Szejkowie, by pokazać światu, że Katar to dobre miejsce na mundial w 2022 roku, sięgnęli do kieszeni po 4 mln dol. Zaprosili gwiazdy z Argentyny i Brazylii, w zamian dostali kilka ciekawych zagrań, sporo szybkich, kombinacyjnych akcji i jednego gola. Atrakcją wieczoru w Dausze miał być wracający po ponad 18 miesiącach do brazylijskiej kadry Ronaldinho. Mógł nawet strzelić bramkę, ale przedstawienie ukradł mu były kolega z Barcelony. Na Messiego zawsze można liczyć. W pierwszej połowie Argentyńczyk trafił jeszcze w słupek, w doliczonym czasie już się nie pomylił. W środku boiska wymienił podanie z Ezequielem Lavezzim i ruszył w stronę pola karnego. Tam w stylu znanym z hiszpańskich boisk minął trzech rywali i strzałem lewą nogą po ziemi w prawy róg pokonał Victora. To pierwszy stracony gol i pierwsza porażka Brazylii pod wodzą Mano Menezesa.
Własną kandydaturę do organizacji MŚ 2018 reklamowały w Lizbonie Portugalia z Hiszpanią. Z bramek – aż czterech – cieszyli się tylko Portugalczycy, rewanżując się za porażkę w ćwierćfinale mundialu. Mistrzowie świata i Europy nie przegrali tak wysoko od 47 lat.
Anglicy nie potrafią pokonać Francji już od lat 13. Nawet na Wembley, tak jak wczoraj, przy pełnych trybunach (1:2). Wygląda na to, że Francuzi kryzys mają już za sobą. Wygrali czwarte spotkanie z rzędu.
Holandii zwycięstwo nad prowadzoną przez Guusa Hiddinka Turcją (1:0) dał Klaas-Jan Huntelaar. Napastnik Schalke nie tylko w klubie strzela seriami: to jego dziewiąty gol w pięciu ostatnich meczach kadry. Podawał mu Robin van Persie, który reprezentacyjną koszulkę założył pierwszy raz od mundialu.
Szwedzi bez Zlatana Ibrahimovicia zremisowali 0:0 z osłabionymi kontuzjami Niemcami. Włochów przed porażką z Rumunią uratował Fabio Quagliarella. Ale i tak wszyscy będą mówić o kolejnych rasistowskich wybrykach włoskich chuliganów.