Sebastian Boenisch wyjechał z rodzicami z Górnego Śląska do Niemiec, gdy miał niespełna dwa lata. Mówi po polsku niechętnie, choć wiele rozumie.
Gdy po klęsce Polski z Kamerunem zadzwonił do Franciszka Smudy, rozmawiali po niemiecku. Powiedział: – Trenerze, jestem do dyspozycji. Przemyślałem wszystko i zdecydowałem się na Polskę – relacjonuje Smuda. – Cieszę się, że Sebastian wybrał moją drużynę. Kadra bardzo potrzebuje takiego lewonożnego zawodnika – mówi selekcjoner, który po 0:6 z Hiszpanami i 0:3 z Kamerunem zaczyna od nowa układać obronę.
Na mecze z Ukrainą 4 września w Łodzi i z Australią 7 września w Krakowie powołał nie tylko Boenischa, ale też pierwszy raz za swojej kadencji Artura Boruca. Nie ma w kadrze Łukasza Fabiańskiego.
Ale w meczu z Ukrainą najważniejszy będzie debiut Boenischa. Piłkarz, który z niemiecką kadrą do lat 21 zdobył rok temu mistrzostwo Europy, właśnie odebrał polski paszport, na razie tymczasowy.
To problemami formalnymi wymawiał się od przyjazdu na zgrupowanie jesienią ubiegłego roku, gdy Smuda chciał go powołać na pierwsze mecze po objęciu reprezentacji. Trener pojechał wtedy do Bremy, spotkał się z Sebastianem i jego rodzicami. Młodego obrońcę do gry dla Polski przekonywał już kilka lat temu Tomasz Wałdoch, który trenował go w grupach młodzieżowych Schalke, potem kandydaturę Boenischa podsuwano Leo Beenhakkerowi, ale Holendrowi się nie spodobało, że piłkarz stawiał warunki (mówił, że chce dla Polski zagrać w Euro 2008, a nie w reprezentacji B czy młodzieżowej).