Zapowiadano ten mecz jako ozdobę ostatnich kolejek eliminacji i nikt się nie rozczarował. Tego wieczoru Serbowie awansowali do finałów rozbijając 5:0 Rumunię, Ukraińcy pokonali Anglię przedłużając swoje szanse, Dania awansowała pokonując Szwecję, Włochy po uratowanym w ostatniej minucie remisie w Irlandii, a Argentyna przerwała serię trzech porażek, ale spotkanie w Moskwie i tak zostanie zapamiętane na długo. Cisza Łużnik po ostatnim gwizdku, w tych sektorach gdzie wcześniej był nastrój jak na wojnie ojczyźnianej. Radość Niemców, fetujących awans i swoich bohaterów: Miroslava Klose, strzelca jedynej bramki, i Rene Adlera, broniącego strzały Rosjan w nieprawdopodobnych okolicznościach. Guus Hiddink był wściekły, bo Rosji w tym meczu zabrakło tylko skuteczności. Grała szybko i ładnie, zaczęła spychać Niemców do obrony już po stracie bramki w pierwszej połowie, a gdy Jerome Boateng dostał czerwoną kartkę w 69. minucie, nie dawała osłabionym rywalom chwili oddechu. Ale każdy strzał trafiał w Adlera. Zwycięska bramka pokazała ile barw mieści się teraz na niemieckiej fladze. Lukas Podolski podał do Mesuta Özila, sztukmistrza o tureckich korzeniach, ten kopnął w poprzek pola karnego, a Miroslav Klose dziwnym kopnięciem, tak jakby stawiał duży krok do przodu, wbił piłkę do bramki.
Rosji zostaje walka w barażach, podobnie jak Francji, Irlandii oraz Bośnii i Hercegowinie. Awans Bośniaków oznacza wyeliminowanie z mundialu kolejnego uczestnika ostatniego Euro, półfinalistów Turków. Dołączyli do Czech, Polski, Rumunii, Austrii, w środę może odpaść Chorwacja, wyeliminowany zostanie też ktoś z pary Portugalia - Szwecja. Raczej Szwecja, bo Portugalczycy właśnie wyprzedzili ich po zwycięstwie nad Węgrami 3:0 (Cristiano Ronaldo zszedł szybko z kontuzją, ale zdążył wypracować gola na 1:0), a w środę obie drużyny grają ze słabeuszami, Maltą i Albanią.
Finalistów jest już dziewiętnastu, bo w CONCACAF awansowały USA i Meksyk (trener Javier Aguirre przyszedł w środku eliminacji i wyciągnął Meksyk z tarapatów, a teraz podobno chciałby pracować z Polską) a w Afryce Wybrzeże Kości Słoniowej. Bahrajn zremisował z Nową Zelandią 0:0 w pierwszym meczu barażu Azji i Oceanii (rewanż 14 listopada). W Ameryce Południowej jest tylko jeden nowy finalista, ale wyjaśniło się dużo więcej, i w niesamowitych okolicznościach. Awansowało Chile, z wyścigu odpadły Kolumbia i Wenezuela, a o jedno wolne miejsce dające bezpośredni awans i jedno barażowe będą walczyć w środę trzy drużyny: Argentyna, Urugwaj i Ekwador. Dotychczas faworytem do bezpośredniego awansu był Ekwador, ale przegrał z Urugwajem po karnym Diego Forlana w 94. minucie. Najmniej szans dawano Argentynie, ale to ona jest teraz czwarta, też po zwycięstwie wydartym w ostatniej chwili.
Hernan Rengifo Lechowi Poznań przydaje się już tylko jako napastnik Młodej Ekstraklasy, ale w Peru wciąż jest potrzebny reprezentacji. A w sobotę wieczorem w Buenos Aires mógł też przejść do historii argentyńskiej piłki. Jako ten, który wszedł z ławki rezerwowych, zabrał mundial i zwolnił Diego Maradonę. Na zalewanym deszczem stadionie Monumental gospodarze musieli wygrać z drużyną niemającą już żadnych szans na awans, ale długo nie wiedzieli, jak to zrobić. Grali nieźle, jak na chaos do którego przyzwyczaił trener Diego, ale marnowali kolejne sytuacje, a publiczność śpiewała "Rusz się, rusz się Argentyno". Na początku drugiej połowy prowadzenie dał Gonzalo Higuain, ale w 90. minucie meczu, gdy trudno było cokolwiek zobaczyć przez ścianę deszczu, strachy wróciły, bo Rengifo wyrównał tak jak potrafi najlepiej, uderzeniem głową.
Remis oznaczałby, że Argentyna, mimo że w pozostałych meczach padły świetne dla niej wyniki - przegrał Ekwador, który goniła, i Wenezuela oraz Kolumbia, przed którymi uciekała - pozostałaby na miejscu barażowym, wyprzedzając Ekwadorczyków tylko dzięki lepszemu bilansowi bramek. Ekwador gra w środę w Chile, gdzie trenerem jest Argentyńczyk Marcelo Bielsa, więc nie odpuści. Argentyna zmierzy się z Urugwajem. I pojedzie tam bronić czwartego miejsca dającego bezpośredni awans. A wszystko dzięki najbardziej nieprawdopodobnemu z bohaterów. Martin Palermo z reprezentacją żegnał się 10 lat temu jako wielki nieudacznik, po trzech karnych zmarnowanych w jednym meczu z Kolumbią. Przypomniał sobie o nim dopiero Maradona. Palermo w niedawnym meczu towarzyskim strzelił dwa gole, ale winy odkupił dopiero w sobotę. W chwili, gdy jak napisała jedna z gazet, woda podchodziła już drużynie do gardła. Ostatni zryw Argentyńczyków był chaotyczny, po jednym z ataków kopnięta wzdłuż pola karnego piłka odbijała się od nóg piłkarzy, aż spadła przed Palermo, a ten z bliska kopnął do pustej bramki. Jak powiedział potem Maradona: - Emocje były.