jego kontraktu wpisali klauzulę pozwalającą rozstać się przed czasem, jeśli Włosi nie dotrą do półfinału.

„La Gazzetta dello Sport" przypuszcza, że trzeba będzie z niej zrobić użytek. „Buona notte, Little Italy. Po takim początku, który wyglądał jak koniec, kurtyna może dla nas opaść bardzo szybko". „Co za katastrofa! Najgorsza porażka Włochów w finałach mistrzostw Europy" – to „La Stampa".

„Tuttosport" jest najbardziej radykalny. „Donadoni zatopił Włochy. Wszystko przez jego złe decyzje. To nie była porażka, to upokorzenie" – pisze dziennik i wzywa na pomoc Marcelo Lippiego. „Z drużyny, która zdobyła z nim w Niemczech mistrzostwo świata, zostały tylko szczątki".

– Spodziewałem się takich reakcji, ale przyjmijcie do wiadomości, że już nie jesteśmy w Niemczech. To jest Austria i Szwajcaria – odpowiada kwaśno Donadoni. W taki sposób raczej swojej sprawie nie pomoże.

U Holendrów poszły w zapomnienie wszystkie spory. Marco van Basten znów jest rycerzem bez skazy. „Oranje Bellissimo" – zachwyca się „De Telegraaf". – „Co za mecz, jacy bohaterowie. Wszystkie części układanki van Bastena pasowały do siebie|". „Holenderskie wydanie niemieckiego cudu w Bernie w 1954 roku" – nazwał mecz „Volkskrant". – Drużyna zaczęła grę w grupie śmierci od fantastycznego znaku życia. Za kadencji van Bastena nie było lepszego meczu, kibice na stadionie po drugiej bramce zaczęli skandować: dziesięć, dziesięć".

„Algemeen Dagblad" wybiega już w przyszłość: „To było jak wybuch wulkanu. Tak się zdobywa tytuły".

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku