Manchester City zabrał mu Kolo Toure. Pech – Samira Nasriego, Tomasa Rosickiego i Theo Walcotta, bo wszyscy zaczęli sezon u lekarza. Szefowie klubu znów nie dali pieniędzy na transfery. Eksperci jak co roku wskazywali na Arsenal jako najsłabsze ogniwo z wielkiej czwórki Premiership. Ale Arsene Wenger niewiele sobie z tego robi.
Jego zespół rozbił na wyjeździe Everton aż 6:1 i jest pierwszym liderem (we wtorek gra pierwszy mecz o Ligę Mistrzów z Celtikiem). Denilson dał prowadzenie przepięknym golem z dystansu, Thomas Vermaelen strzelił gola głową z wysokości pierwszego piętra, a Cesc Fabregas golem na 5:0 skończył rajd z piłką przez całe boisko. Potem podbiegł do ławki, a tam już czekała koszulka Arsenalu z numerem 21 i nazwiskiem Jarque. Fabregas podniósł ją w stronę nieba, oddając hołd zmarłemu przyjacielowi z Espanyolu Daniemu Jarque.
To nie był jedyny wzruszający moment weekendu. Frank Lampard płakał na środku boiska, gdy przed meczem Chelsea z Hull na stadionowym ekranie wspominano Bobby’ego Robsona. W meczu otwierającym sezon były emocje, bo Hull nieoczekiwanie prowadziło, było też mnóstwo zmarnowanych szans i happy end dla Chelsea. Didier Drogba pudłował w łatwych sytuacjach, ale trafiał w wyjątkowo trudnych. Najpierw z rzutu wolnego, a potem, w doliczonym czasie gry, spod linii bocznej pięknym lobem.
Z wielkiej czwórki nie wygrał tylko Liverpool, pokonany przez Tottenham 2:1 w meczu, który skończył się niemal bijatyką. Dobrze zaczął Manchester City, dla którego pierwszego gola strzelił Emmanuel Adebayor, a cudów w bramce dokonywał Shay Given.
W Bundeslidze Wolfsburg ucieka, a Bayern zostaje z tyłu. W Monachium znów wydali przed sezonem dziesiątki milionów na piłkarzy, a Louis van Gaal dostał zadanie posprzątania po Jürgenie Klinsmannie. Piewcę amerykańskiego hurraoptymizmu zastąpił człowiek o twardej ręce, przy którego zasadach niemiecki porządek wydaje się bałaganem. Ale wyniki na razie są takie same jak u Klinsmanna. Dwa bezbarwne remisy na początek sezonu i Bayern ma już cztery punkty straty do lidera.