Barcelona, mamy problem

Ligi zagraniczne. Ireneusz Jeleń błyszczy w Auxerre, Milan stacza się w chaos, Liverpool jest coraz dalej od mistrzostwa Anglii, a Real — coraz bliżej Barcelony. Lider Primera Division prowadził z Atletico 2:0, ale przegrał 3:4 i ma już tylko cztery punkty przewagi

Publikacja: 01.03.2009 23:19

„Niewiarygodne, ale prawdziwe — napisała o tym meczu «Marca» — Atletico rozpaliło ligę na nowo”. To był jeden z najbardziej niesamowitych wieczorów sezonu, dramat w kilku aktach, z siedmioma bramkami i niezliczonymi szansami na następne gole. W ostatnich 20 minutach meczu w Madrycie nie było już taktyki, podziału na obrońców i napastników, tylko walka i atak za atakiem, po obu stronach. Barcelona prowadziła trzykrotnie, po raz ostatni — 3:2 — na dziesięć minut przed końcem, ale nie obroniła nawet remisu. Teraz nikt już w obozie lidera nie będzie zbywał pytań o kryzys formy machnięciem ręki. Na początku lutego było 12 pkt przewagi nad Realem, a teraz są ledwie cztery. Wliczając remis w Lyonie w Lidze Mistrzów, Barcelona nie wygrała żadnego z czterech ostatnich spotkań.

Trener Pep Guardiola ma trzy problemy. Pierwszy to rywale, którzy przestali wierzyć, że Barcelona jest drużyną z innej galaktyki. Drugi to jego piłkarze, którzy przestali wierzyć w siebie. A trzecim problemem jest Real, wykorzystujący każde potknięcie lidera. Od kiedy w Madrycie pracuje Juande Ramos, trener ze spojrzeniem inkwizytora, Real stał się inną drużyną. W sobotę wygrał 10 ligowe spotkanie z rzędu, 2:0 z Espanyolem, który tydzień temu pokonał Barcelonę na Camp Nou. Obrońca tytułu poczuł krew, a piłkarze lidera są coraz bardziej roztrzęsieni. Mecz w Madrycie zaczął się dla nich wspaniale, prowadzili 2:0 już po 30 minutach, po ładnych golach Henry'ego i Leo Messiego. Ale jeszcze w pierwszej połowie Diego Forlan zdobył gola na 2:1, a po przerwie zaczęło się szaleństwo. Sergio Aguero wyrównał, potem był niepodyktowany rzut karny dla Atletico i świetne okazje Aguero i Forlana. Ten drugi spudłował będąc kilka metrów przed bramką i chwilę później prowadziła już Barcelona, dzięki bramce Thierry'ego Henry z kontrataku. Atletico wyrównało sześć minut później, z rzutu karnego po faulu Henry'ego na Florencie Sinama-Pongolle. A w przedostatniej minucie Aguero dał gospodarzom zwycięstwo, strzelając niemal dokładnie w to samo miejsce bramki, co Messi kilkadziesiąt minut wcześniej. Za tydzień Atletico spotyka się z Realem. Wtedy się okaże, czy liga została rozpalona na krótko, czy na dłużej.

Real też ma swój problem. Nazywa się Liverpool, właśnie przegrał z Middlesbrough 0:2 i gdy 10 marca spotka się z Realem na Anfield Road w rewanżu 1/8 finału Ligi Mistrzów (pierwszy mecz wygrał 1:0), może mieć już jasność: tytułu w Premiership nie zdobędziemy, trzeba się skupić na LM. Liverpool spadł właśnie na trzecie miejsce w lidze — za Chelsea, która wygrała kolejny mecz pod ręką Guusa Hiddinka. Zespół Rafaela Beniteza traci już siedem punktów do Manchesteru United, który w ten weekend nie grał w Premiership, był zajęty zdobywaniem pierwszego trofeum w tym sezonie. Wygrał z Tottenhamem w finale Pucharu Ligi po rzutach karnych, Edwina van der Sara świetnie zastępował Ben Foster, a Tomasz Kuszczak siedział na ławce.

Najbardziej rozrzutną drużyną ostatnich tygodni w Anglii jest jednak nie Liverpool, a Arsenal. Gra pięknie i nic z tego nie wynika, właśnie czwarty raz z rzędu zremisował w lidze 0:0. Na razie jest poza miejscem dającym prawo gry w LM albo eliminacjach do niej, traci już 6 pkt do czwartej Aston Villi.

Z liderów wielkich lig tylko Lyon (wygrana z Rennes) i Manchester spokojnie zrobiły w ten weekend swoje. W Bundeslidze prowadzenie zmienia się regularnie, właśnie nowym liderem została Hertha (jeszcze bez Łukasza Piszczka, po kontuzji strzelił gola w drużynie rezerw). Lider dotychczasowy, Hamburger SV, przegrał u siebie z Wolfsburgiem. Klub w którym do niedawna był Jacek Krzynówek dopisał się w rundzie rewanżowej do listy kandydatów do mistrzostwa, już zrównał się punktami z Bayernem i wyprzedził go w tabeli lepszym bilansem bramek. Na liście kandydatów jest ciągle mistrz jesieni Hoffenheim, ale coraz niżej, bo ostatnie zwycięstwo odniósł jeszcze w styczniu.

Lider z Włoch, Inter, był bliski kompromitacji w meczu z Romą. Po beznadziejnej grze w pierwszej połowie przegrywał u siebie 0:2, a potem 1:3. Nie miał w składzie swojego najlepszego piłkarza, lekko kontuzjowanego Zlatana Ibrahimovica, ale to żadna wymówka — Roma nie miała Francesco Tottiego. Jose Mourinho udawał na ławce rezerwowych, że nie jest wściekły, żując gumę tak, że mało nie pękły mu policzki. Jego piłkarze w końcu uratowali jeden punkt, niesmak jednak pozostał, bo gol na 2:3 padł z bardzo wątpliwego rzutu karnego. Szansę zmniejszenia strat wykorzystał Juventus (pokonał Napoli i do Interu traci 6 pkt), a zmarnowali ją piłkarze Milanu. Przegrali 1:2 z Sampdorią w Genui i uruchomili w klubie czerwony alarm. Już po czwartkowym remisie z Werderem i odpadnięciu z Pucharu UEFA, Adriano Galliani, czyli namiestnik Silvio Berlusconiego w klubie, zamknął piłkarzy w ośrodku treningowym i zażądał wyjaśnień. Teraz na pogadankach może się nie skończyć.

We Francji miłe dni przeżywa Ireneusz Jeleń. Zapomniał już o kontuzji, gra jak za najlepszych czasów, był najlepszym piłkarzem meczu Auxerre - Toulouse. Strzelił gola, już szóstego w tym sezonie. I czeka na powołanie do kadry.

Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii