Bilans jest fatalny. W dziesięciu meczach Barcelona odniosła siedem zwycięstw, trzy mecze zakończyły się remisami.
To mniej więcej tak jak w spotkaniach polskiej reprezentacji z Niemcami. Ten stan trwa od 38 lat.
Jako pierwszy pecha miał GKS Katowice w roku 1970. Powstał zaledwie sześć lat wcześniej i nie zaliczał się do potentatów. Barcelona wtedy też niby nie, ale na Polaków była wystarczająco dobra. 0:1 na Śląsku, 2:3 na Camp Nou, gdzie do przerwy Katowice prowadziły 2:0!
18 lat później dwie najlepsze polskie drużyny wylosowały najlepsze hiszpańskie. Górnik Zabrze trafił na Real Madryt prowadzony przez Leo Beenhakkera, a Lech Poznań na Barcelonę prowadzoną przez Johana Cruyffa. Gwiazdy Barcelony znał cały świat. W bramce grał Andoni Zubizarreta, w pomocy Jose Maria Bakero, w ataku Julio Salinas, Aitor Beguiristain, a przede wszystkim Anglik Gary Lineker, król strzelców na meksykańskim mundialu, który odbywał się dwa lata wcześniej.
Kiedy drużyna z takimi zawodnikami w 25. minucie na swoim stadionie strzeliła gola z karnego, nieliczni widzowie mieli prawo czekać na kolejne bramki. Ale jedyną, jaka padła jeszcze tego dnia, strzelili Polacy. Bohaterem Poznania został Bogusław Pachelski. Po dynamicznej akcji i strzale przepuszczonym przez Zubizarretę między nogami hiszpańska prasa nazwała Pachelskiego Un Satan Blanco. 1:1 to była sensacja.