Reklama
Rozwiń

Miłe ciepło gwiazd

Jutro Wisła wystąpi na Camp Nou. Jeśli osiągnie dobry wynik tam i za dwa tygodnie w Krakowie, awansuje do Ligi Mistrzów. Problem polega na tym, że polska drużyna z Barceloną nigdy nie wygrała

Publikacja: 12.08.2008 04:02

Miłe ciepło gwiazd

Foto: Rzeczpospolita

Bilans jest fatalny. W dziesięciu meczach Barcelona odniosła siedem zwycięstw, trzy mecze zakończyły się remisami.

To mniej więcej tak jak w spotkaniach polskiej reprezentacji z Niemcami. Ten stan trwa od 38 lat.

Jako pierwszy pecha miał GKS Katowice w roku 1970. Powstał zaledwie sześć lat wcześniej i nie zaliczał się do potentatów. Barcelona wtedy też niby nie, ale na Polaków była wystarczająco dobra. 0:1 na Śląsku, 2:3 na Camp Nou, gdzie do przerwy Katowice prowadziły 2:0!

18 lat później dwie najlepsze polskie drużyny wylosowały najlepsze hiszpańskie. Górnik Zabrze trafił na Real Madryt prowadzony przez Leo Beenhakkera, a Lech Poznań na Barcelonę prowadzoną przez Johana Cruyffa. Gwiazdy Barcelony znał cały świat. W bramce grał Andoni Zubizarreta, w pomocy Jose Maria Bakero, w ataku Julio Salinas, Aitor Beguiristain, a przede wszystkim Anglik Gary Lineker, król strzelców na meksykańskim mundialu, który odbywał się dwa lata wcześniej.

Kiedy drużyna z takimi zawodnikami w 25. minucie na swoim stadionie strzeliła gola z karnego, nieliczni widzowie mieli prawo czekać na kolejne bramki. Ale jedyną, jaka padła jeszcze tego dnia, strzelili Polacy. Bohaterem Poznania został Bogusław Pachelski. Po dynamicznej akcji i strzale przepuszczonym przez Zubizarretę między nogami hiszpańska prasa nazwała Pachelskiego Un Satan Blanco. 1:1 to była sensacja.

Gdy taki sam wynik padł w rewanżu – zanosiło się na jeszcze większą. Tym razem po 30 minutach prowadzili Polacy dzięki karnemu wykorzystanemu przez Jerzego Kruszczyńskiego. Jeszcze przed przerwą wyrównał Roberto. Gary Lineker, który niemal w każdym meczu reprezentacji Anglii wbijał gole Polakom, tym razem, dobrze pilnowany, nie miał po temu okazji.

Seria rzutów karnych zaczęła się od obrony strzału Roberto przez Ryszarda Jankowskiego. Przy stanie 3:3 wspaniały skrzydłowy Jarosław Araszkiewicz nie trafił w bramkę. Piłkę szybko ustawił kataloński weteran Alexanco, ale też nie trafił. Sędzia uznał, że Araszkiewicz nie wrócił jednak w porę na środek boiska, i kazał powtórzyć próbę. Alexanco znowu nie trafił!

Gdyby następny w kolejce Pachelski wykorzystał swoją szansę, Barcelona zostałaby wyeliminowana. Ale „Biały Szatan” kopnął prosto w bramkarza. Kolejne podejścia wykorzystali dwaj Hiszpanie i jeden Polak. Drugi, znakomity środkowy obrońca Damian Łukasik, trafił w poprzeczkę i do następnej rundy awansowała Barcelona.

Kiedy Barcelona otwierała w roku 1957 stadion Camp Nou, zaprosiła do gry drużynę Warszawy

Johan Cruyff jeszcze wtedy palił, i to dużo. Trener Lecha Henryk Apostel powiedział, że jego późniejsze poważne kłopoty z sercem miały swój początek właśnie na tym meczu. Lech pozostaje jedyną polską drużyną, której Barcelona nie pokonała.

Rok później trafiła na Katalończyków Legia. Linekera już nie było, grali za to Ronald Koeman i Michael Laudrup. A w Legii Maciej Szczęsny, Dariusz Kubicki, Dariusz Wdowczyk, Leszek Pisz, Roman Kosecki i Stanisław Terlecki.

Trenerem legionistów był Rudolf Kapera. Człowiek porządny, prawy, a wielu takich w piłce nie ma szczęścia. Tak było i tym razem. Andrzej Łatka pierwszy strzelił gola na Camp Nou. Widząc wychodzącego Zubizarretę, kopnął z 30 metrów do pustej bramki. Po 25 minutach gry legioniści poczuli swoją siłę, grali bardzo dobrze i Roman Kosecki strzelił drugiego gola. Zgodnie z przepisami.

Szwajcarski sędzia był jednak innego zdania, co obiektywni obserwatorzy potraktowali jako daleko idącą pomoc dla zagrożonego potentata. Na pięć minut przed końcem sędzia podyktował jeszcze rzut karny przeciw Legii (słusznie) za faul Kubickiego na Salinasie i Ronald Koeman nie dał szans Maciejowi Szczęsnemu.

W rewanżu ani Johann Cruyff, ani jego zawodnicy już Legii nie lekceważyli i wygrali na Łazienkowskiej 1:0 po strzale Laudrupa. Na trybunach upchało się 25 tys. widzów, dziś na tym stadionie liczba nieosiągalna.

Do następnej konfrontacji Legii z Barceloną doszło w roku 2002. Im bliżej naszych czasów, tym większa przepaść między Katalończykami a polskimi drużynami. Legioniści przegrali na Camp Nou 0:3, a w Warszawie 0:1. W zespole prowadzonym przez Luisa van Gaala grali między innymi: Victor Valdes, Carles Puyol, Frank de Boer, Phillipe Cocu, Javier Saviola, Xavi, Gaizka Mendieta, Patrick Kluivert, a debiutował Juan Roman Riquelme. Nie było szans.

Wisła Kraków rok wcześniej miała ich więcej. Mecz w Krakowie przypominał wymianę ciosów. Wisła (z trenerem Franciszkiem Smudą) prowadziła do przerwy 3:2, po dwóch golach Grzegorza Patera i jednym Tomasza Frankowskiego. Dwie bramki dla Barcy wbił najlepszy wówczas piłkarz świata, Brazylijczyk Rivaldo. Niestety, Holender Patrick Kluivert dołożył dwie następne w drugiej połowie i Wisła przegrała 3:4.

Rewanż miał w tej sytuacji charakter niemal towarzyski. Im bliżej końca, tym częściej dawało się zauważyć manewry piłkarzy Wisły niemające nic wspólnego z taktyką. A oni myśleli już tylko o tym, żeby znaleźć się blisko tych gwiazd Barcelony, z którymi chcieli wymienić się koszulkami.

Gdzie te czasy, w których Barcelona, chcąc w roku 1957 uczcić otwarcie stadionu Camp Nou, zaprosiła na premierowy mecz reprezentację Warszawy. Z tej uroczystości pozostało w klubowym muzeum zdjęcie dwóch drużyn wychodzących na boisko. Naszą wyprowadza Edmund Zientara. Na koszulce ma warszawską Syrenkę.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

s.szczeplek@rp.pl

Bilans jest fatalny. W dziesięciu meczach Barcelona odniosła siedem zwycięstw, trzy mecze zakończyły się remisami.

To mniej więcej tak jak w spotkaniach polskiej reprezentacji z Niemcami. Ten stan trwa od 38 lat.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Jagiellonia Białystok poznała rywala. Legia już go ograła
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku