Wielki, mały trener

Na świecie jest wielu trenerów, którzy byliby dobrzy, gdyby ich drużyny czasami wygrywały mecze

Aktualizacja: 19.10.2008 12:58 Publikacja: 19.10.2008 01:02

Selekcjoner Portugalii Carlos Queiroz - jego zespół nie potrafił pokonać grającej w dziesiątkę Alban

Selekcjoner Portugalii Carlos Queiroz - jego zespół nie potrafił pokonać grającej w dziesiątkę Albanii

Foto: AFP

Najlepszym przykładem tej teorii jest obecny selekcjoner reprezentacji Portugalii Carlos Queiroz. Jego zespół w ostatnim spotkaniu nie potrafił pokonać w eliminacjach mistrzostw świata grającej w dziesiątkę Albanii i w tabeli grupy 1. zajmuje dopiero czwarte miejsce.

Portugalczycy stracili ostatnio swój największy atut – siłę ataku. Niestrzelenie bramki przez 180 minut to dla tej drużyny objaw poważnej choroby. Kibice przyzwyczajeni do pewnych zwycięstw – takich jak 7:1 z Rosją w eliminacjach mundialu 2006 – stracili cierpliwość. Po meczu z Albanią wygwizdali swoich gwiazdorów.

Queiroz, który po bezbramkowym remisie ze Szwecją nie tracił pewności siebie, teraz będzie musiał gasić pożar, który sam wywołał. Rozregulował dobrze funkcjonującą zabawkę, którą zostawił mu w prezencie Luiz Felipe Scolari i wydaje się, że nie ma pomysłu, jak ją naprawić.

[srodtytul]Pod bokiem Fergusona[/srodtytul]

Nic tak dobrze nie wpływa na samopoczucie, jak uznanie ze strony Aleksa Fergusona. Gdy Queiroz został jego asystentem, nabrał takiej wiary we własne możliwości, że nie widział przed sobą żadnych przeszkód. Potknął się jednak na prostej drodze. Złudzeniu co do umiejętności Queiroza ulegli również szefowie Realu Madryt, powierzając mu drużynę złożoną z najlepszych zawodników na świecie. A przecież jedyne sukcesy odnosił bardzo dawno temu jako wychowawca piłkarzy, którzy zakończyli już swoje kariery albo szykują się do przejścia na emeryturę (Rui Costa, Fernando Couto, Luis Figo zdobyli z nim mistrzostwo świata dwudziestolatków). Od tego czasu już raz nie powiodło mu się z reprezentacją Portugalii, pracował w USA, Japonii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

[srodtytul]Walczący z wiatrakami[/srodtytul]

Ronald Koeman wykorzystuje modę na holenderskich trenerów na świecie. Guus Hiddink, Dick Advocaat i Frank Rijkaard, którzy odnosili w ostatnim czasie największe sukcesy, powinni się jednak wystarać dla niego o zakaz wykonywania zawodu – Koeman po prostu psuje im reputację.

Jedyny sukces odniósł w Holandii, gdzie na trzy próby odniósł jeden sukces – z PSV Eindhoven zdobył mistrzostwo kraju. Ale już w Vitesse Arnhem i w Ajax Amsterdam miał problemy.

Valencię, której trenerem był w poprzednim sezonie, doprowadził na skraj przepaści. Gdy wyrzucano go z klubu, drużyna zajmowała w tabeli 15. miejsce, mając ledwie dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. W Hiszpanii wyrobił sobie taką markę, że gdy w Barcelonie szukano trenera, nikt nawet nie spojrzał w jego stronę, a przecież Koeman to jedna z legend klubu.

Jego sława nie sięgnęła jeszcze innych kontynentów. Znaleźli się więc chętni z Chivas Guadalajara na wypróbowanie jego umiejętności. Holender pojechał do Meksyku, obejrzał porażkę Chivas, po czym dowiedział się od właściciela klubu, że w najbliższej przyszłości może o tej pracy zapomnieć. Czyżby zadzwonił ktoś życzliwy z Valencii i ostrzegł Meksykanów?

[srodtytul]Złap mnie, jeśli potrafisz[/srodtytul]

Dzięki wielu występom na mundialach, zwiedzanie świata tak weszło w krew Lotharowi Matthäusowi, że od kiedy został trenerem, w żadnej pracy nie zabawił więcej niż dwa lata. Najdłużej wytrzymał jako selekcjoner reprezentacji Węgier, ale po jego odejściu działacze federacji głośno narzekali na współpracę z nim. Jedyny sukces odniósł z Red Bull Salzburg. Ale mistrzostwo Austrii musiał dzielić z Giovannim Trapattonim, który był wtedy dyrektorem w klubie i pomagał Matthäusowi w prowadzeniu zespołu.

Jego nazwiska lepiej nie wymawiać przy działaczach brazylijskiego Atletico Paranaense Kurytyba. Po pięciu tygodniach od podpisania kontraktu, Niemiec poinformował swoich przełożonych, że musi na kilka dni polecieć do Europy, by załatwić sprawy osobiste. Kilka tygodni później przysłał faks, że rezygnuje z posady. Matthäus uciekał stamtąd tak szybko, że zapomniał zabrać nawet swoje rzeczy.

Kilka miesięcy temu został pierwszym w historii niemieckim trenerem izraelskiego klubu. Ciekawe, jak długo wytrzyma na tym stanowisku.

[srodtytul]Polacy nie gorsi[/srodtytul]

Nasza myśl szkoleniowa też może się poszczycić kilkoma wybitnymi teoretykami, którym nie wiodło się w realnym świecie. Najbardziej znany w tym gronie jest Andrzej Strejlau, selekcjoner reprezentacji Polski w latach 1989 – 1993. Nie udało mu się jednak awansować do żadnego wielkiego turnieju, choć prowadził kadrę aż w trzech eliminacjach. Z Legią, którą prowadził przez kilka sezonów, wywalczył tylko Puchar Polski.

Strejlau potrafi pięknie opowiadać o futbolu i rozkładać na czynniki pierwsze w studiu telewizyjnym każdą akcję. Podobnie jest z Edwardem Klejndinstem, który był asystentem aż trzech selekcjonerów reprezentacji. Dzięki temu zobaczył z bliska, jak wygląda wielki futbol. Z Jerzym Engelem i Pawłem Janasem pojechał na mistrzostwa świata jako szef banku informacji. Wyrobił sobie dzięki temu dobrą opinię w środowisku. Gdy został trenerem Zagłębia Lubin, nie było już tak dobrze. Jego drużyna szybko odpadła z Pucharu UEFA w rywalizacji z Dynamem Mińsk, a w lidze zdobyła jedynie 13 punktów w dziewięciu meczach. Jego następcą został Czesław Michniewicz, który od razu doprowadził drużynę do mistrzostwa Polski.

Tę listę można by jeszcze uzupełnić o kilka nazwisk. Stefan Majewski ma wielką wiedzę, jednak pracę we wszystkich klubach kończył skonfliktowany z piłkarzami i kibicami. Z kolei Edward Lorens przejął po Janie Żurku świetnie grający GKS Katowice i od razu przegrał z macedońską Cementarnicą Skopje w Pucharze UEFA.

Życie trenera nie jest łatwe. Nie istnieje recepta na dobry wynik, a wiedza teoretyczna nie gwarantuje sukcesów. Wszystko, jak mawiają szkoleniowcy, weryfikuje boisko.

Najlepszym przykładem tej teorii jest obecny selekcjoner reprezentacji Portugalii Carlos Queiroz. Jego zespół w ostatnim spotkaniu nie potrafił pokonać w eliminacjach mistrzostw świata grającej w dziesiątkę Albanii i w tabeli grupy 1. zajmuje dopiero czwarte miejsce.

Portugalczycy stracili ostatnio swój największy atut – siłę ataku. Niestrzelenie bramki przez 180 minut to dla tej drużyny objaw poważnej choroby. Kibice przyzwyczajeni do pewnych zwycięstw – takich jak 7:1 z Rosją w eliminacjach mundialu 2006 – stracili cierpliwość. Po meczu z Albanią wygwizdali swoich gwiazdorów.

Pozostało 91% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką