[b]"Rz": Bramką w meczu z Polonią Bytom zakończył pan konkurs na gola jesieni: obrońca strzela z woleja, lewą nogą, zza pola karnego. Nic lepszego już się w tej rundzie nie zdarzy. [/b]
[b]Tomasz Jarzębowski: [/b]Mam szczęście do ładnych goli. A może nie tylko szczęście, bo takie strzały też się ćwiczy. Gdy byłem pomocnikiem trenowałem to częściej. Teraz gram w obronie, więc ćwiczę raczej dośrodkowania. [b]GKS wygrał już czwarty mecz z rzędu. Wicemistrz Polski sprzed dwóch lat wreszcie wraca tam, gdzie jest jego miejsce? [/b]
Poprzedni sezon był dla nas bardzo trudny, z różnych przyczyn. Z drużyny odeszli świetni piłkarze: Rafał Boguski, Marcin Kowalczyk. Wzmocnień nie było, a wymagania się nie zmieniały. Wszyscy w Bełchatowie oczekiwali, że znów będziemy walczyć o mistrzostwo. To nam pętało nogi. Brakowało spokoju, świetnej atmosfery z tego sezonu, gdy byliśmy wicemistrzem. A teraz jest o nas cicho, niektórzy pisali nawet tuż po starcie ekstraklasy, że będziemy walczyć o utrzymanie. Myślę, że nasze miejsce jest jednak w górze tabeli. [b]GKS nie tylko zwycięża, ale też znów gra tak ładnie jak za czasów Oresta Lenczyka. To zasługa Pawła Janasa?[/b]
Tak, chociaż to trener z zupełnie innej szkoły niż Lenczyk. Teraz nie chodzimy tak często na siłownię. U trenera Lenczyka było dużo ćwiczeń siłowych, dużo gimnastyki na materacach, a mało biegania. Dziś jest odwrotnie, do tego częściej ćwiczymy z piłkami. Bardzo dobrze wspominam trenera Lenczyka, ale czasami jak widać potrzebna jest odmiana. Paweł Janas sprowadził do klubu Zbigniewa Jastrzębskiego, fizjologa z którym pracował w reprezentacji. Przygotowali nas bardzo dobrze. Od kilku tygodni wszystko układa nam się jak należy. Skończyła się plaga kontuzji, Łukasz Garguła wraca do wielkiej formy, napastnicy odzyskali skuteczność. Na razie ja jestem najskuteczniejszym strzelcem drużyny, ale to długo nie potrwa.
[b]Lepiej gracie w spotkaniach wyjazdowych niż u siebie. Dlaczego? [/b]