Zatrzymany we wtorek w Warszawie Andrzej B. zna już siedzibę prokuratury we Wrocławiu. Był tam w marcu 2008, postawiono mu wtedy zarzuty wręczania łapówek sędziom i działaczom za ustawianie wyników 15 meczów Korony Kielce w sezonie 2003/2004. W tej samej sprawie zatrzymani zostali wówczas dawni reprezentanci Polski, a potem trenerzy Korony Kolportera: Dariusz W. i Andrzej W.
[wyimek]To dziwne, że sympatią do Andrzeja B. zapałał Maciej Skorża, trener Wisły Kraków[/wyimek]
Ponowne sprowadzenie Andrzeja B. do Wrocławia i postawienie mu aż 89 zarzutów korupcyjnych (czyli więcej niż słynnemu „Fryzjerowi”) otwiera być może nowy rozdział śledztwa. W momencie pierwszego zatrzymania Andrzej B. był drugim trenerem Wisły Kraków, która jednak natychmiast się od niego odcięła. Poszło tym łatwiej, że zarzuty nie dotyczyły działalności w tym klubie. Jednak fakt zatrudnienia B. wydaje się dziwny.
Sympatią do niego zapałał Maciej Skorża cieszący się opinią uczciwego trenera. Zatrudnił Andrzej B., kiedy pracował w Groclinie, a potem zabrał go ze sobą do Wisły. Jesienią 2006 r. Groclin grał ze Zniczem o Puchar Polski. Drużyna z Pruszkowa spisała się nadspodziewanie dobrze, więc postanowiono wziąć do Grodziska nie tylko najlepszego piłkarza Radosława Majewskiego, ale i trenera, czyli Andrzeja B.
Skorży już w Grodzisku powinno zapalić się czerwone światełko, ponieważ B., do tej pory trener drużyn mazowieckich (przed Zniczem był Hutnik), uchodził za człowieka ustosunkowanego. W języku tego środowiska oznacza to, że wiedział, z jakim trenerem, piłkarzem, sędzią lub działaczem się dogadać.