Żelazna Polonia, szczęśliwa Legia

Lider pokonał na Konwiktorskiej Zagłębie 2:1, Legia raz trafiła w bramkę i wygrała we Wrocławiu. Polonia wciąż prowadzi w lidze

Aktualizacja: 21.08.2010 09:09 Publikacja: 21.08.2010 02:50

Żelazna Polonia, szczęśliwa Legia

Foto: Fotorzepa, Przemek Wierzchowski

Polonia wciąż prowadzi w lidze z kompletem zwycięstw, choć w pierwszej połowie meczu z Zagłębiem grała źle: za wolno, czekając na błędy rywali.

Goście tym bardziej nie myśleli o zwycięstwie, bo z jednym i to słabym napastnikiem Dusanem Djokiciem to było niemal niemożliwe. Niemal, bo zawsze może się zdarzyć coś takiego, co zrobił Mateusz Bartczak. Kapitan Zagłębia, przed 10 laty mistrz z Polonią, stojąc około 40 metrów od bramki zobaczył, że Sebastian Przyrowski liczy źdźbła trawy przed polem bramkowym. Kopnął tak, że piłka przeleciała warszawskiemu bramkarzowi nad głową i wpadła do siatki. Polonia w pierwszej połowie nie zrobiła nic, poza sytuacją, w której Artur Sobiech z dziesięciu metrów trafił prosto w bramkarza. Za to w drugiej połowie pokazała prawdziwe oblicze: drużyny którą trudno złamać, bo gra konsekwentnie, ma piłkarzy nie tylko dobrych, ale też potrafiących ze sobą współpracować.

Wszedł Ebi Smolarek, a kiedy on ma piłkę, to nawet średnio wyrobiony kibic widzi, że jest to zawodnik z innej bajki (spotkanie oglądał Franciszek Smuda i dał do zrozumienia, że Ebi jest blisko powrotu do kadry). Lepiej wyszkolony, ustawiający się tak, żeby mieć przewagę w walce wręcz, mimo że nie jest ani przesadnie wysoki, ani potężny. Wyrównujący gol dla Polonii padł po rzucie wolnym za faul na Smolarku. Dośrodkowywał Adrian Mierzejewski, obrońcy piłkę wybili, ale dopadł jej Sobiech i strzelił pod poprzeczkę.

Polonia nadal grała dość wolno, ale widać było, że wie, co robi i za którymś razem atak przyniesie efekt. I znowu stało się to za sprawą Smolarka, który na lewym skrzydle ograł obrońcę, podał do stojącego w polu karnym Sobiecha, a ten od razu oddał mu piłkę. Ebi kopnął z 16 metrów w dolny róg. Polonia wygrała. Mimo dnia powszedniego na stadion przyszło ponad 4,5 tysiąca ludzi, wśród nich dwaj premierzy – Jan Krzysztof Bielecki i Józef Oleksy, Marek Jurek i jeszcze parę innych osób. Salon przenosi się z Łazienkowskiej na Konwiktorską?

Legia zagrała najlepszy mecz za Macieja Skorży, ale mimo to ze Śląskiem wygrać nie powinna. Trener, który latem zabrał się za budowę drużyny z nowych zawodników, sam ciągle ma wątpliwości, kto powinien grać. W piątek zamiast Bruno Mezengi w ataku biegał Takesure Chinyama. Na lewym skrzydle nie było Macieja Rybusa, w środku Alejandro Cabrala, a w obronie Srdy Kneżevicia. Skorża aż trzech z sześciu zawodników kupionych latem zdecydował się posadzić na ławce. Ci, na których postawił, przynajmniej walczyli, chociaż dużo większych umiejętności nie mają. Gra była ostra, ale fair. Zaskoczył Śląsk: oparty na zawodnikach, którym nie wyszło na Zachodzie – Sebastianie Mili, Przemysławie Kaźmierczaku, Radosławie Fojucie czy Łukaszu Madeju, wzmocniony rewelacyjnym Waldemarem Sobotą, kupionym z Kluczborka i dwukrotnym królem strzelców ligi boliwijskiej – Cristianem Diazem. W tym że Legia pierwszy raz w tym sezonie nie straciła gola największa zasługa wracającego do składu Dicksona Choto, ale też i szczęścia. Piłka po strzale Vuka Sotirovicia trafiła w poprzeczkę, kilka razy trema zjadła Sobotę, z pięciu metrów do bramki nie trafił Diaz.

Legia okazje do zdobycia gola miała dwie. W pierwszej połowie Chinyama przyjął piłkę w polu karnym tak sprytnie, jak w polskiej lidze potrafi chyba tylko Tomasz Frankowski, ale mając przed sobą tylko bramkarza strzelił wysoko. Drugą szansę wykorzystał Maciej Rybus, który przebiegł z piłką przy nodze 30 metrów i mocnym strzałem pokonał Mariana Kelemena.

Legia łapie oddech i chociaż po blamażu w derbach wydawało się to niemożliwe – może walczyć o mistrzostwo.

[ramka][srodtytul]Wyniki[/srodtytul]

[b]Polonia - Zagłębie Lubin 2:1 (0:1)[/b]

Bramki: dla Polonii A. Sobiech (51), E. Smolarek (72); dla Zagłębia M. Bartczak (25). Żółte kartki: Ł. Trałka (Polonia). Sędziował H. Siejewicz (Białystok). Widzów 4 500

Polonia: Przyrowski - Mynar, Pietrasiak, Skrzyński, Tosik - Mierzejewski (67, Gancarczyk), Trałka (59, Sarvas), Andreu, Piątek (46, Smolarek), Bruno - Sobiech

Zagłębie: Isailovic - G. Bartczak, Horvath, Sergio Reina, Costa Nhamoinesu - Woźniak (83, Błąd), Ekwueme, M. Bartczak, Hanzel, Wilczek (59, Osmanagic), Djokic (67, Traore)

[b]Śląsk Wrocław - Legia Warszawa 0:1 (0:0)[/b]

Bramka: M. Rybus (81).

Żółte kartki: J.Wawrzyniak, I. Vrdoljak, M. Komorowski (Legia). Sędzia: D. Piasecki (Słupsk). Widzów 8500.

Śląsk: Kelemen - Celeban, Fojut, Spahić, Wołczek - Ćwielong (85, Gancarczyk), Kaźmierczak (89, Gikiewicz), Mila, Sobota - Diaz (73, Madej), Sotirović.

Legia: Antolović - Jędrzejczyk, Choto, Wawrzyniak, Komorowski - Manu, Iwański (89, Cabral), Vrdoljak, Borysiuk - Radović (46, Rybus), Chinyama (75, Mezenga). [/ramka]

Piłka nożna
Wojciech Szczęsny i Robert Lewandowski mistrzami Hiszpanii. Świętować na boisku nie mogli
Piłka nożna
Gdzie w przyszłym sezonie zagra Łukasz Fabiański? Do Legii Warszawa na pewno nie wróci
Piłka nożna
Kamil Grosicki pożegna się z kadrą w Chorzowie
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti odmieni reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Xabi Alonso. Człowiek sukcesu nowym trenerem Realu Madryt