To nie jest grupa starych znajomych, którzy spotykają się we Wronkach po raz kolejny przed ważnym meczem reprezentacji.
Drużyny, która niespodziewanie wygrała grupę eliminacji mistrzostw Europy i równie niespodziewanie zdobyła na nich tylko jeden punkt, już nie ma. Rewolucja została przeprowadzona po cichu. Symbolem tego, co odeszło, jest Maciej Żurawski – kapitan, który ze statku zszedł zresztą jako pierwszy, bo już na turnieju w Austrii. Ta drużyna jest pierwszą od ośmiu lat, w której nikt nie powierzy mu ważnego zadania.
Leo Beenhakker przyznał, że reprezentacja potrzebuje świeżej krwi, że piłkarze, którzy mieli poprowadzić drużynę na Euro, zawiedli, dlatego do Wronek przyjechało, by przygotowywać się do pierwszego meczu eliminacji mistrzostw świata, 11 zawodników, których w kadrze na mistrzostwa nie było.
Beenhakker zachowuje się jak zawsze – jest pewny siebie, żartuje. Dziś opowiadał, że kilka dni temu nie zapłacił za fryzjera, co z jednej strony wprawiło go w zakłopotanie, z drugiej – świadczy o tym, że w Warszawie mieszka jeszcze kilka dobrych osób. Jan de Zeeuw wtrącił, że za taką samą usługę w salonie w Żukowie zapłacił 16 złotych, co jednak nie świadczy o tym, że dobrych ludzi na Kaszubach nie ma.
Holendrzy żartują, na razie nie widać, by równie wyluzowani byli piłkarze. Rozmów na temat zawieszenia Artura Boruca, Dariusza Dudki i Radosława Majewskiego za wybryk po meczu z Ukrainą jeszcze nie było, a tak naprawdę to właśnie może być przełomowy moment w odbudowaniu ducha drużyny, który – przyznaje trener – zniknął, tak jak sama drużyna, którą budował na Euro.