Ave Barcelona, mistrz nad mistrzami

Barcelona – Manchester Utd 2:0. To był hymn na cześć futbolu i wierności swoim ideałom. Gole Samuela Eto’o i Leo Messiego dały drużynie z Katalonii trzeci Puchar Europy

Aktualizacja: 28.05.2009 12:02 Publikacja: 28.05.2009 03:42

Leo Messi zdobywa bramkę, która zapewniła Barcelonie zwycięstwo. Z prawej Edwin van der Sar

Leo Messi zdobywa bramkę, która zapewniła Barcelonie zwycięstwo. Z prawej Edwin van der Sar

Foto: Reuters, Max Rossi Max Rossi

Pep Guardiola wcale się do podnoszenia trofeum nie spieszył. Raz już miał okazję zrobić to jako piłkarz, 17 lat temu, teraz chciał oddać całą scenę drużynie. Ale drużyna wysłała Thierry’ego Henry, który zajął się trenerem jak należy. Podprowadził go bliżej trybun, dał Puchar Europy i wypchnął Guardiolę do przodu. A potem wszyscy ruszyli na swojego szefa, by podrzucić go na rękach. Gdy niedługo później szef siadał za stołem konferencyjnym, cała sala biła mu brawo.

[srodtytul]Podanie Xaviego[/srodtytul]

Tak fetowano trenera, który jest młodszy od bramkarza rywali Edwina van der Sara, a już zdążył dać Barcelonie pierwszą w historii potrójną koronę. Zrobił to w pierwszym sezonie pracy i w takim stylu, że w środę nawet w Madrycie byli dumni z Barcelony. Zbudował drużynę, która ma swój niepodrabialny styl. Stawia na piękno i na tych, których sama sobie wychowała. Na trenera, który wcześniej był na Camp Nou kapitanem, a jeszcze wcześniej chłopcem do podawania piłek. Na uczniów swojej akademii La Masia, których w finale wystawiła aż siedmiu.

Zachwycali cały sezon, powtórzyli to w finale. Poza pierwszymi minutami, gdy przejęci stawką wchodzili sobie nawzajem w drogę i popełniali błędy, byli tą Barceloną, którą dobrze znamy z ostatnich miesięcy. Pozostali wierni swoim zasadom futbolu, o to Guardiola prosił ich najmocniej.

Niby wszyscy rywale od miesięcy wszystko o nich wiedzą, ale co z tego. Manchester jest kolejnym dowodem, że nie wystarczy wiedzieć, trzeba jeszcze umieć odebrać im piłkę. Pisano i mówiono, że Premiership wyrosła na potęgę, której nikt nie zagrozi, że Manchester jest faworytem, że drużyna Guardioli może być zbyt osłabiona kontuzjami i dyskwalifikacjami. A ona wyszła i zagrała tak, jakby to był zwyczajny wieczór w Primera Division.

Dokończyła to, co rok temu w mistrzostwach Europy zaczęli Hiszpanie. Po części tymi samymi siłami: Andresa Iniesty, Xaviego, niesamowitego Carlesa Puyola, rozbijającego na prawej obronie wszystko co stanęło mu na drodze. Iniestę, bohatera rajdu przez całe boisko, który zakończył się asystą przy golu Eto’o na 1:0, Guardiola zmienił w ostatniej minucie, by cały stadion mógł bić mu brawo. Xaviego wybrano na piłkarza meczu, a jego asysta przy drugiej bramce to było coś rzadko oglądanego w finałach. Odwracając się z piłką niedaleko linii bocznej, miał do wyboru kilka rozwiązań.

Wybrał najtrudniejsze: aksamitne podanie na drugą stronę pola karnego, na głowę Leo Messiego. A tegoroczny zdobywca Złotej Piłki – można to już zapowiedzieć bez wielkiego ryzyka – wyciągnął się jak mógł i sięgnął piłki bokiem głowy. On, jeden z najniższych na boisku. Michel Platini, zakładając Messiemu na szyję medal, najpierw pogładził go po czuprynie jak ojciec syna.

[srodtytul]Inny Manchester[/srodtytul]

Po bramce Messiego w 70. minucie wszystko było już jasne. Kibice na trybunach śpiewali „Visca el Barca” i krzyczeli „Ole” po każdym dobrym podaniu, ale Guardiola stał przy linii bocznej do końca finału, krzyczał coś bez przerwy i pokazywał dłońmi. Aleksowi Fergusonowi nawet nie chciało się już wtedy ruszać z ławki. Wszystkie jego poprzednie zmiany i podpowiedzi niczego nie zmieniły. Nie sposób było rozpoznać w Manchesterze z Rzymu tej drużyny, która straszyła w Europie siłą, szybkością i umiejętnościami przez ostatnie dwa lata.

Mieli szansę zostać pierwszym obrońcą tytułu w Lidze Mistrzów, który powtórzy sukces w następnym sezonie, ale upadli już po pierwszym ciosie, w 10. minucie. Potem do końca meczu biegali jak za karę. Wayne Rooney grał fatalnie, nie pomogli rezerwowi Carlos Tevez i Dymitar Berbatow. Na konferencji Ferguson był wściekły. Jego piłkarze zawiedli go tego wieczoru zwłaszcza w obronie. Andresowi Inieście pozwolili trzy razy przebiec całe boisko z piłką przy nodze. Przez cały mecz nie mogli znaleźć żadnego sposobu, by go zatrzymać, poza faulem. Podobnie było z Xavim. Rooney miał pomagać obrońcom w przepychaniu rywali, a sam był przepychany przez Yayę Toure, jednego z bohaterów meczu. Nawet Edwin van der Sar popełnił błąd przy golu Eto’o, pozwalając mu na strzał przy bliższym słupku.

Jedynym zagrożeniem dla Barcelony była ona sama, przez te pierwsze nieudane minuty meczu, gdy dwa strzały Ronaldo, jeden z rzutu wolnego, drugi z akcji, mogły dać Manchesterowi prowadzenie. A potem piłkę wziął Iniesta, ruszył na drugą stronę boiska i zapewnił drużynie spokój do końca meczu. Można powiedzieć, jak zwykle. Ta drużyna trafia do serc kibiców, bo jest bezpretensjonalna jak grupa chłopaków z podwórka. Jak Xavi, który mówi na boisku do Cristiano Ronaldo: „Nie fauluj, jesteśmy po prostu lepsi”. I jak ich trener, który pytany, jak będą świętować sukces, odpowiada: – Na pewno wybierzemy się razem na jakiś makaron.

[ramka][b]FC BARCELONA – MANCHESTER UNITED 2:0 (1:0)[/b]

[b]Bramki:[/b] S. Eto’o (10), L. Messi (70-głową).

[b]Żółte kartki:[/b] G. Pique (Barcelona), Cristiano Ronaldo, P. Scholes, N. Vidić (Manchester).

[b]Sędzia:[/b] Massimo Busacca (Szwajcaria).

Widzów 72 689.

[b]FC Barcelona:[/b] Valdes - Puyol, Yaya Toure, Pique, Silvinho - Busquets, Xavi, Iniesta (90+3, Pedro) - Messi, Eto’o, Henry (72, Keita).

[b]Manchester United:[/b] Van der Sar - O’Shea, Rio Ferdinand, Vidić, Evra - Park Ji-sung (66, Berbatow), Carrick, Anderson (46, Tevez), Giggs (75, Scholes) - Cristiano Ronaldo, Rooney.[/ramka]

[ramka][b]Pep Guardiola - FC Barcelona[/b]

Co ja mam teraz zrobić? Skończyć karierę już jutro? To by było chyba najlepsze wyjście. Jako piłkarz podnosiłem pierwszy Puchar Europy dla Barcelony. Teraz mamy już trzy. Przeszliśmy trudną drogę, w finale też mieliśmy swoje problemy. Byliśmy dużo niżsi od rywali i broniliśmy się mniejszą liczbą zawodników. Ale z całego meczu jestem bardzo zadowolony. Nie stchórzyliśmy przed Manchesterem, delikatnie rzecz ujmując. Pilnowaliśmy piłki, a to dla nas najważniejsze. Bez piłki jesteśmy beznadziejni, naprawdę. Dedykuję ten sukces Paolo Maldiniemu, najlepszemu piłkarzowi Europy w ostatnich 20 latach. [/ramka]

[ramka][b]Alex Ferguson - Manchester United[/b]

Tylko początek był dobry, potem finał wymknął się nam spod kontroli. Nie broniliśmy tak jak zwykle, niewiele nam się udawało. W szatni rozczarowanie było ogromne, piłkarze wiedzą, że zagrali źle. Lepszy zespół wygrał, nie ma dyskusji. Rozstrzygająca była pierwsza bramka. Potem Barcelona mogła już przetrzymywać piłkę, a my nic na to nie potrafiliśmy poradzić. Chciałem, by Ryan Giggs jak najczęściej grał w środku, to miał być sposób, żeby jakoś zrównoważyć to, co Barcelonie dawała trójka: Xavi, Iniesta, Busquets. Dlatego nie mogłem od razu postawić na liczniejszy atak. Zmarnowaliśmy szansę. I to boli. [/ramka]

Pep Guardiola wcale się do podnoszenia trofeum nie spieszył. Raz już miał okazję zrobić to jako piłkarz, 17 lat temu, teraz chciał oddać całą scenę drużynie. Ale drużyna wysłała Thierry’ego Henry, który zajął się trenerem jak należy. Podprowadził go bliżej trybun, dał Puchar Europy i wypchnął Guardiolę do przodu. A potem wszyscy ruszyli na swojego szefa, by podrzucić go na rękach. Gdy niedługo później szef siadał za stołem konferencyjnym, cała sala biła mu brawo.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Piłka nożna
W sobotę Barcelona - Real o Puchar Króla. Katalończyków zainspirować ma Michael Jordan
Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?