Lech jest mistrzem, którego chcieli wszyscy bezstronni kibice. Trio Semir Stilić, Sławomir Peszko, Siergiej Kriwiec i napastnik Robert Lewandowski rozpalili wyobraźnię. Stadion pełen oddanych kibiców – też. To Lech jest naszą nadzieją na lepsze jutro w Europie.
Poznański zespół nie wywalczył jednak tytułu łatwo, liderem był przez tydzień na początku sezonu, wrócił na pierwsze miejsce tydzień temu, gdy Wisła straciła gola w ostatniej minucie derbów z Cracovią. To był gol samobójczy zdobyty przez Mariusza Jopa, któremu w sobotę Poznań śpiewał dziękczynne piosenki.
Mistrz Polski po rundzie jesiennej miał 8 pkt straty do Wisły, przegrał 3 mecze, zremisował aż 8, w tym niemal z każdą drużyną z dołu tabeli i spadkowiczami. Piłkarze Lecha strzelili najwięcej goli ze wszystkich drużyn ekstraklasy – 51, stracili najmniej, tyle samo co Wisła – 20.
Mistrza w Poznaniu nie było od 17 lat, fety po mistrzostwie – od 18, bo w 1993 r. z tytułu nikt się nie cieszył. Wtedy po raz pierwszy PZPN dojrzał korupcję i zdecydowano o odebraniu tytułu Legii Warszawa.
Do obecnego tytułu Lecha przyznaje się wiele osób. Na konferencji po sobotnim meczu Marek Bajor, który teraz prowadzi Zagłębie Lubin, a w Poznaniu przez trzy lata był asystentem Franciszka Smudy, stwierdził, że poprzednim trenerom Lecha zabrakło tylko jednego roku. Wcześniej mówił to Smuda, chociaż nie tak bezpośrednio.