Aris Saloniki to w europejskiej skali przeciwnik przeciętny, ale dla Jagiellonii trochę za mocny. W pierwszej jedenastce greckiego zespołu wybiegło tylko dwóch Greków – bramkarz i środkowy obrońca. A poza nimi czterech Hiszpanów, dwóch Brazylijczyków, Tunezyjczyk, Chorwat i Kolumbijczyk. W dodatku trener jest powszechnie znany w świecie: Argentyńczyk Hector Raul Cuper poznał nawet smak finału Ligi Mistrzów (z Valencią).
– Ja ich wszystkich bardzo szanuję – powiedział przed meczem trener Jagiellonii Michał Probierz. – Ale nie zamierzam się ich bać i wmawiam to samo piłkarzom. Jeśli boisz się przeciwnika to nie wychodź na boisko. Nie wiem, jakim wynikiem zakończy się mecz, ale wiem, jak się rozpocznie. Będziemy walczyć od pierwszych minut, Aris to jednak nie jest Barcelona.
Białystok żyje piłką „od zawsze”, czemu dał wyraz nawet Janusz Zaorski w swoim kultowym filmie. Ale od maja i zdobycia Pucharu Polski to już jest amok. Na głównym deptaku miasta, niedaleko ratusza, urządzono galerię najnowszych i historycznych zdjęć Jagiellonii. Zatrzymuje się przy nich mnóstwo ludzi. Nie mniej niż 50 metrów dalej, gdzie swoje piękne fotografie ziemi podlaskiej prezentuje fotografik Wiktor Wołkow. Pałac Branickich jest już zamknięty, więc łaszę się do portiera, mówiąc, że trener Jagiellonii zachwalał pałacową bibliotekę i czytelnię. – Aaa, skoro pan Probierz zachwalał, to ja panu otworzę.
Pan Probierz to jest w Białymstoku ktoś, piłkarze Jagiellonii to są „nasi chłopcy”. Jednym ze sponsorów klubu jest miasto. Na miejscu dawnego stadionu, który za towarzysza Gierka postawiono na dożynki, powstaje nowy.
Ale ten dzień, w którym Jagiellonia i Białystok pierwszy raz pokazały się w europejskich pucharach, nie tak miał wyglądać. Już w drugiej akcji gości, w 3. minucie Igor Lewczuk przewrócił greckiego napastnika i 23-letni Hiszpan Toni Calvo, szkolny kolega paru artystów piłki z barcelońskiej La Masii strzelił karnego jak Antonin Panenka.