Trudna sprawa, ale nie beznadziejna. Zbigniew Boniek uważa, że jeśli z Juventusem można nawiązać walkę, to właśnie nadarza się rzadka okazja. A on wie, co mówi.
Kiedy Boniek grał w Turynie, w pasiastych koszulkach Juve biegało sześciu mistrzów świata, a Polak z Michelem Platinim robili takie wrażenie, że w finale rozgrywek o Puchar Mistrzów sędzia przyznał im nawet rzut karny za faul poza polem karnym. I dzięki temu pokonali Liverpool.
Może to są wykopaliska interesujące już tylko archeologów futbolu, ale warto pamiętać, że Juventus był zawsze wielki, jego 27 tytułów mistrza Włoch robi wrażenie. Tu grali świetni piłkarze, ale tak się złożyło, że właśnie odeszli, są kontuzjowani lub nie mogą grać z innych powodów. Przed rokiem karierę zakończył Pavel Nedved, teraz Turyn opuścili – Fabio Cannavaro, David Trezeguet, Mauro Camoranesi, Brazylijczyk Diego. Gianluigi Buffon leczy kontuzję odniesioną na mundialu.
Sami mistrzowie, dosłownie lub w przenośni. Do tego czołowi zawodnicy, pomocnik Alberto Aquilani i napastnik Fabio Quagliarella, nie zostali zgłoszeni do rozgrywek, ponieważ w tym sezonie bronili barw innych klubów. Aquilani Liverpoolu, a Quagliarella Napoli. I jeszcze fochy wyłączyły z kadry Fabio Grosso oraz Hasana Salihamidzicia, którzy, nazywając rzeczy po imieniu, mają na pieńku z działaczami pragnącymi ich sprzedać wbrew woli zawodników. A w tej sytuacji piłkarz zawsze przegrywa.
W porównaniu z takimi gwiazdami dzisiejszy Juventus nie imponuje ani nazwiskami, ani grą. Siódme miejsce na koniec sezonu to dla takiego klubu porażka. Początek rozgrywek też jest dla Starej Damy kiepski: porażka z Bari 0:1 na inaugurację, 3:3 z Sampdorią na swoim stadionie to wyniki nie przystające do ambicji.
Piłkarze są w takiej sytuacji krytykowani w drugiej kolejności, więcej dostaje się trenerowi Luigiemu Del Neriemu pracującemu w Turynie dopiero od dwóch miesięcy. Zresztą, kto odważy się skrytykować 35-letniego Alessandro Del Piero, ostatnią wielką i lubianą gwiazdę klubu.