Koniec z marszami protestu, transparentami, petardami. To wszystko passé. Rewolucja grudniowa ma być nowoczesna, bezkrwawa i łatwa jak pstryknięcie palcem.
– Co dziś można wskórać wychodzeniem na ulice? Samych siebie oszukujemy. System jest silny siłą banków. Więc bankami go zniszczmy – mówi Eric Cantona. Dyżurny buntownik futbolu, aktor i filozof brodę ma już mocno posiwiałą. Jest ubrany w czerwony sweter, rozparty w fotelu, mocno gestykuluje.
To cytaty i obrazki z wywiadu z Cantoną, który 7 października w Nantes zrobił dziennikarz lokalnej gazety „Presse Ocean”. Przyszedł na rozmowę z kamerą, nagranie wrzucił do Internetu i wywody piłkarza, którego kibice Manchesteru United nazywali Królem Erikiem, zaczęły żyć własnym życiem.
Na YouTube wywiad obejrzało już sto kilkadziesiąt tysięcy internautów. Cantona trafił na sztandary ruchu StopBanque, który od miesięcy nawołuje alterglobalistów wszystkich krajów, by się łączyli i 7 grudnia wycofali swoje pieniądze z kont. Już po apelu Cantony powstała strona Bankrun2010. com, na której pod nagraniem wywiadu jest odezwa zapowiadająca walkę o „banki obywatelskie, a nie spekulanckie”, o „wyrwanie się spod wytycznych Unii Europejskiej, budowanej wbrew woli ludu, mimo protestów wyrażonych w referendach”.
Chętnych do zabrania oszczędności z banków do domu jest na razie kilkanaście tysięcy. Ale w wizjach Erica – miliony. To ci wszyscy, którzy w październiku sparaliżowali strajkami Francję.