Bohater naszych czasów

Paolo Maldini mając 41 lat rozegrał ostatni mecz w karierze. Jemu się już nie chce, i jego niektórzy nie chcą

Publikacja: 03.06.2009 10:00

Paolo Maldini

Paolo Maldini

Foto: AP

Jest legendą, którą mogliśmy oglądać na własne oczy. Najlepszym obrońcą ostatnich 20 lat, piłkarzem nazywanym za zasługi dla klubu Mr Milan, a za rekordy bite w reprezentacji – Paolo Nazionale.

Trener Pep Guardiola zwycięstwo Barcelony w Lidze Mistrzów zadedykował właśnie jemu, choć nigdy nie grali w jednej drużynie. Chciał wyrazić solidarność z wielkim piłkarzem, któremu za 20 lat profesjonalnej kariery należały się hołdy dziękczynne, a dostał gwizdy i wyzwiska od części kibiców klubu, któremu poświęcił całe życie.

[srodtytul]Podziękowanie nieszczęśników[/srodtytul]

To była niedziela, 24 maja, jego mecz nr 901 w Milanie. Przedostatni w karierze, a ostatni na mediolańskim San Siro. Rywalem była Roma, jej piłkarze wyszli na mecz ubrani w koszulki z napisem: „Dzięki, Paolo, wielki kapitanie”. Ale część kibiców Milanu – klubu, do którego Paolo przyszedł jako dziewięciolatek i nigdy nie opuścił, z którym pięć razy zdobył Puchar Europy – podziękowała mu we właściwy sobie sposób.

„Na boisku byłeś niezrównanym mistrzem, ale nie miałeś szacunku dla tych, którzy uczynili cię bogatym”, „Za 25 lat wspaniałej służby masz podziękowania od tych, których nazywałeś najemnikami, nieszczęśnikami i włóczęgami” – tak napisali na transparentach.

Jeszcze bardziej bolesnym ciosem była wielka koszulka Milanu z nr 6 i towarzyszącym jej w wędrówce po trybunie hasłem skandowanym przez tysiące: „To jest prawdziwy i jedyny kapitan, Franco Baresi”. To od Baresiego Maldini przejął kiedyś kapitańską opaskę. Schodząc do szatni, nie wytrzymał. „Jestem dumny z tego, że nie jestem jednym z nich” – rzucił w odpowiedzi na transparenty.

Ta kara spotkała go za to, że zdarzało mu się krytykować kibiców wywołujących bójki na stadionie, napadających na jego partnerów z drużyny lub demonstrujących przeciw polityce transferowej właściciela klubu Silvio Berlusconiego. Maldini nie obrażał nikogo, bo tego nie potrafi, po prostu mówił to, co uważał. I zgodnie ze swoimi zasadami oddzielania życia zawodowego od prywatnego nie bratał się z namolnymi i agresywnymi kibicami, nie stawiał im piwa i nie zapraszał na imprezy. Pod tym względem pozostał nieco w tyle za rzeczywistością i musiał za to zapłacić.

Jego przypadek wiele mówi o narastających na całym świecie problemie kibiców rozumiejących miłość do klubu jako prawo do rządzenia nie tylko na trybunach, ale też w szatniach piłkarzy i gabinetach prezesów. Maldini nie wyciągnął do nich ręki i nie dał sobie założyć smyczy, jak niektórzy jego koledzy z drużyny łaszący się do kibiców za cenę klaki lub przynajmniej spokoju. Tak robili choćby Andrij Szewczenko i Kacha Kaładze, ale nie chodzi tylko o piłkarzy. Często również władze klubu, gdy chciały załatwić jakąś sprawę, zwracały się z tym do kibiców.

[srodtytul]Sto par dżinsów[/srodtytul]

Tak jest i we Włoszech, i w Polsce. Namiestnik Berlusconiego w AC Milan Adriano Galliani nie zabrał głosu w obronie Maldiniego, a przynaglony przez niego odpowiedział, że milczał, bo to jego zdaniem najlepsza reakcja. Zachował się mniej więcej tak, jak prezes Górnika Zabrze po niedawnym ataku kibiców na piłkarzy. Maldini odejdzie, a kibice zostaną. Mogą wyrządzić wiele krzywdy, ale mogą się też Gallianiemu przydać.

W ten sposób zepsuto pożegnanie jednemu z największych dżentelmenów futbolu. Piłkarzowi lubianemu nawet przez rywali, którego trzy dni temu kibice Fiorentiny, na której boisku rozegrał ostatni mecz, pożegnali wielkim napisem: „Twoja historia napełnia nas chwałą”. Grając tyle lat w obronie, Maldini nie dał się zapamiętać z żadnego brutalnego faulu. Nie robił z siebie gwiazdy, choć mógłby: bogaty, utytułowany, przystojny. Ożenił się z modelką Adrianą Fossą, miłością lat młodzieńczych. Są szczęśliwym małżeństwem niedającym szans tabloidom. Mają dwóch synów, a jedyną ciekawostką, którą udało się wydobyć pazernym reporterom, było to, że Paolo ma w szafie ponad sto par dżinsów. Na tym nie da się zbudować jakiejś sensacyjnej historii.

W rodzinie Maldinich Milanu się nie wybiera. Milan się dziedziczy. Ojciec Paolo Cesare Maldini należał w latach 50. i 60. do najlepszych włoskich obrońców. Był kapitanem AC Milan, miał wśród partnerów legendy – od Szweda Nilsa Liedholma i Urugwajczyka Juana Alberto Schiaffino po Brazylijczyka Jose Joao Altafiniego oraz swoich rodaków Giovanniego Trapattoniego i Gianni Riverę.

Kiedy Milan w 1963 roku na Wembley, po zwycięstwie nad Benficą, zdobył Puchar Mistrzów jako pierwsza włoska drużyna, właśnie Maldini odbierał nagrodę. Gdy pięć lat później urodził się Paolo i gdy potem ojciec zapisał go do szkółki Milanu, mniej więcej w tym samym czasie, kiedy mały szedł do podstawówki, Mediolan oszalał. Paolo nazywano Maldinino, robiąc sobie nadzieję, że kiedyś będzie wielki jak ojciec. Synom sławnych piłkarzy zwykle towarzyszy taka histeria, ale rzadko marzenia ojców i kibiców się spełniają. W tym przypadku opatrzność była nadzwyczaj łaskawa. Paolo pobił wszelkie rekordy ojca.

[srodtytul]Numer zastrzeżony [/srodtytul]

W Serie A debiutował w styczniu 1985 roku i od tamtej pory grał w niej bez przerwy. Siedem razy był mistrzem kraju. Rozegrał 158 meczów o europejskie puchary, 126 w reprezentacji Włoch. To rekord włoskiej drużyny narodowej, a byłby rekordem świata, gdyby po mistrzostwach w roku 2002 Maldini nie zrezygnował z występów. Nie było go więc wśród włoskich mistrzów świata z 2006 r. i to jedyny powód, dla którego mógłby się czuć niespełniony.

Z Milanem przeżył wszystko: wielkość, kryzysy, powroty na tron. W sumie 902 oficjalne mecze w czerwono-czarnej koszulce. Jego kariera i przywiązanie do barw jednego klubu na tak wysokim poziomie nie mają na świecie odpowiednika.

Numer 3, jaki nosił na koszulce, został zastrzeżony, jak wcześniej numer 6 Franco Baresiego. Koszulkę z trójką będzie mógł włożyć dopiero syn Paolo, już trenujący wśród juniorów tego klubu Christian Maldini. Pytanie tylko, czy będzie chciał i jak go przyjmą kibice.

[ramka][srodtytul]Paolo Maldini[/srodtytul]

Urodzony 26 czerwca 1968 roku w Mediolanie. Piłkarz AC Milan od dziewiątego roku życia, rozegrał w jego barwach 902 oficjalne mecze. W Serie A od roku 1985 (24 sezony). Wicemistrz świata (1994), wicemistrz Europy (2000), 126-krotny reprezentant Włoch (1988 – 2002). Brązowy medalista MŚ (1990) i Europy (1988). Pięciokrotny zdobywca Pucharu Mistrzów, siedmiokrotny mistrz Włoch. Klubowy mistrz świata. Najlepszy piłkarz świata w 1994 (wg magazynu „World Soccer”) i Ligi Mistrzów w 2003 roku.[/ramka]

Jest legendą, którą mogliśmy oglądać na własne oczy. Najlepszym obrońcą ostatnich 20 lat, piłkarzem nazywanym za zasługi dla klubu Mr Milan, a za rekordy bite w reprezentacji – Paolo Nazionale.

Trener Pep Guardiola zwycięstwo Barcelony w Lidze Mistrzów zadedykował właśnie jemu, choć nigdy nie grali w jednej drużynie. Chciał wyrazić solidarność z wielkim piłkarzem, któremu za 20 lat profesjonalnej kariery należały się hołdy dziękczynne, a dostał gwizdy i wyzwiska od części kibiców klubu, któremu poświęcił całe życie.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Piłka nożna
Thomas Tuchel: Pasja i braterstwo
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Piłka nożna
Reprezentacja Polski. Najbrzydsza drużyna w Europie
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Malta. Sto minut nudów
Piłka nożna
Polska - Malta 2:0. Punkty są, zachwytu brak
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Holandia rywalem Polski w walce o mundial. Nie kryją zadowolenia
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście