Jest dwóch, a to już co innego. W wywiadzie dla TVP trener Izraela, znany w przeszłości austriacki piłkarz Andreas Herzog, też to przyznał. Każdy rozsądnie myślący piłkarz, trener, kibic i dziennikarz powiedzą to samo: na podstawie wyników w ostatnich latach najlepsi w tej grupie wydają się Polacy i Austriacy.
Ale w Wiedniu, Jerozolimie, Lublanie, Skopje i Rydze myślą pewnie: a dlaczego mielibyśmy odpaść? Polska przegrała mundial i nie odniosła zwycięstwa w ostatnich sześciu meczach. Austrii na mundialu nawet nie było. Czeka na to od 20 lat i nie zanosi się, aby nad Dunajem powstał nowy Wunderteam. Na mistrzostwach Europy we Francji Austria zajęła ostatnie miejsce w grupie. Jeden David Alaba, obrońca Bayernu, choćby do spółki z napastnikiem West Ham Markiem Arnautoviciem meczu nie wygra.
Fakt, że Jerzy Brzęczek spędził w lidze austriackiej 12 sezonów (plus półtora w Izraelu), a selekcjoner Austrii Franco Foda był jego trenerem w Sturmie Graz, stanowi spory atut. Dzięki kontaktom Brzęczka i jego asystenta, króla strzelców ligi austriackiej Radosława Gilewicza, będziemy wiedzieli o przeciwniku wszystko. Ale to jeszcze nie zagwarantuje sukcesów. Z Izraelem i Łotwą Polska już przegrywała, nawet kiedy była faworytem.
Emocjonujemy się losowaniem, ale po to przystępuje się do mistrzostw, aby je wygrać. Polacy już nieraz imponowali w eliminacjach. Kiedy jako pierwsza reprezentacja z Europy wygrali je przed mundialem w Korei i Japonii, wydawało się, że na samym turnieju będzie ciąg dalszy. Niestety, okazuje się od lat, że eliminacje to szczyt naszych możliwości (z wyjątkiem dotarcia do ósemki najlepszych na Euro we Francji 2016), a sukces w nich usypia zawodników i rozbudza nieuzasadniony optymizm wśród kibiców i dziennikarzy. Wtedy zawiedzione nadzieje stają się powodem do skrajnych ocen. Do rozpoczęcia turnieju w Rosji byliśmy w dziesiątce najlepszych drużyn na świecie, ale po dwóch przegranych meczach już nas wymieniano w czołówce największych rozczarowań.