Trener Jean Fernandez wolałby grać z Barceloną, ale to i tak będzie wspaniały wieczór dla Auxerre. Pierwszy raz przyjeżdża tutaj wielki Real: do 40-tysięcznego miasteczka mniejszego niż dzielnice Madrytu. Na mecz z klubem, który żyje za 30 mln euro rocznie, czyli mniej więcej tyle, ile zarabiają za sezon Cristiano Ronaldo z Jose Mourinho.
Stadion Auxerre mieszczący połowę mieszkańców miasta raczej na piłkarzach Realu wrażenia nie zrobi, ale jak mówił przed meczem Guy Roux, wieloletni trener francuskiego klubu, może docenią, że szatnie gości są piękne, a ściany świeżo odmalowane.
Czy docenią zespół, z którym dziś grają, to zależy m.in. od zdrowia Ireneusza Jelenia. Polak w ostatnim tygodniu przeszedł dodatkowy zabieg operowanego w czerwcu kolana. W weekend, gdy Auxerre grało z Nancy, miał wolne. Znalazł się w 17-osobowej kadrze na spotkanie z Realem, ale jak mówi trener Fernandez, nie jest pewne, czy zagra od pierwszej minuty.
Mocny Jeleń to mocne Auxerre, tak było w poprzednim sezonie. A gdy Jeleń walczy z własną niemocą i narzeka na ból, jak w ostatnich tygodniach, to i drużyna nie może się wydostać z ciemności. W Ligue 1 Polak strzelił tylko jednego gola, Auxerre nie wygrało w siedmiu kolejkach i jest czwarte od końca. Z ujemnym bilansem bramek, bo nie dość, że Jeleń strzela rzadko, to i obrona przecieka. W sobotę Auxerre prowadziło z Nancy 2:0, ale znów zremisowało. Piłkarze przestali się rozumieć, co było widać również w pierwszym meczu w LM z Milanem, gdy pod bramką rywali zawodnicy Auxerre sobie nie podawali, a pod własną nie byli w stanie się uchronić od straty goli.
Jeleń po debiucie w LM prowadzi w jednej statystyce: jest najczęściej łapany na spalonym, co zrozumiałe, bo Auxerre kontratakuje zza podwójnej gardy. Dziś zagra zapewne tak samo, a Polaka, czy pojawi się na boisku od razu, czy jako rezerwowy, czeka największe wyzwanie w karierze. Zderzy się z najlepszą defensywą w wielkich ligach Europy.