Tak zwane finansowe fair play, czyli zakaz wydawania więcej, niż się zarabia, zacznie straszyć kluby dopiero po Euro 2012, ale UEFA już chce być groźna.
Bierze się do zadłużonych i to nie tylko tych z Europy Wschodniej, w których zawsze najłatwiej uderzyć karami. Dziś problemem staje się Zachód. Kryzys dotarł tam do klubów z opóźnieniem, dopiero teraz można zobaczyć, ile jest w ich finansach niezasypanych dziur. Zwłaszcza w wielkich ligach.
Real Mallorca, piąty zespół Primera Division, został wyrzucony z Ligi Europejskiej, bo jest w postępowaniu upadłościowym, ma 87 mln euro długu. Piłkarze protestują, nowy udziałowiec – tenisista Rafael Nadal, próbujący uratować klub ze swojej wyspy, narzeka, że nie rozumie UEFA.
Ale dla jego klubu było już po prostu za późno na dobre wyjście. Przez lata Mallorca nie tylko żyła ponad stan, ale jeszcze była dumna z bajońskich pensji piłkarzy. A ratunku szukała najpierw nie u Nadala, tylko u dziwnych biznesmenów, którzy jednego dnia ogłaszali, że udziały przejmują, a następnego – że nie. Gdy wreszcie postanowiła problem długów rozwiązać, zostało jej tylko postępowanie upadłościowe. Sędzia, który je prowadzi, prosił UEFA, żeby nie odbierać klubowi prawa gry w pucharach, bo to skomplikuje sprawy. Ale przepisy każą odmawiać licencji klubom w upadłości.
[srodtytul]Taki klimat[/srodtytul]