Najlepszym przykładem tej teorii jest obecny selekcjoner reprezentacji Portugalii Carlos Queiroz. Jego zespół w ostatnim spotkaniu nie potrafił pokonać w eliminacjach mistrzostw świata grającej w dziesiątkę Albanii i w tabeli grupy 1. zajmuje dopiero czwarte miejsce.
Portugalczycy stracili ostatnio swój największy atut – siłę ataku. Niestrzelenie bramki przez 180 minut to dla tej drużyny objaw poważnej choroby. Kibice przyzwyczajeni do pewnych zwycięstw – takich jak 7:1 z Rosją w eliminacjach mundialu 2006 – stracili cierpliwość. Po meczu z Albanią wygwizdali swoich gwiazdorów.
Queiroz, który po bezbramkowym remisie ze Szwecją nie tracił pewności siebie, teraz będzie musiał gasić pożar, który sam wywołał. Rozregulował dobrze funkcjonującą zabawkę, którą zostawił mu w prezencie Luiz Felipe Scolari i wydaje się, że nie ma pomysłu, jak ją naprawić.
[srodtytul]Pod bokiem Fergusona[/srodtytul]
Nic tak dobrze nie wpływa na samopoczucie, jak uznanie ze strony Aleksa Fergusona. Gdy Queiroz został jego asystentem, nabrał takiej wiary we własne możliwości, że nie widział przed sobą żadnych przeszkód. Potknął się jednak na prostej drodze. Złudzeniu co do umiejętności Queiroza ulegli również szefowie Realu Madryt, powierzając mu drużynę złożoną z najlepszych zawodników na świecie. A przecież jedyne sukcesy odnosił bardzo dawno temu jako wychowawca piłkarzy, którzy zakończyli już swoje kariery albo szykują się do przejścia na emeryturę (Rui Costa, Fernando Couto, Luis Figo zdobyli z nim mistrzostwo świata dwudziestolatków). Od tego czasu już raz nie powiodło mu się z reprezentacją Portugalii, pracował w USA, Japonii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.