Pod koniec lipca pomachał na pożegnanie pustym trybunom Santiago Bernabeu. Gdy na ten stadion przyjdzie kilkaset osób, to jakby nikogo nie było, a jego żegnało nie więcej niż pół tysiąca. Wiadomo, sezon urlopowy, klub kibiców nie zapraszał, bo to miała być przede wszystkim uroczystość dla kamer i fleszy. Ale jednak przykro, gdy tak odchodzi legenda, kapitan, który niewiele klubowych rekordów zostawił niepoprawionych. Kilkuset widzów jest na prezentacjach piłkarzy, których Real sprowadza jako zapchajdziury. A gdy kupuje gwiazdę, wita ją kilkudziesięciotysięczny tłum i na boisku staje specjalna scena.
Na Raula czekała dopiero na Arena auf Schalke. Tam szedł po niebieskim dywanie, witał go zapowiadacz walk bokserskich, a dwóch kibiców w górniczych kaskach dało mu bryłę węgla. Żeby pamiętał, że w jego nowym domu pracę ceni się bardziej niż błyskotki.
[srodtytul]Wszystko, żeby grać[/srodtytul]
Będzie największą gwiazdą zaczynającego się pojutrze sezonu Bundesligi. Pierwszy w karierze mecz w innej lidze niż hiszpańska zagra w sobotę w Hamburgu przeciw HSV. Podpisał z Schalke kontrakt na dwa lata. Klub królewski zamienił na robotniczy, a wytworną dzielnicę Madrytu, gdzie miał za sąsiada m.in. Cristiano Ronaldo – na Düsseldorf. Najbardziej utytułowaną drużynę Europy – na Schalke, które mistrzostwa nie zdobyło od ponad pół wieku, a za historyczny sukces uznaje Puchar UEFA z 1997 roku.
[wyimek]Na pożegnaniu z Raulem bardzo zależało Florentino Perezowi. Nigdy za sobą nie przepadali [/wyimek]